Walczę o Polskę i prawo cz. 3

SONY DSC Ustawa „kagańcowa” weszła w życie (vide poprzedni wpis), więc TSUE może uznać, że udaremnia ona wykonanie jego wyroku w sprawie legalności neoKRS i Izby Dyscyplinarnej, i nałożyć na Polskę karę pieniężną. Potem kolejne kary i tak do skutku, czyli do wykonania wyroku. Oczywiście PiS może je zbojkotować i nie zapłacić. Ale to będzie kolejnym argumentem w postępowaniu przeciw Polsce o naruszenie zasad praworządności.

I może tak od razu nie wyrzucą nas z Unii, ale całkowicie zmarginalizują – staniemy się ciałem obcym. Wygląda jednak na to, że PiS gotów jest ryzykować wszystko, łącznie z utratą unijnych dotacji i europejską marginalizacją – tej wojence z sędziami podporządkował całą polską politykę wewnętrzną i zagraniczną.

Dobrym tego świadectwem jest zachowanie pisowców – prominentnych posłów, w Parlamencie Europejskim. Oto w akompaniamencie krzyków o zdradzie, donoszeniu i kłamstwie, w „patriotycznym uniesieniu”, eurodeputowani z partii rządzącej w Polsce, obrażali polskich sędziów i prokuratorów zaproszonych na spotkanie członków Komisji Wolności Obywatelskich w Parlamencie Europejskim – miast merytorycznych wypowiedzi, podały inwektywy, tak że zagraniczni uczestnicy byli zaszokowani, reagowali z irytacją lub z przygnębieniem. Zdumieni tym, iż Polska – piąty kraj Unii co do liczebności mieszkańców i o odpowiedniej sile głosu w Radzie UE oraz innych instytucjach; kraj dla rozwoju, którego przeznaczano najwięcej pieniędzy ze wspólnego europejskiego budżetu; państwo, w którym pokładano wielkie nadzieje – podczas tej sesji w Strasburgu pokazała swoje wyjątkowo ponure, wykrzywione oblicze.

A tu przed Europą stoją niemałe problemy. Państwa tego kontynentu wspólnie poszukują sposobów na ich rozwiązanie: klimat – trwają negocjacje budżetowe w sprawie przeznaczenia pieniędzy mających mobilizować państwa członkowskie UE do transformacji energetycznej na nisko – lub bezemisyjną; gwałtowny rozwój nowych technologii – szansa na postęp, ale też zagrożeniem dla naszej prywatności i miejsc pracy; drastyczne różnice w zamożności i poziomie życia obywateli Unii – jak je zatrzymać; pokój społeczny – jak go zabezpieczyć; manipulacja informacjami – jak dać im odpór; bezpieczeństwo – jak je zapewnić przy rosnących napięciach na Bliskim Wschodzie; kryzys demograficzny – nie da się zatrzymać migracji wewnątrzeuropejskiej i zewnętrznej.

Czy jesteśmy na to przygotowani? A przecież te problemy – tematy, mają zasadnicze znaczenie również dla obywateli Polski. Możemy im stawić czoła tylko jako dobrze zorganizowana europejska wspólnota, dzieląca te same wartości i szanująca wspólne prawo. A co chrzani jeszcze prezydent, co pieprzą inni pisowscy prominenci z prezesem Polski na czele? Szkoda słów. A przecież osłabianie wspólnych zasad państwa prawa, brak szacunku i przestrzegania sakramentalnego w demokracji trójpodziału władzy – niezależnego od rządzących i kogokolwiek innego systemu sprawiedliwości, to niszczenie Wspólnoty Europejskiej. Kto niszczy niezawisłość sądownictwa, ten niszczy Unię Europejską – mówiono wielokrotnie podczas Marszu Tysiąca Tóg, też przez zagranicznych uczestników.

Czemu o tym piszę i to nie po raz pierwszy? Chcę to jakoś usystematyzować, zrozumieć, nawet siebie przekonać, że to nie wynik zacietrzewienia; że nie bronię kastowych interesów; że to wszystko dla dobra „szarego” obywatela, któremu przyjdzie walczyć o sprawiedliwość, o Polskę. Ale sam już nie wiem, jak długo jeszcze uda się ratować Polskę przed tymi, którzy – ogarnięci żądzą niekontrolowanej władzy – chcą ją osamotnioną zostawić na łasce lub niełasce jej wrogów. A przecież tych nie brakuje.

I też chcę wskazać na 11 punkt Dekalogu: Nie bądź obojętny – dobrze skorzystaj z jeszcze demokratycznych wyborów, bowiem kartka wyborcza w twoim reku jest niezłą bronią, ma wielką moc. Możesz przy jej pomocy odsunąć od władzy, tych którzy dzielą i stygmatyzują poszczególne grupy społeczne; którzy są symbolem dziejącego się aktualnie w Polsce zła, tych prawnych frankensteinów. Więc… Nie bądź obojętny kiedy panoszy się zło  pod postacią PiS i obecnego jeszcze prezydenta.

