Dojrzały partner pilnie poszukiwany cd.

2014_09_19_Pawłowscy_6930Jest coś jeszcze w sprawie nieuzasadnionego wyłączania mężczyzn – partnerów, z kobiecych demonstracji. Oto, aborcja nie jest doświadczeniem jednostki, ale dwóch osób, które w tym samym momencie doświadczają straty. Może być także dla mężczyzny doświadczeniem traumatycznym. – Nie znam mężczyzny, dla którego informacja o tym, że jego partnerka jest w ciąży, nie byłaby przełomowym doświadczeniem w życiu. To samo dotyczy tej o aborcji, bowiem gdy do aborcji już dojdzie, kobiety mogą się podzielić emocjami w gronie innych kobiet, zaś mężczyźni nie doceniają siły wspólnoty wynikającej z przynależności do płci – milczą. Wynika to z powszechnego wśród mężczyzn nawyku racjonalizowania i wypierania. A w odcięciu się od uczuć pomaga im kolejny gotowy, akceptowalny społecznie, schemat myślowy: babskie sprawy powinny załatwiać same kobiety.

Dla matek, które zostały z dzieckiem, zwłaszcza niepełnosprawnym, społeczeństwo ma wiele uznania. Bycie matką, która wytrwała na posterunku mimo nędzy i choroby, jest dowodem heroizmu. Natomiast bycie ojcem, który poświęca się dla takiego dziecka, jest traktowane jako co najmniej dziwne. Nie jesteśmy gotowi na ojców kochających i oddanych dzieciom inaczej niż poprzez przynoszenie pieniędzy. Podejrzliwie oceniamy i sprawdzamy, czy są wystarczająco dobrzy; spotykają się z nieufnością i odrzuceniem. Najtrudniej jest w urzędach. Urzędniczki dają takiemu do zrozumienia, że mógłby pójść do roboty. Patrzy się na nich dziwnie i podejrzliwie.

Ze zdumieniem spotykają się ojcowie zajmują się pozyskiwaniem jednego procentu na leczenie dzieci czy chcący się spotykać w ramach męskich grup wsparcia. Potencjalni darczyńcy, którzy mogliby wesprzeć niekonwencjonalne metody terapii, też patrzą z nieufnością na ojców w rolach opiekunów. Podejrzewają, że ktoś chce ich naciągnąć. Zresztą przyjęcie zaangażowania partnera również od kobiety wymaga wysiłku. Wdaje się jej, że nikt nie zajmie się chorym dzieckiem tak dobrze jak ona sama, więc patrzy mu na ręce, kiedy ten zajmuje się dzieckiem – jest nieufna.

Czyli rozszczelnienie systemu kulturowego, który odsuwa mężczyzn od odpowiedzialności za macierzyństwo jest niezbędne. Dlatego ukute dla walki z politykami hasła: – Mój brzuch moja sprawa czy inne, obecne też na czarnych marszach, – Dość dyktatury mężczyzn, tylko umacniają stereotypy. Dzielne organizatorki czarnych marszów powinny wreszcie zwrócić uwagę na fakt, że bronią się samotnie. Zapytać siebie, gdzie są nasi partnerzy i dlaczego ich z nami nie ma? Bez rozmów, tych domowych i publicznych, z partnerami, bez wciągnięcia ich „w sprawy kobiet” nie ma szans na ich współodpowiedzialność – tę prawdziwą, a nie karną. Coś więc z tym fantem trzeba wreszcie zrobić. Co? Niech to wymyślą kobiety, ale tym razem wraz ze swoimi partnerami. Tak ja to widzę.

Z ostatniej chwili Polska jest sygnatariuszem Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, co nie jest żadną tajemnicą. O stanie ich przestrzegania informuje Komitetu Praw Człowieka działający przy ONZ, ciało o charakterze eksperckim monitorujące realizację tych praw w formie określonych rekomendacji. W zakresie dotyczącym naszego kraju Komitet ten wyraził zaniepokojenie m.in. dostępnością do legalnej aborcji.

Kraj, którego tego typu zastrzeżenia dotyczą ma obowiązek udzielić wyjaśnień. No i Polska to uczyniła, a dokładnie MSZ – twierdzi, że wyczerpujących we wszystkich kwestiach, które wzbudziły wątpliwości Komitetu. Niestety, przedstawione informacje nie znalazły zrozumienia wśród ekspertów Komitetu – poinformowano nas, stosując znany schemat rozumowania. Oto wg ministerstwa od zagranicy, rekomendacje Komitetu w zakresie dostępności aborcji nie mają podstaw w prawie międzynarodowym, a samo ubieganie się przez Komitet o poszerzenie dostępności aborcji w państwach członkowskich ONZ ma charakter bardzo jednostronnej interpretacji prawa międzynarodowego, które jest pozbawione mocy wiążącej. A z uwagi na fakt, iż Komitet składa się z ekspertów, jego rekomendacje nie odzwierciedlają stanowiska ONZ, które jest organizacją międzyrządową. Dodatkowo nie posiadają charakteru wiążącego, a stanowią jedynie zalecenia.

Polska ma rok na przekazanie Komitetowi informacji na temat implementacji rekomendacji odnoszących się m.in. do kwestii konstytucjonalnych i ram prawnych, natomiast do pozostałych zaleceń, w tym dotyczących aborcji, powinniśmy odnieść się dopiero w następnym raporcie, który powinien zostać przedłożony za minimum 4 lata (państwa sygnatariusze Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych składają przekrojowe raporty co pięć lat).

Sprawozdanie Polski z realizacji postanowień było rozpatrywane przez Komitet w październiku br. i obejmowało okres od października 2008 r. do października 2015 r. W dokumencie Końcowe obserwacje do siódmego raportu okresowego w sprawie Polski, w odniesieniu do aborcji wyrażono zaniepokojenie …wysoką liczbą nielegalnych aborcji, które mogą zagrażać życiu i zdrowiu kobiet oraz proceduralnymi i praktycznymi przeszkodami, jakim stawiają czoło kobiety w dostępie do bezpiecznej i legalnej aborcji.

No i co Wy na to dictum? Bo ja pukam się w czoło na myśl o kompetencjach też i mnie reprezentującego ministerstwa.

Dojrzały partner pilnie poszukiwany

2014_09_19_Pawłowscy_6930Co prawda kobiety się „na czarno” zademonstrowały, ale ojcowie zbyt widoczni nie byli ani fizycznie, ani na eksponowanych podczas manifestacji hasłach. Czyżby nie zasługiwali na to by ich zapraszać do wspólnej walki z politykami? Właściwie to się niezbyt temu dziwię, bowiem kiedy kobiety swych partnerów najbardziej potrzebują wtedy są nieobecni, niedojrzali, niezbyt przygotowani, generalnie nieodpowiedzialni i egoistyczni – tak twierdzą nasze Panie. „Znikają” przy byle kłopocie – po przypadkowej ciąży (Ona temu winna…), a tym bardziej po urodzeniu przez partnerkę niepełnosprawnego dziecka.

