Jest coś jeszcze w sprawie nieuzasadnionego wyłączania mężczyzn – partnerów, z kobiecych demonstracji. Oto, aborcja nie jest doświadczeniem jednostki, ale dwóch osób, które w tym samym momencie doświadczają straty. Może być także dla mężczyzny doświadczeniem traumatycznym. – Nie znam mężczyzny, dla którego informacja o tym, że jego partnerka jest w ciąży, nie byłaby przełomowym doświadczeniem w życiu. To samo dotyczy tej o aborcji, bowiem gdy do aborcji już dojdzie, kobiety mogą się podzielić emocjami w gronie innych kobiet, zaś mężczyźni nie doceniają siły wspólnoty wynikającej z przynależności do płci – milczą. Wynika to z powszechnego wśród mężczyzn nawyku racjonalizowania i wypierania. A w odcięciu się od uczuć pomaga im kolejny gotowy, akceptowalny społecznie, schemat myślowy: babskie sprawy powinny załatwiać same kobiety.
Dla matek, które zostały z dzieckiem, zwłaszcza niepełnosprawnym, społeczeństwo ma wiele uznania. Bycie matką, która wytrwała na posterunku mimo nędzy i choroby, jest dowodem heroizmu. Natomiast bycie ojcem, który poświęca się dla takiego dziecka, jest traktowane jako co najmniej dziwne. Nie jesteśmy gotowi na ojców kochających i oddanych dzieciom inaczej niż poprzez przynoszenie pieniędzy. Podejrzliwie oceniamy i sprawdzamy, czy są wystarczająco dobrzy; spotykają się z nieufnością i odrzuceniem. Najtrudniej jest w urzędach. Urzędniczki dają takiemu do zrozumienia, że mógłby pójść do roboty. Patrzy się na nich dziwnie i podejrzliwie.
Ze zdumieniem spotykają się ojcowie zajmują się pozyskiwaniem jednego procentu na leczenie dzieci czy chcący się spotykać w ramach męskich grup wsparcia. Potencjalni darczyńcy, którzy mogliby wesprzeć niekonwencjonalne metody terapii, też patrzą z nieufnością na ojców w rolach opiekunów. Podejrzewają, że ktoś chce ich naciągnąć. Zresztą przyjęcie zaangażowania partnera również od kobiety wymaga wysiłku. Wdaje się jej, że nikt nie zajmie się chorym dzieckiem tak dobrze jak ona sama, więc patrzy mu na ręce, kiedy ten zajmuje się dzieckiem – jest nieufna.
Czyli rozszczelnienie systemu kulturowego, który odsuwa mężczyzn od odpowiedzialności za macierzyństwo jest niezbędne. Dlatego ukute dla walki z politykami hasła: – Mój brzuch moja sprawa czy inne, obecne też na czarnych marszach, – Dość dyktatury mężczyzn, tylko umacniają stereotypy. Dzielne organizatorki czarnych marszów powinny wreszcie zwrócić uwagę na fakt, że bronią się samotnie. Zapytać siebie, gdzie są nasi partnerzy i dlaczego ich z nami nie ma? Bez rozmów, tych domowych i publicznych, z partnerami, bez wciągnięcia ich „w sprawy kobiet” nie ma szans na ich współodpowiedzialność – tę prawdziwą, a nie karną. Coś więc z tym fantem trzeba wreszcie zrobić. Co? Niech to wymyślą kobiety, ale tym razem wraz ze swoimi partnerami. Tak ja to widzę.
Z ostatniej chwili Polska jest sygnatariuszem Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, co nie jest żadną tajemnicą. O stanie ich przestrzegania informuje Komitetu Praw Człowieka działający przy ONZ, ciało o charakterze eksperckim monitorujące realizację tych praw w formie określonych rekomendacji. W zakresie dotyczącym naszego kraju Komitet ten wyraził zaniepokojenie m.in. dostępnością do legalnej aborcji.
Kraj, którego tego typu zastrzeżenia dotyczą ma obowiązek udzielić wyjaśnień. No i Polska to uczyniła, a dokładnie MSZ – twierdzi, że wyczerpujących we wszystkich kwestiach, które wzbudziły wątpliwości Komitetu. Niestety, przedstawione informacje nie znalazły zrozumienia wśród ekspertów Komitetu – poinformowano nas, stosując znany schemat rozumowania. Oto wg ministerstwa od zagranicy, rekomendacje Komitetu w zakresie dostępności aborcji nie mają podstaw w prawie międzynarodowym, a samo ubieganie się przez Komitet o poszerzenie dostępności aborcji w państwach członkowskich ONZ ma charakter bardzo jednostronnej interpretacji prawa międzynarodowego, które jest pozbawione mocy wiążącej. A z uwagi na fakt, iż Komitet składa się z ekspertów, jego rekomendacje nie odzwierciedlają stanowiska ONZ, które jest organizacją międzyrządową. Dodatkowo nie posiadają charakteru wiążącego, a stanowią jedynie zalecenia.
Polska ma rok na przekazanie Komitetowi informacji na temat implementacji rekomendacji odnoszących się m.in. do kwestii konstytucjonalnych i ram prawnych, natomiast do pozostałych zaleceń, w tym dotyczących aborcji, powinniśmy odnieść się dopiero w następnym raporcie, który powinien zostać przedłożony za minimum 4 lata (państwa sygnatariusze Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych składają przekrojowe raporty co pięć lat).
Sprawozdanie Polski z realizacji postanowień było rozpatrywane przez Komitet w październiku br. i obejmowało okres od października 2008 r. do października 2015 r. W dokumencie Końcowe obserwacje do siódmego raportu okresowego w sprawie Polski, w odniesieniu do aborcji wyrażono zaniepokojenie …wysoką liczbą nielegalnych aborcji, które mogą zagrażać życiu i zdrowiu kobiet oraz proceduralnymi i praktycznymi przeszkodami, jakim stawiają czoło kobiety w dostępie do bezpiecznej i legalnej aborcji.
No i co Wy na to dictum? Bo ja pukam się w czoło na myśl o kompetencjach też i mnie reprezentującego ministerstwa.