Walczę o Polskę i prawo cz. 2

SONY DSC W „prawnej” rozgrywce PiS wystrzelił kolejny (vide poprzedni wpis) pocisk – pisowcy, przy wsparciu Trybunału Konstytucyjnego, próbowali zablokować zwołane przez Pierwszą Prezes SN obrady. Marszałkini Sejmu – skierowała do TK wniosek o rozstrzygnięcie, nieistniejącego w rzeczywistości, sporu kompetencyjnego między Sejmem a SN. I to samo uczyniła grupa posłów ze wsparciem jeszcze prezydenta, więc prezeska TK zawiadomiła Prezes SN, że planowane posiedzenie połączonych izb SN będzie nieważne. Na to Prezes SN stwierdziła, że nie istnieje spór kompetencyjny między Sejmem i prezydentem a SN i zwołała posiedzenie trzech izb Sądu Najwyższego – Izby Cywilnej, Izby Karnej oraz Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, bez neosędziów powołanych przez neoKRS, dotyczące legalności wyboru sędziów powołanych przez neoKRS.

Precyzując, chodziło o odpowiedź na pytanie czy zasiadanie w składach sędziowskich osób wyłonionych przez neoKRS nie prowadzi do naruszenia, między innymi, przepisów Konstytucji RP, Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności czy Karty Praw Podstawowych – dotyczy sędziów Izb Dyscyplinarnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, powołanych w ostatnich miesiącach.

To jeszcze nie wszystko. PiS uruchomił jeszcze jedną broń. Oto pisowski Trybunał Konstytucyjny ma orzec, w odpowiedzi na pytanie prawne Izby Dyscyplinarnej SN, czy jeśli sędzia został powołany przez prezydenta, to wolno kwestionować jego powołanie. Czyli trwa szermierka na orzeczenia. Rządzący chcą przekonać suwerena, że w prawie nic nie jest z góry prawdą czy fałszem, wszystko zależy od interpretacji, a tę dopasowuje się do potrzeb; że prawo nie opiera się na uniwersalnych wartościach, lecz służy określonym interesom, więc powoływanie się na „standardy” jest tylko chwytem w prawnej nawalance.

Trybunał Konstytucyjny spełnił życzenie prezesa Polski – podjął decyzję (już opublikowaną w Monitorze Polskim) o zastosowaniu zabezpieczenia (trzech sędziów złożyło zdanie odrębne): wstrzymał stosowanie uchwały połączonych izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia, do czasu aż rozstrzygnie wniosek marszałek Sejmu w sprawie sporu kompetencyjnego, którego w rzeczywistości nie ma. Na dodatek zawieszenie obowiązuje z mocą wsteczną – od dnia podjęcia przedmiotowej uchwały przez SN. Przewodniczącą składu orzekającego była obecna szefowa TK – Pani magister, a sprawozdawcą Pani profesor – świeżutka członkini tego gremium, ta co to przed wyborem na tą funkcję zapewniała opozycję, że jej jeszcze pokaże na co ją stać. I pokazała! Komunikat Trybunału uzupełniono stwierdzeniem, iż kompetencja do orzekania przez sędziego, powołanego przez prezydenta na wniosek obecnej KRS nie może być ograniczana oraz że orzeczenia wydane przez składy orzekające, w których zasiadali tacy sędziowie, mają moc obowiązującą. A co na to SN? Jeszcze nie wiem.

A tak naprawdę to ustawą „kagańcową” władza chce uniemożliwić sędziom orzekanie o prawidłowości powołania sędziów (vide na nową definicja sędziego sprzeczną z prawem i zdrowym rozsądkiem, iż sędzią jest ten, kogo powoła i zaprzysięgnie prezydent). I to ma kończyć wszelką dyskusję.

Mam jednak nadzieję, że uchwalanie przez PiS i jego TK sprzecznych z polskim i europejskim porządkiem prawnym przepisów (wszystkie ustawy „reformujące” sądownictwo wprowadzane przez PiS, w tym „ustawa kagańcowa”, sprzeczne z ratyfikowanymi przez Polskę konwencjami i standardami ustanowionymi przez orzecznictwo międzynarodowych trybunałów), nie odbierze sędziom mocy orzekania. Będą to czynić, powołując się bezpośrednio na konstytucję i prawo UE. I nie będą się stawiać przed Izbą Dyscyplinarną, która nie jest sądem. I to tym bardziej, gdy Trybunał Sprawiedliwości UE na wniosek Komisji Europejskiej zawiesi jej działanie.

Zresztą władza też już wie, że nie ma sensu bawić się w kontrargumenty „prawne”, bowiem nimi już nikogo nie przekona, więc miast przekonywania na gruncie prawa, przekonuje na gruncie godnościowym – posługuje się propagandą, wzbudza „słuszny gniew” suwerena – jeszcze prezydent już wezwał do potępiania sędziów i prosił o pomoc górników w walce z „nadzwyczajną kastą”. Włączyła się w to zbożne dzieło, co oczywiste, też TVPiS (do tego jeszcze powrócę). Cdn.