Z dostępnych danych wynika, że tylko co ósmy ojciec zostaje z matką niesprawnego, ciężko chorego dziecka, zaś reszta daje dyla (to najgorszy wynik w Europie). Określa się to ich psychologiczną niedojrzałością, a sprzyja temu także system funkcjonujący w Polsce.

Oto, gdy rodzi się niepełnosprawne dziecko wsparcie państwa kończy się na diagnozie. Potem wszystkiego praktycznie jest brak (ostatnio uchwalona jednorazowa zapomoga 4 tys. zł – Za życiem – niczego tu nie zmienia). Nadal brak kompleksowych działań, przewodników, którzy mogliby wskazać skąd wyszarpnąć leki i sprzęt, mediatorów pomagających rozstrzygać ewentualne konflikty, a przecież tych zawsze jest wiele w podobnych przypadkach. Kobiety jakoś próbują sobie z tym radzić – szukają wzajemnego wsparcia na forach internetowych, albo doradzają sobie na blogach. Natomiast męskie wsparcie ogranicza się do zaproszenia na piwo. Właśnie i tu też należy doszukiwać się przyczyny tego, że wielu z nich „odpływa” od kobiet i chorych dzieci.

A przecież w świecie dobre przykłady już są, jednak u nas ich nie znajdziemy, a tylko w zachodnich, bardziej rozwiniętych i dojrzałych krajach, gdzie system pomocy dla opiekunów niepełnosprawnych dzieci skonstruowany jest na ogół tak, żeby oboje mogli pracować choćby w niewielkim zakresie. A to bardzo ważne, bowiem w trudnej sytuacji kontakt z ludźmi jest realnym wsparciem. Są więc dzienne ośrodki opieki, zasiłki, płatne wakacje. W Polsce jest zero-jedynkowo – albo zarabianie, albo dom i zasiłek. Najczęściej więc Ona zostaje w domu, bo ktoś musi, a On łapie każdą pracę, bo przecież trzeba zarobić na rehabilitację i nierefundowane leki. Parę godzin snu i z powrotem do roboty. Wytrzymuje niewielu. Odpływają w alkohol, lub wpadają tylko na weekendy, a Ona zapada się w sobie.

Kiedy z czasem okaże się, że szans na wyleczenie dziecka nie ma, On patrzy z przerażeniem na marniejącą, zaniedbaną partnerkę, dla której seks staje się najdalszą potrzebą i… „odpływa” – traci nią zainteresowanie i często sypia z inną. Nie rozmawia i stara się nie myśleć o dziecku. Inaczej musiałby dopuścić do siebie ból, strach, poczucie straty, bowiem miało być dziecko, a tymczasem spłodził „to coś”. Dlatego sięga po sprawdzony, prosty pakiet – znika.

Zresztą o to, żeby partnerów nie było przy decyzjach o kontynuowaniu ciąży, ani przy kobietach, które decydują się na jej przerwanie, dba obowiązujące prawo. Jeśli bowiem kobieta z jakichś przyczyn zdecyduje się na usunięcie nawet źle rozwijającej się ciąż i jeśli wówczas towarzyszy jej partner, to popełnia przestępstwo: nie wolno mu wspierać ciężarnej w decyzji o aborcji i ułatwiać jej przeprowadzenia. Zapis w ustawie aborcyjnej mówiący o pomocnictwie przewiduje do trzech lat więzienia. A owo pomocnictwo w Kodeksie karnym rozumiane jest wyjątkowo szeroko. To już nie tylko zachowanie ułatwiające kobiecie usunięcie ciąży poprzez konkretne działanie, jak dostarczenie narzędzi (rozumianych jako wszystkich środków mających temu służyć) do popełnienia czynu zabronionego, czyli np. wkładek domacicznych, tabletek hormonalnych czy spirali), ale też środka transportu, czy sfinansowanie zabiegu. Więzienie grozi także za pomocnictwo psychiczne – udzielanie wsparcia, rady lub informacji oraz za pomocnictwo przez zaniechanie. Co roku wszczyna się w podobnych sprawach kilkaset postępowań – liczba stwierdzonych tego typu przestępstw szybko rośnie, z 30-40 dekadę temu do prawie 300 w 2014 r. To sporo, biorąc pod uwagę jedno, góra dwa skazania rocznie za dokonanie samego zabiegu. Zdarzyły się już skazania bliskich nawet za nakłanianie do legalnej, dopuszczalnej aborcji, ale przeprowadzonej poza oficjalnym systemem.

A przecież mężczyznom przysługuje prawo do odmowy zeznań, które ich samych obciążą, ale policja stara się inaczej zebrać dowody. Np. przed paru laty podjęła próbę wydostania dokumentacji medycznej z Wielkiej Brytanii, szantażując kobietę, że ustali i tak, że ona wyjechała i kto jej pomógł, więc lepiej niech powie, z kim pojechała dokonać aborcji.

Co prawda wyroki za pomocnictwo zwykle zapadają w zawieszeniu (tylko jeden dotyczył bezwzględnej odsiadki), ale jeśli skazanym jest mężczyzną wykonującym zawód, w którym wymagana jest niekaralność, to taki wyrok wyłącza go z wykonywania zawodu. To dlatego, choć z danych wynika, że tylko co czwarta kobieta z ok. 100 tys. usuwających ciążę w podziemiu nie ma męża ani stałego partnera, to w klinikach w Niemczech czy na Słowacji tylko przy nie więcej niż jednej na osiem – dziesięć siedzi mężczyzna. To uwalnia od oskarżenia o pomocnictwo, ale także od traumy. Cdn.

Witajcie,

logoMinister Energii w sojuszu z posłami PO i Nowoczesnej planują uderzenie w rolników z Wielkopolski i Kujaw. Cenne i żyzne gleby oraz atrakcyjne turystycznie tereny mogą paść ofiarą kolejnej kopalni węgla brunatnego. To bardzo szkodzące środowisku źródło energii, od którego odchodzi się na całym świecie. Na przyszły tydzień zwołali nadzwyczajne posiedzenie Komisji Energii.

Mamy jednak szansę ochronić „spichlerz Polski” przed zniszczeniem. Naszą nadzieją jest wolna od nacisków decyzja Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Poznaniu. Dyskutowana jest ona w atmosferze konfliktu między ministrami Energii i Rolnictwa. Zapaść ma do 5 grudnia. Teraz RDOŚ musi otrzymać jasny sygnał, jak wiele osób interesuje się tą sprawą i nie zgadza się na inwestycję niszczącą kolejne tereny rolnicze przez kopalnie odkrywkowe.

