Małżeństwo czy związek partnerski? Cd.

W badaniu CBOS z 2013 r. 60% Polek i Polaków nie akceptowało możliwości sformalizowania relacji między osobami tej samej płci (vide poprzedni wpis), 68% nie wyobrażało sobie małżeństw tych osób, a 87% nie zgadzało się na adopcję przez te pary dzieci, zaś w 2022 r. 34% ankietowanych poparło związki partnerskie, aż 28% – równość małżeńską, a 33% było przeciw jakimkolwiek rozwiązaniom prawnym w tym zakresie.

Najwięcej kontrowersji budzi adopcja. Połowa respondentów jest przeciw, co trzeci je popiera (6 pkt. proc. więcej w porównaniu z 2013 r.). Trend jest oczywisty, a przecież za nami osiem lat zohydzania społeczności LGBT+. Widać, że rząd PiS mocno rozjechał się z tymi społecznymi nastrojami. W ten sposób, w pewnym sensie, nawet pomógł – podwoiła się liczba uczestników marszów równości, a i ich samych jest mnóstwo w całym kraju. Czas więc przyzwyczaić się do tego, że ludzie się pobierają, rozwodzą, żyją w różnych konfiguracjach, rodzinach patchworkowych, związkach otwartych itd. Dziś nie ma już jednego modelu skutecznego życia dla wszystkich – trzeba więc rodzinę „odbetonować”.

I coś już się w tej mierze działo/dzieje. Oto kiedyś poseł, a dziś senator z PO zaproponował w 2012 r. coś na kształt związku partnerskiego, ale Platforma go odrzuciła. Projekty do laski marszałkowskiej, jeszcze przed nastaniem rządów PiS, złożyły Nowoczesna i Lewica. Oba różniły się od małżeństwa przede wszystkim nazwą i brakiem możliwości zewnętrznej adopcji, ale dawały możliwość przysposobienia dziecka partnera. U tzw. oświeconych konserwatystów, którzy nie mówią „nie, bo nie”, ale mają jakieś obiekcje, te dwie sprawy – adopcja i nazwa – nadal budzą emocje. Za rządów PO-PSL nie było nagonki ze strony państwa na osoby LGBT+, tego, szczucia, tego całego horroru, ale nie chciano na ten temat rozmawiać.

A i nadal należy obawiać się ludowców. Niby związki popierają, ale… na małżeństwo się nigdy nie zgodzę – twierdzi ich szef, dziś wicepremier i minister obrony w jednym A wiceszef klubu PSL-TD – marszałek senior zapowiada: w mojej ocenie nie będzie rządowego projektu ustawy wprowadzającego związki partnerskie, poselski projekt oczywiście może być, ale ja się pod nim nie podpiszę i nie będę głosować za.

Raczej nie zmieni tego fakt, że aktualna minister ds. równości (Lewica) chce rządowego projektu; że ustawa o związkach partnerskich jest wysoko na liście stu konkretów Koalicji Obywatelskiej (niestety bez konkretów); że marszałek sejmu stwierdził, iż… – związki powinny być już dawno uchwalone. Musimy sobie powiedzieć dziś jasno: jeżeli para obywateli RP chce poinformować państwo, że zdecydowała się formalnie na trwały związek, który ma rodzić też pewne skutki prawne, to co państwu do tego? Mają prawo o tym poinformować, a państwo musi to przyjąć do wiadomości, wyciągnąć z tego formalne konsekwencje. Tu nie ma żadnej ideologii (niestety dodał: – że w sprawach sumienia klub – jego członkowie, głosują jak chcą, a na jednopłciowe małżeństwa jest jeszcze za wcześnie.)

Nadzieją dla związków osób tej samej płci może być nowa obsada kluczowych resortów – zwłaszcza rodziny (Lewica) i sprawiedliwości (bezpartyjny). A premier? Dotychczas nigdy nie spotkał się ze społecznością LGBT+ mimo wielu zaproszeń. A czy po wskazanym wyroku ETPCz to zrobi? Byłoby wspaniale, gdyby dał zielone światło – to bardzo ważne, żeby przykład poszedł z góry.

A co z ciągle pisowskim niezłomnym prezydentem? Może zaskoczy, jak w sprawie in vitro? Ale ja myślę, że wątpię; że trzeba będzie ze sprawą poczekać do wyborów prezydenckich. Ale trzeba dobrze wybrać. I wtedy masz kraj dostanie szansę wprowadzenia choćby tylko związków partnerskich z szeroką gamą uprawnień małżeńskich. Niecierpliwie na to czekają pary jednopłciowe, ale nie tylko.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.