Walczę o Polskę i prawo

SONY DSC Senacka opozycja doprowadziła, po wszechstronnej debacie, podczas której swe poglądy zaprezentowali eksperci z całej Europy, a opinię Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE oraz po zapoznając się ze stanowiskiem Komisji Weneckiej – do odrzucenia tzw. ustawy kagańcowej.

Oczywiście zdominowany przez PiS Sejm ustawę tę przyjął, co jest równoznaczne z odrzuceniem uchwały Senatu. Trudno. Takie wilcze prawo pisowskiej większości, która nie liczy się z niczym i nikim prócz prezesa Polaki. I nie ma wątpliwości, że przyjęci tej ustawy znacząco wpływa na losy Polski i jej obywateli – jest batem na sędziów kwestionujących upolitycznioną KRS – utrudni badanie niezależności sądów obsadzonych z jej udziałem.

A jednak praca Senatu nie poszła na marne – była lekcją jak należy uczciwie stanowić prawo. I dobrze, że nie zdecydowano się na wnoszenie dziesiątek poprawek, na które chyba PiS liczył, i które, te zasadnicze, mógłby ostentacyjnie odrzucić, a nieistotne przyjąć, „okazując tym dobrą wolę” wobec unijnych instytucji i OBWE.

Jednak wszystko wskazywało na to, że Komisja Europejska zaskarży tę ustawę do Trybunału Europejskiego UE i tak się stało, bowiem już wcześniej wniosła o „zamrożenie” działania Izby Dyscyplinarnej SN do czasu osądzenia przez Trybunał jej skargi na legalność działania tej Izby, a ustawa „kagańcowa” przewiduje dalsze represje dyscyplinarne dla sędziów.

Co więc dalej? Oto TSUE może: wydać postanowienie „zamrażające”. Ale PiS raczej tego postanowienia nie uzna i Izba Dyscyplinarna SN będzie działać nadal – wzywać sędziów na rozprawy, zaś oskarżeni sędziowie nie będą się przed nią stawiać, bowiem oznaczałoby to naruszenie obowiązującego prawa – orzeczenia TSUE.

Zresztą sędziowie już wcześniej rozpoczęli proces wygaszania Izby Dyscyplinarnej. Oto Sąd Dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu orzekł, że rzecznicy dyscyplinarni przy ministrze sprawiedliwości bezprawnie kierują do Izby Dyscyplinarnej sprawy przeciw sędziom rejonowym i okręgowym, bowiem według pisowskich przepisów w pierwszej instancji sądzić tych sędziów mają sądy dyscyplinarne przy sądach apelacyjnych, a te są pomijane – sprawy od razu trafiają do Izby Dyscyplinarnej SN.

Oto w reakcji na wyrok TSUE w sprawie konieczności zbadania przez sądy polskie legalności powołania neoKRS i Izby Dyscyplinarnej SN, a co za tym idzie, wszystkich sędziów powołanych z udziałem tej KRS,  Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN (złożona wyłącznie z neosędziów), orzekła, że… chcąc zanegować prawidłowość nominowania sędziego przez KRS, trzeba wykazać, że w jego konkretnym przypadku są fakty wskazujące na brak bezstronności w postępowaniu przez KRS. Orzeczenie to ma moc zasady prawnej i miało obowiązywać wszystkie składy Sądu Najwyższego, chociaż jest sprzeczne z wyrokiem TSUE.

W tej sytuacji na 23 stycznia wyznaczono posiedzenie połączonych Izb SN: Cywilnej, Karnej i Pracy, aby odpowiedzieć na pytanie prawne pierwszej prezes SN dotyczące legalności powołań sędziowskich z udziałem neoKRS. Wcześniej osiem takich pytań prawnych przesłali do SN sędziowie sądów apelacyjnych. Uchwała połączonych Izb SN „zniosła” uchwałę siedmiu sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej.

Ale w odwodzie PiS ma ustawę „kagańcową”, która w ogóle zabrania badania legalności powołań sędziowskich. Cdn.

Słowa i czyny Cd.

SONY DSC Przyjrzyjmy się dalszym (vide poprzedni wpis) pisowskim czynom – stopniowemu, rzeczywistemu wyprowadzaniu Polski z Unii.

Polexit medialny. Obrazuje go pisowska propaganda deprecjonowania Unii: wyprowadzenie flagi Unii przez byłą premier; nazywanie jej „unijną szmatą”; straszenie wspólną europejską walutą, kpiny z „wyimaginowanej wspólnoty” i porównanie członkostwo w UE do utraty niepodległości w wyniku zaborów, gdyż o naszych sprawach „decyduje się gdzieś daleko” i „tam zabiera się pieniądze, które my wypracowujemy” (vide jeszcze prezydent i kandydat PiS na drugą kadencję); twierdzenie, że pozyskane z Unii fundusze (drobne 110 mld euro od 2004 r. na czysto) wystarczają jedynie do „odnawiania chodników”, a tak w ogóle to Polska jest płatnikiem netto w Unii, co jest totalną bzdurą (vide jeszcze pisowski premier), Ot takie codzienne pranie mózgów przez prominentów PiS i „narodowe” media publiczne, portretujące Unię jako niewydolny, biurokratyczny twór, nieprzychylny Polsce, aktualnie oskarżany o podwyżki cen energii i zamysł niszczenia naszego energochłonnego przemysłu  oraz :dobrem zmiany w sądownictwie.