Na skutek zajmowania kolejnych terenów pod odkrywki nieodwracalnie zniszczone zostają powierzchnie gruntów rolnych. Taka kopalnia sprawia, że krajobraz wygląda jak wielkie zgliszcza. Księżycowy ugór. Warstwy ziemi zostają zerwane, a po horyzont widać wielki dół bez drzew, krzewów, łąk. Całe wsie zostają zlikwidowane. Wysychają studnie w okolicznych gospodarstwach. Nowa odkrywka przyniesie straty w rolnictwie i przemyśle bezpośrednio z nim związanym sięgające do 4,22 miliardów złotych!

Daj znać RDOŚ, że oczekujesz decyzji, która chroni rolnictwo, a nie jest dyktowana przez lobby węglowe. Aby to zrobić, kliknij poniższy link: KLIKNIJ, ABY ZAPROTESTOWAĆ PRZECIWKO ODKRYWCE

To kolejny raz, kiedy razem stajemy po stronie ludzi i ziemi przeciwko kopalniom odkrywkowym. Naciskaliśmy na fundusz Nationale-Nederlanden, posiadający udziały w ZE PAK, aby wycofał się ze współfinansowania kolejnych zniszczeń dla rolnictwa. Pod koniec czerwca razem z mieszkańcami i mieszkankami terenów zagrożonych budową kopalni odkrywkowych protestowaliśmy pod siedzibą NN w Warszawie. Pod naszym naciskiem firma sprzedała 10% akcji w ZE PAK! Wielu z nas publicznie – na stronie Facebookowej NN – zadeklarowało wystąpienie z funduszu.

W Akcji Demokracji wspólnie podejmujemy działania w trosce o ludzi, ich prawa i warunki pracy, demokrację oraz środowisko. Dlatego cenimy działalność Rzecznika Praw Obywatelskich, atakowanego przez skrajnych konserwatystów. Ostatnio przyłączył się on do postępowania sądowego w sprawie walki ze smogiem w Zakopanem, działa aktywnie na rzecz osób bezdomnych, czy staje po stronie porządku konstytucyjnego. Tak samo po stronie środowiska powinna stanąć RDOŚ w Poznaniu opierając się naciskom lobby węglowego. Daj im jasny sygnał i podpisz apel: KLIKNIUJ, ABY ZAPROTESTOWAĆ PRZECIWKO ODKRYWCE

Pozdrawiam, Piotr Cykowski z Akcji Demokracji

PS. Politycy stojący za naciskami w sprawie nowej kopalni mówią o obronie miejsc pracy. Tymczasem węgiel brunatny to inwestycja bez przyszłości. To ostatnia z planowanych przez ZE PAK kopalni, wydobycie w niej potrwa jedynie kilkanaście lat. W ostatnich latach ZE PAK wcale nie zwiększał zatrudnienie, tylko zmniejszył je niemal o 70%. Zlikwidowano dokładnie 3730 etatów. Co dalej z ludźmi na zniszczonych terenach? Jeśli uważasz, że nasza przyszłość zależy również od wody, która jest nam potrzebna do życia, już dziś podpisz apel.

Akcja Demokracja buduje ruch ludzi zaangażowanych w ważne dla nich sprawy. Wykorzystując nowe technologie dajemy możliwość działania na rzecz lepszego, bardziej sprawiedliwego, polskiego społeczeństwa.

W najbliższych dniach Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Poznaniu zdecyduje czy w Wielkopolsce powstanie kolejna kopalnia odkrywkowa powodująca katastrofę ekologiczną. Twój podpis po stronie rolnictwa jako przyszłości tego regionu może wpłynąć na decyzję. Kliknij i podpisz apel! Podpisuję!

Jeszcze o aborcji… Cd.

2014_09_19_Pawłowscy_6930Uważam za poważny błąd fakt, że Trybunał zwolnił lekarza z obowiązku poinformowania pacjentki o realnej możliwości uzyskania świadczenia w innym miejscu. Można się zgodzić z tym, że lekarz odmawiający wykonania aborcji nie ma obowiązku wyszukiwania na własną rękę informacji, kto może taki zabieg wykonać. To należy do władz publicznych czy administracji szpitala, który podpisał kontrakt. Ale tę informację powinien przekazać kobiecie lekarz, do którego się zgłosiła, bo tylko jego, a nie np. administratorkę w szpitalu, łączy z pacjentką szczególna relacja poufności.

Na dodatek penalizacja aborcji w przypadku lekarzy wywołuje tzw. efekt mrożący – stają się bardzo powściągliwi w stosowaniu pewnych procedur medycznych u ciężarnych, by przypadkiem nie wywołać poronienia (vide przypadek Alicji Tysiąc). Choć ryzyko, że lekarz który podczas terapii spowoduje poronienie będzie podlegał karze jest znikome (jeśli nie grozi mu więzienie za to, że przyczynił się do poronienia), to sam fakt, że może być wezwany do prokuratury, przesłuchiwany, może wywoływać efekt mrożący. Nikt nie chce być w coś takiego zamieszany, chyba że opłaca mu się ryzykować. I właśnie dzięki temu funkcjonuje podziemie aborcyjne.

Zdarza się, że lekarze, by mieć święty spokój, odmawiają kobietom skierowania na badania prenatalne, zwodzą je, przeciągają procedury albo wręcz zatajają wyniki. A to jest nie do zaakceptowania i jest już nawet orzecznictwo w tym zakresie. Mamy orzeczenie Sądu Najwyższego, który stwierdził, że prawo wyboru jest dla kobiety dobrem osobistym. Dotyczyło to sytuacji, gdy badanie prenatalne wykonane w 29. tygodniu ciąży wykazało, że dziecko urodzi się bez ręki i obu nóg. Lekarz nie poinformował pacjentki o wyniku badania, bo – jak stwierdził – nie chciał jej narażać na nadmierny stres. Inny proces dotyczył właśnie przeciągania terminów badań prenatalnych i odsyłania pacjentki od Annasza do Kajfasza, gdy było podejrzenie, że płód dotknięty jest zespołem Turnera. Tę sprawę Polska w Strasburgu przegrała.