Polexit geopolityczny. Polska odzyskała suwerenność. Nasze bezpieczeństwo i dalszą suwerenność oraz szanse cywilizacyjne zapewnia nam członkostwo w WE i NATO. A tu za „obronność” wzięli się pisowscy ministrowie. Przejawiło się to (przejawia) w najściu na centrum kontrwywiadu NATO w Warszawie i wysyłaniu na emeryturę najlepszych generałów; trwonieniu pieniędzy na obronę terytorialną, miast na profesjonalną armię; w spieszonej husarii, helikopterach defiladowych, przemalowywaniu bezużytecznych hełmów; realizowaniu zakupów z wolnej ręki, bez śladu pożytków dla naszego przemysłu obronnego. W wyniku tego w rankingu siły militarnej Polska spadła z 18. miejsca w 2014 r. na 24. w roku 2018.

Można by tych „czynów” zaprezentować jeszcze więcej, ale i powyższe wystarczą by zasadnie stwierdzić, że pisowska Polska wchodzi na kurs kolizyjny z Unią, prowadzący do samowykluczenia się z rodziny narodów demokratycznych, do „wypierpolu”, za który, co jest oczywistą oczywistością, PiS oskarży Unię.

Jak temu przeciwdziałać? Wykorzystać jeszcze funkcjonujące elementy demokracji – pierwszy, to wykopanie na aut jeszcze pisowskiego prezydenta w majowych wyborach, a drugi, to zrobienie tego samego z cała pisowską zjednoczoną prawicą, jeśli nie w przyśpieszonych, to w normalnych wyborach parlamentarnych.

Słowa i czyny

SONY DSC PiS mówi, że nie dąży do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej (słowa), ale skutki jego polityki i ich odbiór w Europie, wskazują na coś odwrotnego (czyny). W tej sytuacji nawet bez zadeklarowania (słowa) polexitu może dojść do „wypierpol” (czyny).

Oto znaczna (jeszcze) większość Polek i Polaków nie chce opuszczenia UE, więc rządzący nie mówią wprost o wyprowadzce z Unii. Ba, okresami nawet wyznają jej miłość (vide kampania do Parlamentu Europejskiego w maju 2019 r.), a w rzeczywistości trwa cicha, na wiele sposobów, wyprowadzka Polski z Unii – demolowanie zasad ustrojowych obowiązujących we wspólnym europejskim domu, bowiem te unijne zasady przeszkadzają pisiakom w urządzaniu Polski po swojemu.

Przyjmy się więc tym czynom – stopniowemu, rzeczywistemu wyprowadzaniu Polski z Unii.

Polexit ustrojowy. Polska została przyjęta do Unii, gdyż spełniła warunki członkostwa – „kryteria kopenhaskie”. Ale PiS zamienia liberalną demokrację w atrapę tego ustroju i krok po kroku rozmontowuje państwo prawne: łamanie konstytucji, demontaż TK, ignorowania Komisji Weneckiej, zniszczenie służby cywilnej, wypartej przez nomenklaturę PiS, ostrzeliwanie samorządów lokalnych, niszczenie wolnych mediów i organizacji pozarządowych, zamach na niezawisłe sądownictwo. Tak, Polska PiS przestała być krajem praworządnym, respektującym zasadę trójpodziału władzy. Lekceważy wyroki unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Jej KRS, właściwie neoKRS, została zawieszona w europejskiej sieci krajowych rad sądownictwa; mamy kłopoty z ekstradycją do Polski wskazanych osób; zagrożone są fundusze europejskie na lata po roku 2020, te związane z praworządnością; niezależni sędziowie są zniesławiani i represjonowani. A kolejnym krokiem wypisywania się Polski z przestrzeni prawnej – ustrojowy polexit, jest tzw. ustawa kagańcowa kneblująca sędziów.

Polexit klimatyczny. Parlament Europejski w grudniu minionego roku przyjął długofalową strategię walki o klimat, zmierzającej do neutralności klimatycznej w roku 2050. A Polska? Jako jedyna jej nie przyjęła, wmawiając suwerenowi jak wielki to sukces. Oczywiście, że koszty tego poniesie całe polskie społeczeństwo. Jeszcze nigdy ta europejska strategia nie rozmijała się tak bardzo z realiami Polski PiS. Wcześniej – dla celu określonego do roku 2020 r. dla energii odnawialnej, była zgoda, by Polska realizowała cele Unii w swoim tempie, ze wsparciem funduszy pomocowych. A jednak „dobra zmiana” zniweczyła cierpliwe i długotrwałe wysiłki poprzedników, by dostosować naszą energetykę do realiów XXI w. –  walka z wiatrakami lądowymi, w efekcie czego zmalała moc energii odnawialnej i oddaliliśmy się od unijnych celów; jeszcze większe uzależnienie od importu rosyjskiego węgla, czego wynikiem jest i to, że ceny hurtowe energii poszły w górę, czego koszty poniesie każdy z nas w złotówkach i poprzez życie w smogu. Istnieje więc ryzyko, że PiS wypisze Polskę z programu osłonowego dla gospodarki, określonego na 100 mld euro. Cdn.

Nie mogę już znieść tych ciągłych kłamstw

SONY DSC Pisowski w zasadzie Sejm RP włączył się do rosyjsko-polskiego sporu o odpowiedzialność za wywołanie II wojny światowej. Zapowiedziano też wypowiedź prezydenta na ten temat w czasie obchodów wyzwolenia Auschwitz. Ale już teraz w jego wystąpieniach znajdziemy taki oto passus: Rosja, w 1939 r. razem z hitlerowskimi Niemcami napadła na Polskę, dokonała rozbioru naszego kraju wtedy i de facto współumożliwiła Niemcom późniejszą realizację Holokaustu.

No cóż, to towarzystwo na każdym kroku kłamie i robi suwerenowi wodę z mózgu. Przy okazji wspomnianego sporu – propagandowej wojenki polsko – ruskiej na temat przyczyn i skutków drugiej wojny światowej, w której obie strony oskarżają się o antysemityzm, w polskich mediach ukazała się informacja, iż… Polska przed wojną przyjmowała pod ochronę także prześladowanych Żydów z Niemiec.

To typowo pisowska wykładnia niewygodnych faktów. A są one takie, że nie chodziło o niemieckich Żydów, tylko o obywateli polskich mieszkających w III Rzeszy.

Oto hitlerowcy wysiedlili Żydów – obywateli polskich, nad polską granicę. Tu czekali oni pod gołym niebem, bowiem Polska nie chciała wpuścić własnych obywateli mających oczywiste prawo wjazdu do ojczyzny. Po jakimś czasie, pod naciskiem zachodniej opinii publicznej, przyjęła, ale wpierw umieściła te tysiące wysiedlonych w polskim obozie koncentracyjnym w Zbąszynku.

I żeby było jeszcze „śmieszniej”, winnym za ten stan rzeczy pisowska propaganda uczyniła Związek Radziecki, który… doprowadził do utraty przez nasze państwo zdolności ochrony wszystkich swoich obywateli.

Mamy tu do czynienia z kolejnym kłamstwem, bowiem Polska swą zdolność do chronienia obywateli straciła na trzech czwartych terytorium już przed 17 września 1939 r.

Nie sposób wszystkie te kłamstwa śledzić i prostować, tyle tego jest. Ale coś trzeba. Jednak nie mnie to czynić. Myślę, że to też rola pisowskiej opozycji i niezdominowanych jeszcze przez zjednoczoną prawicę mediów. A te muszą to czynić natychmiast. Co mam na myśli?

Oto dziennikarz rozmawia na wizji czy fonii z takim osobnikiem. Coś zarzuca jego formacji. A ten sypie argumentami uzasadniającymi, czy też usprawiedliwiającymi, dane stanowisko. Dziennikarz nie jest omnibusem, więc często fałszywe fakty i tezy pozostają bez odpowiedniego sprostowania. Proponuję więc zapewnienie w czasie takiej audycji dyżurów telefonicznych odpowiednich specjalistów, też z ewentualną możliwością wejścia ich na wizję. I wtedy prowadzący mówi. Ok., zobaczymy co na ten temat ma do powiedzenia taki to a taki specjalista i do niego zwraca się o, powiedzmy, komentarz. I wtedy można, ewentualnie, takiemu osobnikowi publicznie zarzucić mijanie się z prawdą, półprawdę, czy ewidentne kłamstwo. Tak to widzę. A Wy macie jakieś pomysły?

Wojenki polsko – ruskiej ciąg dalszy Cd.

SONY DSC W opinii Churchilla wówczas, a Kissingera 40 lat później (vide poprzedni wpis), w sytuacji z września 1939 r. nie pojawia się nawet ślad supozycji, że bez tego paktu wojna by nie wybuchła, a do Holokaustu by nie doszło. U nikogo zresztą, poza Polską i kilkoma jej sąsiadami nad Bałtykiem, taka supozycja się nie pojawiła – a i ta dopiero w kilka dziesięcioleci po wojnie.

Również marszałek Rydz-Śmigły, gdy 17 września w rozkazie do wojska stwierdzał: – Z Sowietami nie wojujemy i nie spowodował naturalnego w przypadku agresji wypowiedzenia Związkowi Radzieckiemu wojny, kierował się zapewne nie tylko opinią zachodnich sojuszników, ale też świadomością, że polsko-niemiecka kampania jest już definitywnie przegrana i liczyć można tylko na ogólny wynik wojny.

Tak, ówczesne rządy mocarstw zachodnioeuropejskich, zaangażowane w wojnę przeciw Niemcom, oraz administracja USA traktowały pakt radziecko-niemiecki jako taktyczne i czasowe przymierze dwóch wrogich państw.