Powtarzam. Prawo do przerwania wczesnej ciąży jest prawem kobiety. Nie jest to może prawo podmiotowe, którego realizacji można by było dochodzić wobec państwa (w kontekście praw człowieka stroną jest państwo) – z prawnego punktu widzenia kobieta nie ma roszczenia z tego tytułu, ale niezapewnienie przez państwo dostępu do przerwania ciąży powoduje, że w pewnych warunkach mogą być naruszone inne prawa człowieka: prawo do życia, prawo do zdrowia, do prywatności, do godnego traktowania, wolności od tortur. Próba stawiania przez państwo na równi życie kobiety i życie płodu jest złamaniem Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Unia skutecznie ingerowała w tę sferę wtedy, gdy zakazywano swobodnego przepływu osób, czyli utrudniano wyjazd kobiecie, która chce dokonać zabiegu za granicą. Ale może ingerowałaby też wtedy gdyby Polki dokonywały nielegalnych aborcji w niebezpiecznych, pokątnych miejscach i byłyby dowody, że stanowi to poważne zagrożenia dla zdrowia publicznego. Ale przecież dziś w użyciu są pigułki poronne, a nie wieszaki czy szydełka.

Można by też powołać się na strukturalną dyskryminację kobiet ze strony państwa. Do równości kobiet i mężczyzn w kontekście praw reprodukcyjnych (w tym do prawa do bezpiecznego przerywania ciąży) nawiązywała np. rezolucja Parlamentu Europejskiego z 2011 r. W marcu 2016 r. wypowiedziała się w sprawie dostępu do przerwania ciąży w Polsce Komisja Europejska, ostatnio debatował nad tym Parlament Europejski. Ale Unia niewiele nam pomoże. Natomiast Komitet Praw Człowieka ONZ upomniał się o Polki – zapytał władze: dlaczego tysiące kobiet wychodzą na ulice w Czarnym Proteście, dlaczego wychowanie seksualne jest fikcją, dlaczego całe regiony kraju objęte są klauzulą sumienia? To ważne, ale Komitet formułuje opinie i rekomendacje dla krajów, czyli dysponuje miękkimi środkami. I jedne państwa je przyjmują i podejmują działania, by zmienić sytuację, a inne nie, twierdząc, że nikt obcy im dyktatu nie będzie narzucał. Jak u nas wygląda sprawa z przyjmowaniem zaleceń międzynarodowych organów ochrony praw człowieka, widzimy.

Kwestia edukacji seksualnej, swobodnego dostępu do środków antykoncepcyjnych, badań prenatalnych, oszacowania liczby nielegalnych zabiegów przerwania ciąży i ich wpływu na zdrowie kobiet, była przedmiotem wielu zaleceń tych ciał. Rekomendacje dotyczyły też całościowego uregulowania klauzuli sumienia oraz procedury odwoławczej od decyzji lekarza odmawiającej wydania zaświadczenia o dopuszczalności przerywania ciąży. I co w tych sprawach zrobiono? Nic, albo – jak w ostatniej ze spraw – zadziałano nieskutecznie.

A dziewczyny poczuły się obrażone butą rządzących i autentycznie zagrożone, także w zakresie innych praw. Bo jeśli o ciąży, dziecku poczętym, mówi się takim językiem, w którym kobieta niemal całkowicie znika, wpływa na postrzeganie kobiet również w innych sferach życia. Tak więc nadal obowiązują parasolki. Tylko one mogą przynieść jakieś zmiany.

Jeszcze o aborcji…

2014_09_19_Pawłowscy_6930Myślę, że to jeszcze nie koniec awantury o aborcję – PiS nie poprzestanie na tym, co się wydarzyło. Po wypowiedzi prezesa Polski można być pewnym, że ta partia nadal będzie dążyć do zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Kierunek? Wykreślenie embriopatologicznych przesłanek usuwania ciąży (gdy płód jest ciężko i nieodwracalnie upośledzony), zawężenie zakresu sytuacji, gdy przerwanie ciąży jest dopuszczalne ze względu na zagrożenie zdrowia kobiety i karalność kobiet za dokonanie aborcji (obecnie kobieta, która dokonuje przerwania ciąży, nie popełnia przestępstwa) – uznanie, iż jest to przestępstwo, ale zwolnienie od kary.

Wprowadzenie tej ostatniej przesłanki oznaczać będzie, że przerwanie ciąży zostaje w każdym przypadku napiętnowane jako czyn bezprawny, kryminalny, ale jego sprawczyni – kobieta w ciąży – np. ze względów humanitarnych, nie zostanie ukarana.

Przesłanki powyższe wprowadzane będą stopniowo, chyłkiem, by zbytnio nie drażnić kobiet. Na pierwszy ogień pójdzie wprowadzenie ograniczeń w zakresie przesłanek embriopatologicznych, mimo że już dziś obowiązująca ustawa jest bardzo restrykcyjna, a stosowanie jej w praktyce – drakońskie.

Osobiście jestem zdania, że w pierwszych miesiącach ciąży decyzja co do jej utrzymania lub przerwania powinna należeć do kobiety, być jej sprawą prywatną. A postęp medycyny czyni taką wizję całkowicie realną. I skończmy wreszcie gadanie o obronie „kompromisu”, który uznany był przed laty za klęskę. Jeśli bowiem w kontekście obowiązującej ustawy można mówić o jakimkolwiek kompromisie, to tylko w odniesieniu do tego, że zapisano w niej obowiązek edukacji seksualnej i szeroki dostęp do antykoncepcji oraz badań prenatalnych. A co z tego mamy? A co zrobiono przez okres obowiązywania restrykcyjnego prawa, by faktycznie zmniejszyć liczbę aborcji? Nic! A teraz znów chce się sięgać do środków prawnokarnych, by wymusić na kobietach heroizm. Prawo karne nie jest od tego. Nie wolno mu wymagać od ludzi bohaterstwa.

Zmuszanie kobiet do rodzenia ciężko chorych, skazanych na śmierć dzieci jest nieludzkim i poniżającym traktowaniem, a w międzynarodowym orzecznictwie pojawia się nawet określanie „tortury”. Przez lata było ono używane głównie w odniesieniu do więźniów, jeńców wojennych, którzy byli nieludzko traktowani – czyli w większości mężczyzn. W tej chwili spojrzano na to z perspektywy kobiet. Co dla nich może być torturą, nieludzkim traktowaniem? Przemoc i łamanie praw reprodukcyjnych. Komitet, który monitoruje przestrzeganie Konwencji w sprawie Zapobiegania Stosowaniu Tortur, w swych zaleceniach kierowanych do krajów gdzie obowiązują skrajnie restrykcyjne przepisy, bardzo rozwinął wątek dostępności aborcji. Uznał, że w sytuacjach zagrożenia zdrowia czy życia, ciąży z gwałtu czy ciężkiego uszkodzenia płodu, zakaz aborcji może być torturą.

Ale nieludzkim i poniżającym traktowaniem jest także odbieranie kobiecie prawa do decyzji, czy chce urodzić ciężko chore, niepełnosprawne dziecko, bo to zmienia całe jej życie. To musi być świadoma i przemyślana decyzja. Opieka nad dzieckiem niepełnosprawnym, zwłaszcza w warunkach, gdy nie można oczekiwać pomocy od państwa (jałmużna w postaci 4 tys. zł tego nie zmienia), oznacza pracę ponad siły, trwającą latami, dzień i noc, bez chwili wytchnienia. Ojcowie takich dzieci najczęściej odchodzą (jeszcze o tym coś napiszę). Już nie wspomnę o przypadkach, gdy kobieta zmuszona jest donosić ciążę ze świadomością, że dziecko umrze zaraz po urodzeniu. A takich przypadków, gdy płód jest ciężko uszkodzony lub rodzi się niezdolny do życia, może być coraz więcej, choćby ze względu na zanieczyszczenie środowiska. Nie wolno prawnie zmuszać ludzi do bohaterstwa, bowiem katalog praw człowieka obejmuje także prawo do kształtowania życia osobistego, gdyż każdy z nas ma tylko jedno życie.

Wyegzekwowanie w Polsce prawa do legalnej aborcji jest utrudnione ze względu na przysługującą lekarzom klauzulę sumienia. Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego odmawiający wykonania zabiegu lekarz może się na nią powołać także, by odmówić wskazania, gdzie pacjentka może to świadczenie uzyskać. Problem w tym, że u nas „sumienie” mają już nie tylko całe szpitale, ale nawet regiony geograficzne. A to jest niedopuszczalne, niezgodne z prawem. Sumienie jest sprawą indywidualną. Nawet lekarz bez zbadania pacjentki nie może z góry od-mówić wykonania zabiegu, bo skąd ma pewność, że ciąża nie zagraża życiu kobiety? A co dopiero cały szpital! Pomimo tego orzeczenia Trybunału obowiązuje przepis, że lekarz musi dokonać zabiegu, jeżeli kontynuacja ciąży zagraża życiu lub zdrowiu pacjentki. Nie może napisać na drzwiach „Nie wykonuję aborcji”, bo nie wie, z czym kobieta do niego przychodzi. Zbiorowe odmowy są tym bardziej sprzeczne z obowiązującymi przepisami. Przecież Trybunał nie zwolnił lekarzy z obowiązku udzielania pomocy w przypadku zagrożenia życia i zdrowia. Cdn.

Ofiara czy beneficjentka?

2014_09_19_Pawłowscy_6930W moim wieku mam już prawo do sklerozy. Informacje o interesujących mnie imprezach odnotowuję w terminarzu (od kiedy pamiętam dostaję go każdego roku pod choinkę od żony własnej). Co prawda czasem zapominam do niego zajrzeć, ale tym razem to się nie stało. Otwieram i czytam: 16:00. Teatr Zdrojowy. Barbara Nowacka. Ozdobione wielkim wykrzyknikiem. Tak oznaczam wyjątkowo dla mnie ważne sprawy. – To pewnie dotyczy przygotowań do II Kongresu Lewicy – skonstatowałem. Deszcz tego dnia lał z niewielkimi tylko przerwami. Ale ja bojowo nastawiony, z czarną parasolką, zasuwam na spotkanie, Melduję się pól godziny przed czasem i od kolegi Bogdana, który trafił tu jeszcze wcześniej, dowiaduję się, co mnie rzeczywiście czeka.

Oto trafiłem na Panel Dyskusyjny organizowany w ramach projektu partnerskiego „Wolne Parasolki”, realizowanego przez Inicjatywę Polską – Dolny Śląsk oraz Komitet Obrony Demokracji w Wałbrzychu, pod hasłem Prawa kobiet w Polsce. KOBIETA – OFIARA CZY BENEFICJENTKA. Poinformowano mnie też, że moja ulubienica – Barbara Nowacka nie zaszczyci swą obecnością mieszkańców Jeleniej Góry – niedomaga na zdrowiu. Miałem więc już zrobić w tył zwrot, kiedy dotarła do mnie wiadomość, że gośćmi tego Panelu będą m.in. Kazimiera Szczuka – feministka, członkini Inicjatywy Polskiej i Mateusz Kijowski – (ówczesny – uwaga dzisiejsza) Przewodniczący Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji (KOD).

Postanowiłem więc zaryzykować i zostać, choć paneliści bardzo się spóźniali – planowane na godz. 16:00 spotkanie rozpoczęło się z przeszło półgodzinnym opóźnieniem. Czas ten umilało czterech członków jeleniogórskiego KOD, którzy na oczach nielicznej publiczności starali się zamontować na stelażu baner Inicjatywa Polska. Tego się nie da opisać. Ich po wielokroć powtarzane próby, ich daremny wysiłek i niemoc symbolizowały chyba dotychczasowe dokonania jeleniogórskiego KOD. Dopiera osobiste zaangażowanie dyrektora Teatru zakończyło pozytywnie ten mozolny trud. Ludzie kultury górą!

Po zdawkowych przeprosinach za opóźnienie, głos zabrała Kazimiera Szczuka. A prócz Niej i Przewodniczącego KOD, panelistów było jeszcze pięciu. Wszyscy dorywali się do głosu. Mówiono o sytuacji kobiet w Polsce, w aspekcie obowiązującego prawa oraz o rzeczywistym jego przestrzeganiu, w tym o ochronie kobiet przed przemocą, ich sytuacji na rynku pracy, prawach reprodukcyjnych oraz trendach i kierunkach zmian.

Jest źle, ale zadziało się lepiej niż można się było spodziewać. Prawa kobiet są częścią pakietu praw człowieka – wskazała K. Szczuka.

– Zbiega się to z pierwszą rocznica powstania KOD. Połowa Polski to kobiety. Drogie Panie, czy pomagacie swoim mężom (partnerom) w prowadzeniu domu? – dowcipkował lider krajowy KOD, zapewniając, że… demokracja jest dla wszystkich.

– Uważamy – wiemy, że potencjał do gruntownych, pozytywnych zmian w obszarze praw kobiet nie skupia się już tylko w dużych aglomeracjach. Wolne Parasolki są wszędzie! – głosił koordynator struktur dolnośląskich Inicjatywa Polska, makler nieruchomości. – Inicjatywa Polska była inicjatorem obywatelskiego projektu ustawy liberalizującej prawo aborcyjne. Dziś nie popiera lewicowych ugrupowań, które zbierają podpisy pod referendum ws. zliberalizowania przepisów aborcyjnych. Nie można o prawach człowieka decydować w drodze referendum. To tak, jakbyśmy w referendum ustalili, czy Polska ma się nazywać Polska – tłumaczył. Dodając, że… spotkanie nie powinno koncentrować się wyłącznie na kwestii prawa aborcyjnego.

– Kobiety przestały się bać – mówić głośno to, co myślą. Dlatego czas na debatę, prawdziwą debatę na temat tego, jaka jest ich sytuacja w Polsce – mówiła wałbrzyska liderka KOD.