Przemawiały za tym liczne fakty, poczynając od korekty osławionego tajnego protokołu. Początkowa wersja zaproponowana przez Niemcy była strategicznie niekorzystna dla Związku Radzieckiego. Oferowała mu Polskę aż po Wisłę, ale w strefie wpływów niemieckich pozostawiała oskrzydlające tę ofertę państwa nadbałtyckie i Rumunię. Korekta radziecka z 28 września pozostawiała Niemcom prawie całą etniczną Polskę, ale zagarniała kraje nadbałtyckie i Mołdawię. Nie była więc dla Niemiec korzystna. W rok później rozmowy berlińskie Mołotowa z Hitlerem zakończyły się wyłącznie długą listą nieporozumień. Konflikt wisiał na włosku. Ale Stalin uporczywie łudził się, że ma czas do 1943 r. Jego sztaby szykowały na ten okres plany antyniemieckiej ofensywy. A jednak rzeczywiste wydarzenia dowiodły, że w tym czasie Armia Czerwona nie była przygotowana ani do ataku, ani do obrony.

A pomysł oskarżenia ZSRR o wspólne z Hitlerem zaplanowanie i wywołanie II wojny światowej jest produktem zimnowojennej propagandy. Jest on przez Rosję poradziecką traktowany jak obelga i odrzucany przez wszystkie, nawet antyputinowskie ugrupowania.

Gdyby ograniczyć się do faktów bezspornie obciążających ZSRR: wiarołomne zerwanie paktu o nieagresji, agresja i zabór części terytorium Polski oraz późniejsze prześladowania Polaków, byłaby jakaś szansa skłonienia strony rosyjskiej do ekspiacji – jej zapowiedzi znajdziemy w postawach Gorbaczowa i Jelcyna. Jednak tu przesada skonfrontowała się z też z przesadną odpowiedzią. Na domiar złego rażący polonocentryzm tej instrumentalnej historiozofii sprawił, że mało kto w świecie polskie oficjalne stanowiska popiera – z liczących się historyków XX wieku – nikt.

Na to nakładają się i takie fakty. Oto okazało się, że wojny z hitlerowską Rzeszą nie da się wygrać bez ogromnego wysiłku ludzkiego. M.in. dlatego prezydent Roosevelt w 1942 r. powziął najważniejszą strategiczną decyzję tej wojny: wygrać w Europie z Niemcami sojuszem amerykańskiej potęgi gospodarczej i rosyjskiej potęgi ludzkiej. Na polu boju poległo ponad 8 milionów czerwonoarmistów oraz  ok. pięciu milionów niemieckich żołnierzy, z tego na wschodzie 80% składu osobowego Wehrmachtu. A Związek Radziecki okazał się sojusznikiem wiernym, odpornym na pokusę zawarcia odrębnego pokoju, czego konsekwencją była Jałta i jej propagandowa otoczka.

Wojenki polsko – ruskiej ciąg dalszy

SONY DSC Widać, że wojna informacyjna z Rosją o prawdę historyczną dopiero się rozkręca. Już jest ostro, a to dopiero początek. Myślę, że można liczyć na jeszcze więcej. Włączyłem się do niej tekstem: Co z paktem Ribbentrop-Mołotow? (vide wpis z 16 i 17.01.20 r.

Komentarz do niego napisał dziennikarz i mój dobry kolega z Łodzi: Drogi Józefie. Niestety nie mogę się z Tobą zgodzić gdy piszesz: „że pakt ten był… decydującą przesłanką, warunkiem, czy wręcz powodem wybuchu II wojny światowej, niewiele ma wspólnego z prawdą historyczną.” Być może dla Polski rzeczywiście los był już przesądzony i z paktem, czy bez niego czekała nas klęska. Ale reszta krajów Europy podbitych przez Niemców pod przywództwem Hitlera – to już jest ściśle związane z obowiązywaniem tego paktu. Bez niego albo było to niewykonalne, albo cholernie trudne. Dywizje które musiałyby stać na wschodniej granicy Rzeszy mogły być użyte do podbojów. Bez paktu Wehrmachtowi brakowałoby około 20 dywizji – a to stawiało pod znakiem zapytania skuteczną wojnę na zachodzie. Poniekąd o tym piszę tu:  https://www.salon24.pl/u/murynowicz/630594,dwie-wojny pozdrawiam Cię serdecznie.

Zareagowałem nań takim oto wpisem: Ale różnimy się pięknie. Ja odwołuję się na opracowań historyków angielskich i amerykańskich, źle że bez odnośników, ale do mnie one przemawiają. Nie znaczy to jednak, że i tak jak i Ty można na to patrzeć. Z wyrazami szacunku i pozdrowieniami.

Uważam jednak, że winienem moim czytelnikom jakieś szersze uzasadnienie, więc to czynię.