– A wszystko to pokłosie „czarnych protestów”. Protesty strajkowe objęły swym zasięgiem ponad 200 miast w Polsce, z czego 90% to miejscowości liczące poniżej 100 000 mieszkańców – dosłyszałem.

– Dyskusja o prawach kobiet w Polsce jest w tej chwili ograniczana do aborcji. A to jest krzywdzące. Dlatego mówimy o wielu innych problemach kobiet związanych z przemocą fizyczną i psychiczną, równością zawodową, dostępem do sfer życia publicznego – wskazywała któraś z panelistek.

– Chciałabym, żeby kobiety mówiły, co im nie pasuje i co tak naprawdę je unieszczęśliwia. Muszą uzmysłowić sobie, że nie są same, i że to, co je na co dzień uwiera dotyczy wielu kobiet – mówi któryś z panelistów. – To tak jakby uzmysłowić sobie, że jestem dziwakiem wśród tłumu dziwaków, czyli normalnym, tylko do tej pory anonimowym – uzupełnił.

– Paulina Piecha – Więckiewicz – radna warszawska, użalała się. –  Sięgam pamięcią do emancypacji mojej babci, matki i mojej. Myślałam, że płeć mojej córki nie będzie już miała znaczenia. Ale przyszedł PiS i zabrał prawa małym dziewczynkom – taki ich los. Współczuję też chłopcom, bo ich zadaniem jest teraz tylko bronić ojczyzny i kobiety, i ginąć. Nie, Polska nie była i nie jest skonstruowana dla kobiet.

– Pani prof. Ewa Waszkiewicz przytoczyła dane wskazujące na nierówności między kobietami i mężczyznami, na niekorzyść kobiet, związane z zatrudnieniem, pracą, płacami i emeryturą. I to mimo, że kobiety są lepiej wykształcone.

Na tytułowe pytanie spotkania szukano odpowiedzi wskazując na „czarne protesty” – Ogólnopolski Strajk Kobiet, które pojawiły się w odpowiedzi na planowane zmiany legislacyjne dotyczące przede wszystkim wolności kobiet – jej ograniczania. To one obudziły nie tylko energię i poczucie sprawstwa wśród polskich kobiet, ale również przywróciły te tematy do powszechnego dyskursu. Impulsem do tych działań stało się m.in. odrzucenie obywatelskiego projektu ustawy „Ratujmy Kobiety”. W tej sytuacji zaaranżowanie spotkań, właśnie tych paneli dyskusyjnych, które podejmują się szukania odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące miejsca kobiet w Polsce, jest naturalną konsekwencją.

Wysłuchałem tego wszystkiego z lekkim zniecierpliwieniem. Siedząca obok mnie Pani szepnęła mi, że nie tego oczekiwała – nie takich ogólników i banałów. Nic mi innego nie pozostało, jak tylko przytaknąć.

Znalazło się trochę czas na wypowiedzi – pytania, uczestników. Tylko jedno mnie zainteresowało. – Może powinniśmy odpuścić narodowcom i podobnej maści osobom święto 11 listopada? Niech sobie maszerują w ten ponury jesienny czas. A my stwórzmy własne w czas słoneczny. Odpowiedziała Pani Kazimiera. – 4 czerwca mamy Święto Wolności, ale  nie wolno im oddać Święta Niepodległości na zawłaszczenie. To też nasze święto.

Jeszcze padały pytania z sali, kiedy moje zainteresowanie tematyką spadło do zera – opuściłem zgromadzenie. Za mną wyszła też Pani, z którą wcześniej wymieniliśmy poglądy na temat wystąpień panelistów i panelistek. Weszliśmy w parkową ciemność. Deszcz znudzony całodziennym siąpieniem odpuścił. A Pani była na tyle uprzejma, że odstawiła mnie – starszego pana, swoim nowiutkim, bialutkim samochodem pod dom. I to był najjaśniejszy moment związany z opisanym tu wydarzeniem.

Witajcie,

logona razie się udało! Na czwartkowym posiedzeniu Komisji Finansów nie tknięto budżetu Rzecznika Praw Obywatelskich. To nasze wspólne zwycięstwo! Zagrożenie wciąż jednak jest. Przewodniczący Komisji z PiS powiedział wczoraj, że Bodnar służy doradzaniu opozycji totalnej i mediom koncentrującym się na zajadłym atakowaniu rządu. Kolejne posiedzenie ws. budżetu już 1 grudnia. Możliwe, że wtedy PiS zgłosi poprawki do ustawy budżetowej.

Niecały rok temu, lekką ręką Komisja zabrała Rzecznikowi blisko 10 mln zł na działania. Dziś gra toczy się o środki na dostosowanie budynku RPO do potrzeb osób niepełnosprawnych oraz na kontrole Rzecznika Praw Obywatelskich w prywatnych domach opieki. To niezwykle istotne, bo tych miejsc dziś nikt nie kontroluje. Media informowały ostatnio o śmierci zagłodzonych, nieleczonych pensjonariuszy w takim zakładzie w Zgierzu (wojewoda zamknął ten dom opieki po śmierci pięciu podopiecznych).

Nasz wspólny nacisk ma znaczenie. Wysłaliśmy ponad 20 tysięcy osobistych e-maili do posłów i posłanek z Komisji Finansów. Przekazaliśmy także do Sejmu ponad 20 tysięcy podpisów pod apelem w obronie Bodnara, w tym mój. Już teraz ważni politycy w PiS-ie uważają, że awantura wokół Bodnara sprzyja opozycji (w PiS pojawił się pomysł odwołania Adama Bodnara). Możemy się jednak spodziewać kolejnych ataków. Kolejna okazja to głosowanie nad budżetem za niecałe dwa tygodnie. Dlatego trzymajmy rękę na pulsie i mówmy głośno: Rzecznika naszych praw nie oddamy!

Dziękując za wspólne działanie, Piotr Cykowski z Akcji Demokracji

PS. Równolegle do ataków na Rzecznika Praw Obywatelskich, na Komisji Finansów pojawiają się próby podważania budżetu Trybunału Konstytucyjnego. Nie wiemy, jak daleko może posunąć się PiS. Wiemy natomiast, że będziemy dalej aktywnie bronić demokracji i państwa prawa. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś lub nie zrobiłaś, możesz się dorzucić do wspólnych działań w obronie instytucji demokratycznych klikając tutaj!

Akcja Demokracja buduje ruch ludzi zaangażowanych w ważne dla nich sprawy. Wykorzystując nowe technologie dajemy możliwość działania na rzecz lepszego, bardziej sprawiedliwego, polskiego społeczeństwa.