Oto jesienią 1939 r. nikt zorientowany w polityce nie miał wątpliwości, że za rozpętanie wojny, wtedy jeszcze tylko europejskiej, jednoznacznie odpowiada hitlerowski rząd Niemiec. Zmierzał do tego konsekwentnie od 1933 r. Rządy innych państw odegrały w tym scenariuszu role wtórne – usiłowały dostosować się do sytuacji kreowanej przez politykę niemiecką, bowiem do wojny się nie kwapiły – głownie nie były do niej gotowe ani moralnie, ani militarnie. Ba, nawet znaczna część niemieckiej generalicji była wojnie niechętna – obawiała się kolejnej klęski.

Napaść na Polskę w 1939 r. została postanowiona przez Hitlera bez oglądania się na jakichś sojuszników. Dyrektywa w tej sprawie została wydana trzeciego, a sam plan podpisany siódmego kwietnia z terminem realizacji na wrzesień. Czyli klamka zapadła przy udziale tylko Hitlera na wiele tygodni przed jakimikolwiek rozmowami ze stroną radziecką.

Dziś, gdy zna się dalszy bieg wydarzeń, można kroki innych państw, takie jak: porozumienie monachijskie w sprawie Czechosłowacji, polski zabór Zaolzia czy pakt Ribbentrop-Mołotow, oceniać zdecydowanie krytycznie, ale przypisywanie tym posunięciom zamiaru wsparcia Hitlera w jego wojennych i imperialnych, a tym bardziej ludobójczych planach to intelektualne nadużycie. W każdym z tych przypadków zamiary i nadzieje, nawet jeśli mylne, były inne.

Autorzy układu z Monachium łudzili się, że tym porozumieniem powstrzymają dalszą ekspansję Hitlera. Polski rząd korzystał z okazji, aby odzyskać Zaolzie, uważane za etnicznie polskie. Ponadto sądził, że lepiej by było, aby ta ziemia dostała się Polsce zamiast Niemcom, jeśli czeską już być nie może. Paktem Ribbentrop-Mołotow Związek Radziecki według opinii Henry’ego Kissingera („Dyplomacja”) kupował 2 dodatkowe lata pokoju, zaś według opinii Winstona Churchilla wyrażonej 25 września w poufnej nocie dla członków brytyjskiego rządu jeszcze to, że… chociaż Rosja jest w najwyższym stopniu winna złej wiary (…), to jej żądanie (…) okupowania Wilna i Lwowa było uzasadnione militarnie. (…) Rosja okupowała tę linię i tę pozycję jako wróg Polski, choć mogła je okupować jako bardzo wątpliwy i podejrzany jej sojusznik. Różnica w rzeczywistości nie tak wielka jak mogłoby się wydawać. (…) Rosjanie teraz graniczą z Niemcami i te ostatnie już w żadnym wypadku tego Wschodniego Frontu zlekceważyć nie mogą. Cdn.

Uwagi do wpisu

SONY DSC Dotyczą tekstu: Co z paktem Ribbentrop-Mołotow? Cd. (vide wpis z 11.01.20 r.). Spotkał się z żywą reakcją moich czytelników. Szczególnie ten jego fragment: Kiedy w 1938 r. Hitler chciał wygnać Żydów z Niemiec, Polski rząd też szukał rozwiązania sprawy żydowskiej – starał się w Lidze Narodów o powiernictwo na Madagaskarze. Chciano tam wysłać polskich Żydów. I właśnie w tej sprawie współpracowano z Hitlerem – chciano by Niemcy poparły polski wniosek w Lidze Narodów. Pozwólcie, że  w tym miejscu nieco szczegółowiej przedstawię przebieg i sens rozmowy polskiego ambasadora w Berlinie – Lipskiego, z Hitlerem. Oto 20 września 1938 r. został on przyjęty przez Hitlera. Rozmowa dotyczyła głównie osaczanej właśnie przez III Rzeszę Czechosłowacji. Ale Hitler wspomniał też o zamiarze „załatwienia, w drodze emigracji do kolonij w porozumieniu z Polską, Węgrami, może i Rumunią, zagadnienia żydowskiego”. Na co polski ambasador odpowiedział, iż jeśli Hitlerowi uda się osiągnąć ten cel, „postawimy mu piękny pomnik w Warszawie”. Oczywiście trzeba i należy te słowa odczytywać jako czysto kurtuazyjne. Też pamiętać i o tym, że niemiecki dyktator mówiąc wtedy o „rozwiązaniu kwestii żydowskiej” nie nadawał mu tak złowrogiego znaczenia, jakie pojęcie to nabrało w trakcie II wojny światowej – w 1938 r. Hitler nie nosił się jeszcze z zamiarem wymordowania wszystkich europejskich Żydów, a plany takie – mimo popełnianych już wcześniej zbrodni – wykrystalizowały się ostatecznie dopiero po niemieckim ataku na Związek Radziecki. W przypadku Polski chodziło o to by doprowadzić do mniej lub bardziej dobrowolnej emigracji Żydów z kraju.

Uwagi jakie do mnie dotarły – te, z którymi się zgadzam, odnotuję w formie takiego oto wpisu: – Stwierdzenie, iż Prezydent Rosji… wyjął z kontekstu wypowiedź ambasadora Lipskiego dotyczącą postawienia pomnika Hitlerowi w razie, gdyby temu ostatniemu udało się załatwić zagadnienie żydowskie w drodze emigracji, nie znajduje potwierdzenia w całości tej sprawy – innego rzeczywistego kontekstu nie było. Dalej, jak to się dziś przedstawia, usprawiedliwieniem tych słów miałoby być to, że wówczas jeszcze sam Hitler nie myślał o… ostatecznym rozwiązaniu – o Holokauście, zaś politycy polscy chcieli doprowadzić do wyjazdu z kraju… pewnej części osób narodowości żydowskiej. Inaczej jeszcze. Faktycznie, zmusić Żydów do emigracji. I trzeba w tym miejscu w podniesioną przyłbicą stwierdzić, że pomysł ów niczym nie różnił się od gomułkowskiego, uważanego, i słusznie, jako antysemicki. I tak winien być odczytywany, a nie… jako nieodbiegającą od języka ówczesnej dyplomacji.

Oczywistym jest, iż wówczas Hitler nie mówił o Zagładzie, więc i ówczesny polski rząd nie mógł jej przyklaskiwać, bowiem trudno jest przyklaskiwać czemuś, co jeszcze nie istnieje, nawet w myślach i zamiarach. Co jednak nie zmienia faktu, iż nie można stwierdzić jak odniósłby się gdyby wtedy Hitler mówił o Zagładzie. Podejrzewam, że może frenetycznych oklasków by nie było, ale takie ciche, cichutkie… Kto to wie?

PS. Ciekaw jestem ile jeszcze kłamstw, niezależnie od tego kto je nam zaserwuje, padnie podczas i w związku ze Światowym Forum Holokaustu w Izraelu, który właśnie dziś inauguruje swoje obrady.

Jeszcze o ustawie represyjnej

SONY DSC O wydanie opinii w sprawie tzw. ustaw dyscyplinujących sędziów wystąpił do Komisji Weneckiej (KW) marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Komisja – uwzględniając trwający proces legislacyjny w Senacie – zdecydowała, że sprawozdawcy przygotują opinię na jej temat w trybie pilnym. I ten organ doradczy Rady Europy wydał opinię na temat polskiej nowelizacji ustaw sądowych i ocenił, że niektóre z zapisów przyjętych przez Sejm mogą być postrzegane jako dalsze osłabienie niezależności sądownictwa w Polsce.

A Komisja Europejska (KE) – jej rzecznik w specjalnym oświadczeniu zapewnił, że Komisja dokładnie przeanalizuje opinię KW i uwzględni ją w swojej ocenie oraz wskazał, iż KE domaga się, by polski rząd „prawidłowo” wdrożył zalecenia KW dotyczące nowego projektu ustawy o sądownictwie.

A ta oceniła, że wskutek nowelizacji wolność słowa w ogóle  i wolność słowa sędziów są poważnie ograniczone; że polskie sądy zostaną skutecznie pozbawione możliwości badania, czy – na mocy przepisów europejskich – sądy w kraju są niezależne i bezstronne. Apeluje więc do władz Polski o rezygnację z tak zwanej ustawy represyjnej.

W swojej opinii KW podkreśliła, że nowe przepisy dotyczące sędziów, forsowane przez rząd PiS, jeszcze bardziej podważyłyby niezależność wymiaru sprawiedliwości oraz odebrałyby polskim sądom prawo do sprawdzania, czy inne sądy są niezawisłe w świetle reguł europejskich.

W tej sytuacji polscy sędziowie są narażeni na sytuację bez wyjścia, bowiem będą poddawani postępowaniom dyscyplinarnym za działania, których wymaga od nich Europejska Konwencja Praw Człowieka, a także prawo Unii Europejskiej.

Opinia prawna KW niejako potwierdza, iż rząd PiS reformuje wymiar sprawiedliwości w Polsce tylko po to, by przejąć nad nim kontrolę. Wskazuje i na to, że od ręki usunięto ze stanowisk ponad stu niezależnych prezesów sądów, a teraz prowadzi się dyscyplinarne prześladowania ponad czterdziestu sędziów, którzy publicznie krytykowali demontaż państwa prawa albo  w swych rozstrzygnięciach powoływali się na prawo unijne.

Mimo apelu KW – wezwania polskiego parlamentu do odrzucenia tzw. ustawy represyjnej, Sejm najpewniej ją przyjmie. A to zamknie usta polskim sędziom i będzie afrontem wobec Unii Europejskiej.

Zresztą KE już wcześniej wszczęła przeciwko Polsce wiele postępowań oraz wniosła do Trybunału Sprawiedliwości UE o doraźne zamrożenie przepisów dyscyplinarnych dla sędziów. Następuje to jednak za późno. I może nie wystarczyć dla zapobieżenia likwidacji państwa prawa w Polsce.

Jak ma temu zaradzić zwykły obywatel? Najnormalniej w świecie – przy urnie wyborczej. Już podczas wyborów prezydenckich, wysyłając pisowskiego nominanta w kosmos.