Witajcie,

logokiedy Ordo Iuris ogłosił projekt całkowitego zakazu aborcji, wiedzieliśmy, że musimy działać. A więc ruszyliśmy! W ciągu ostatnich 9 miesięcy dużo było pięknych momentów. Teraz mówimy Stop i zadajemy sobie pytanie, co dalej. To pytanie też do Ciebie.

Chcemy wspólnie podjąć decyzję, czy działania Akcji powinny skupiać się wokół niezaostrzania prawa. Czy też czas powiedzieć głośno i wyraźnie, że aborcja powinna być dostępna szerzej.

Od kwietnia zapraszaliśmy do szeregu różnych działań mających na celu zatrzymanie szalonych pomysłów Ordo Iuris. Nie wypowiadaliśmy się w temacie liberalizacji prawa i szerszego dostępu do aborcji. Wierzymy, że w tym momencie kluczowe jest zatrzymanie pomysłów, które stanowią zagrożenie dla zdrowia, życia i godności kobiet. Jednak aby długoterminowo planować, potrzebujemy wiedzieć, czy Ty oraz inne osoby zaangażowane w Akcję chcą liberalizacji prawa w Polsce. Teraz wpłynie to na nasz sposób mówienia o aborcji.

Akcja Demokracja to ruch tysięcy ludzi. Wierzymy, że razem jesteśmy mądrzejsi i skuteczniejsi. Podejmiemy tę decyzję wspólnie? Już w poniedziałek zespół Akcji przyjrzy się wynikom ankiety. Wypełnij ją już dzisiaj. Zajmie Ci to 3 minuty. Kliknij i wypełnij ankietę

W ciągu ostatnich miesięcy w działania Akcji Demokracji przeciwko zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej zaangażowało się niemal 80 tysięcy osób. To tylko część większej całości, ponieważ dzisiaj w Polsce mamy kilkadziesiąt nowych grup kobiet zdeterminowanych, żeby walczyć o swoje prawa. Odrzucenie projektu Ordo Iuris było sukcesem całego ruchu. Dzięki zrzutce osób zaangażowanych w Akcję, w Warszawie został namalowany wielki na 200 m2 mural będący ostrzeżeniem, że czuwamy i będziemy walczyć godne życie kobiet w Polsce.

To nie koniec. Teraz patrzymy w przyszłość tak, żebyśmy byli gotowi, kiedy do Sejmu wpłynie kolejny projekt. Weź udział w ankiecie i wypowiedź się w sprawie liberalizacji przepisów. Kliknij i wypełnij ankietę

W Akcji wspólnie podjęliśmy już kilka ważnych decyzji. Wiosną pytaliśmy o to, na którą partię powinniśmy naciskać po tym, jak Nowoczesna zadeklarowała, że będzie w całości głosować przeciwko zaostrzaniu prawa. Przed 11 listopada wspólnie ustaliliśmy na którą demonstrację powinniśmy zapraszać ludzi związanych z Akcją Demokracją. Teraz pora na kolejną decyzję. Jak Akcja Demokracja powinna się odnieść do liberalizacji przepisów antyaborcyjnych?

Z pozdrowieniami Weronika Paszewska i zespół Akcji Demokracji

PS. Obowiązująca ustawa antyaborcyjna dopuszczająca 3 przypadki wykonania zabiegu nie jest przestrzegana. Środowiska kobiece od lat donoszą, że kobiety którym prawnie przysługuje aborcja w wielu przypadkach nie mają do niej dostępu. Formalny proces uzyskania zgody na aborcję jest dla kobiet upokarzający i nie zapewnia im minimum godności. Wypełnij ankietę i daj nam znać, jak wyobrażasz sobie nasze dalsze działania.

Akcja Demokracja buduje ruch ludzi zaangażowanych w ważne dla nich sprawy. Wykorzystując nowe technologie dajemy możliwość działania na rzecz lepszego, bardziej sprawiedliwego, polskiego społeczeństwa.

Zrodziło się pytanie, czy osoby związane z Akcją Demokracją chcą działać na rzecz liberalizacji przepisów aborcyjnych, czy tylko zabiegać o utrzymanie obecnych przepisów. Wypowiedź się w ankiecie i pomóż zespołowi Akcji zaplanować dalsze działania. WYPEŁNIJ ANKIETĘ!

Witaj Eleonoro,

logojuż dziś Komisja Finansów może obciąć budżet Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) i utrudnić mu obronę naszych praw. Adama Bodnara atakowały ostatnio wpływowe osoby w PiS-ie. Naraził się swoja niezależnością i podejmowaniem trudnych dla władzy tematów. Angażował się zarówno w obronę Trybunału Konstytucyjnego, jak i w rozwiązanie ważnych, lecz niezałatwionych problemów, takich jak bezdomność.

W styczniu tego roku Sejm obciął Rzecznikowi blisko 10 mln zł na funkcjonowanie. Ucierpiały m. in. osoby niepełnosprawne korzystające z jego pomocy. Ostatnia dyskusja na temat budżetu zaproponowanego przez Adama Bodnara skończyła się awanturą w Sejmie. Przed dzisiejszą dyskusją jest jeszcze czas, by dać posłom wyraźny sygnał, że nie zgadzamy się na niszczenie jednej z ostatnich niezależnych instytucji w Polsce.

W samym PiS-ie ws. odwołania Bodnara zdania są podzielone. „Szukają pretekstu, by mówić o rzekomym zagrożeniu dla RPO” – mówi jeden z najbardziej konserwatywnych posłów PiS-u. Do odwołania RPO Sejm potrzebowałby trudnej do zdobycia większości 3/5 głosów. Jednak ponowne obcięcie mu budżetu jest znacznie łatwiejsze. Napisz pilnie swój osobisty e-mail do posłów z Komisji Finansów, aby wywrzeć nacisk przeciwko kolejnym próbom zamachu na RPO. KLIKNIJ I NAPISZ E-MAIL DO POSŁÓW KOMISJI FINANSÓW

Już ponad 20 tysięcy osób takich jak My podpisało apel w obronie Adama Bodnara! Ponad osiemset napisało osobiste e-maile do posłów, kiedy we wrześniu Rzecznik przedstawiał raport za rok działania urzędu. Pokazaliśmy, że jesteśmy zmobilizowani, a odzew posłów udowodnił, że nasze działania zostały usłyszane.

Pisanie osobistych wiadomości przynosi skutek. Twój e-mail jest ważny, aby stawić czoła atakom na Adama Bodnara! KLIKNIJ I NAPISZ E-MAIL DO POSŁÓW KOMISJI FINANSÓW

Dziękuję ze wspólne działanie! Piotr Cykowski z Akcji Demokracji

PS. Politycy PiS-u zaatakowali RPO po tym, jak państwowa telewizja „ujawniła” jego powiązania z zagranicznymi ekspertami praw człowieka ONZ. Adam Bodnar jest wybitnym ekspertem, współpracował m. in. z ONZ-owskim Funduszem na rzecz Ofiar Tortur. Takie „powiązania” to chluba i obowiązek eksperta w dziedzinie praw człowieka. To też świetny urzędnik dlatego napisz e-mail w obronie jego działań przed atakami polityków.

Akcja Demokracja buduje ruch ludzi zaangażowanych w ważne dla nich sprawy. Wykorzystując nowe technologie dajemy możliwość działania na rzecz lepszego, bardziej sprawiedliwego, polskiego społeczeństwa.

– Nie pozwólcie na dalsze bezprawie – taki wysłaliśmy mail i taką otrzymaliśmy odpowiedź: Dziękujemy za napisanie do posłów i posłanek! Nie pozwolimy, by nasze instytucje były jawnie niszczone bez głosu sprzeciwu ze strony społeczeństwa. Dziękuję, że działasz z nami! Piotr Cykowski z Akcji Demokracji

Wykopki smoleńskie cd.

2014_09_19_Pawłowscy_6930Inne nurtujące mnie pytanie dotyczy potrzeby ekshumacji wszystkich, prócz skremowanych, ciał osób smoleńskiej katastrofy, czyli tego, co można znaleźć po sześciu latach od ich pochówku Oto ma się odbyć 83 ekshumacji. Tak wiem, w katastrofie 10 kwietnia 2010 r. zginęło 96 osób, ale 4 ciała na życzenie rodzin skremowano, a 9 sekcji przeprowadzono już wcześniej, też na życzenie rodzin, które chciały potwierdzenia, że w trumnach faktycznie znajdują się dane ciała (w trzech grobach zwłoki były pomylono). Przy okazji tych sekcji, prócz badań genetycznych, dokonano też oględzin zwłok pod względem odniesionych obrażeń, szukano śladów eksplozji oraz pobrano materiał do badań toksykologicznych. I co? I niczego niewłaściwego nie znaleziono – obrażenia były typowe dla ofiar wypadków lotniczych; śladów materiałów wybuchowych nie było; nie udało się potwierdzić, iż badane osoby zostały zastrzelone albo otrute.

Jako ciekawostkę proszę potraktować fakt, że wybitny specjalista od medycyny sadowe (przeprowadzał ekshumacją Johna Kennedy’ego) – prof. Michael Baden, któremu prawdopodobnie prokuratorzy w 2012 r. zabronili udziału w ekshumacji Anny Walentynowicz, dziś choć w 14-osobowym zespole biegłych, mających badać wydobyte ciała, są obcokrajowcy, to Jego wśród nich nie ma, gdyż nie został zaproszony, bowiem w czasie wcześniejszego pobytu w Polsce, mimo usilnych starań pisuarów bronił się rekami i nogami przed wydawaniem pochopnych, niepopartych dowodami sądów. A tego właściwie od Niego i od dzisiejszych biegłych się oczekuje.

A wracając do realizowanych obecnie ekshumacji warto zwarzyć i to, że wysoce wątpliwe jest dziś potwierdzenie, czy też zaprzeczenie teorii zamachu. Co prawda ślady materiałów wybuchowych zostają przez jakiś czas na odzieży ofiar, ale zmarłych pod Smoleńskiem chowano przecież w innych ubraniach i obuwiu niż te, w których zginęli. Zresztą po sześciu latach niewiele można znaleźć. Niekiedy zostaje tylko szkielet, a wtedy można ewentualne ustalić wlot i wylot kuli, czy charakter odniesionych urazów. A badania toksykologiczne – czy ofiar katastrofy nie otruto albo nie odurzono środkami chemicznymi? Trucizny przechowują się w ludzkich szczątkach różnie – jedne wiele lat, a inne znikają szybko. Jednak problemem jest to, że prokuratorzy zajmujący się teraz tym śledztwem nie mają nawet najmniejszego dowodu wskazującego na zamach. Dobrze znają przyczyny katastrofy i przyczyny, dla których osoby te straciło życie.

No i trzeba tu zaznaczyć, że ekshumacje zwłok po wielu latach od pochówku dokonywane na zlecenie prokuratury zdarzają się bardzo rzadko – podyktowane są pojawieniem się w śledztwie nowych okoliczności. O co więc tym razem chodzi? Może jedynie o ustalenie tożsamości ofiar w poszczególnych trumnach, gdyż rosyjscy biegli dokonujący sekcji zaraz po katastrofie mogli i popełnili wiele pomyłek. Ale czy naprawdę o to?

– Zastanawiam się, dlaczego nikt nie podejmuje tematu możliwej prowokacji polegającej na podłożeniu podczas badań jakiegoś materiału wybuchowego uzasadniającego zamach – pisze Pilny czytelnik J.W. (tak się podpisuje). Ale ja mam nadzieję, że nie o podrzucenie „dowodów” tu chodzi, co oczywiście jest możliwe, ale raczej nie wchodzi w grę? Ale że dowodów na zamach znaleźć się nie da, a tego jestem pewien, będzie można robić polityczny szum wokół „zamiany ciał”, czy też snuć inne sensacyjne teorie, które dałoby się potwierdzić, gdyby sekcji zwłok dokonano zaraz po ich przywiezieniu do Polski. A ewentualnych winnych zaniedbań i zaniechań, czy też chcących ukryć swe niecne czyny się wskaże i ewentualnie ukaże.

Pozostaje jeszcze problem kosztów, które my podatnicy poniesiemy za tę PiSowską zabawę trumnami: ekshumacje, obecności przy tym wymaganych prawem osób, zabezpieczenia terenu przez policję, drewniane skrzynie, worki ze sztucznego tworzywa, w które będą wkładane trumny, przewóz specjalistycznymi pojazdami do zakładów medycyny sądowej (karawany), oględziny szczątków pod nadzorem prawnie określonych osób, badania tomografem (przedwczoraj to usłyszałem), nowy sarkofag, bo stary uszkodzono podczas ekshumacji (dziś o tym doniosły media). ekspertyzy, nagrania i sporządzanie protokołów, ponowne złożenie szczątków do trumien (głównie nowych), przewóz na miejsce pochówku i pogrzeb – to wiele, wiele milionów złotych.

Na dodatek nie wiadomo czy prokuratorom nie wpadnie do głowy po jakimś czasie myśl, by ponownie dokonać ekshumacji, bo coś tam, coś tam jeszcze… Ośmielam się więc zasugerować rodzinom, by przed ponownym pochówkiem zdecydowały się na skremowanie szczątków swoich najbliższych, bowiem do urny z prochami nie będą chyba zaglądać? Bo i po co?