Z „tęczową” Matką o pedofilii w Kościele cz. 2

SONY DSC

Dziś wokół sprawy „tęczowej” Matki Boskiej (vide poprzedni wpis) zaległa cisza (czy przed burzą), ale za to głośniej jest o totalnej wojnie z Kościołem.

Przypominam, że w 2003 r., ówczesny prymas Polski pytany czy wezwania SLD do legalizacji aborcji i związków homoseksualnych to początek wojny religijnej, tako rzekł: – O żadnej wojnie nie ma mowy, to uprawniony spór światopoglądowy w pluralistycznym ideowo społeczeństwie.

Wiele się od tamtego czasu zmieniło – niestety na gorsze, szczególnie po objęciu władzy przez PiS. Kler i klerykałowie podnieśli głowy. Wsłuchajcie się tylko w to co publicznie mówią – ta buta, to poczucie bezkarności.

I tu dochodzimy do filmu braci Sekielskich: Tylko nie mów nikomu, którego premierę okrzyknięto politycznym spiskiem. – Najpierw była przemowa naczelnego Liberté, potem tęczowa Matka Boska, a na koniec ten film – takie Triduum Paschalne. W ten oto sposób film wpisany został w kampanię wyborczą do europarlamentu, choć w żadnym wypadku nie było jego celem dostarczenie politykom wyborczych argumentów. To nie jest film polityczny. Nie może i nie powinien być podstawą do partyjnych wojenek.

Zarzuca się, że nieprzypadkowo wybrano termin premiery jego emisji – dwa tygodnie przed eurowyborami. A przecież film był gotowy tuż przed Wielkanocą, tylko że nie chciano psuć ludziom świąt dyskusjami na temat pedofilii w Kościele. Potem był długi weekend – wiadomo, wszyscy są w rozjazdach, zajęci zupełnie czymś innym. I tak naturalnym okazał się 11 maja. Nie ma w tym żadnego spisku, zaś dywagacje o tym odwracają uwagę od zasadniczego problemu – od pedofilii w Kościele.

Przed filmem – tuż przed eurowyborami, wierchuszka PiS i purpuraci pouczali nas o oczekiwanym wymiarze ideowym i moralnym Unii Europejskiej: nieusuwająca Boga i wartości chrześcijańskich; niepromująca… „zboczeń, dewiacji i wynaturzeń”; odróżniająca krzyż od hakenkreuza, nie tak jak niejaki Tusk; nie super państwo pozbawiające narody tożsamości, w którym wszyscy będą obcokrajowcami wypranymi z uczuć patriotycznych i duchowych korzeni, gdzie na wiarę ojców i piosenki ludowe będziemy głusi jak pień. Nie, nie taka ma być Unia. Polska Rejtanem się położy, a do takiego superpaństwa nie dopuści. – Będziemy budować prawdziwą wspólnotę w duchu chrześcijańskim, bowiem taką mamy misję – zapewniali pisowscy kandydaci na europosłów.

A po premierze filmu ręka podniesiona na Kościół, czyli też na Polskę, okazała się być ręką Kościoła. A jeden z jego prominentnych przedstawicieli w wygłoszonej homilii stwierdził, że w Polsce słyszy się hałaśliwe i buńczuczne „nie” wobec Boga i Kościoła, zaprzecza normom chrześcijańskiej moralności, promuje agresywny ateizm i nihilizm, na który on, człowiek wiary, nie wyraża zgody. Mówiła to osoba oskarżona w filmie o tuszowanie pedofili i ukrywanie „czarnych” pedofili. A obsesyjnie prawy i sprawiedliwy prezes Polski, ten od ręki…, grzmiał, że dość tolerancji dla patologii i żądał podwyższeniu kar za pedofilię – nawet do 30 lat więzienia. Przeczytajmy to w całości: – Spójrzmy na ten nieuczciwy atak na Kościół, partię rządzącą i katolików wszczęty… z powodu pewnego rodzaju wydarzeń, które miały miejsce w Kościele. Pewnego rodzaju wydarzeń?! Na torsje się zbiera gdy się czegoś takiego słucha.

Niemniej wg wytycznych z Nowogrodzkiej liderzy PiS oraz usłużni dziennikarze nie polemizowali z ujawnionymi faktami, nie deprecjonowali filmu. Ale co z tego, kiedy dalej wszystko szło już po staremu – odwracano kota ogonem. Cdn.

Z „tęczową” Matką o pedofilii w Kościele

SONY DSC

„Tęczowa” Maryja stała się przedmiotem zainteresowania policji i prokuratury oraz jednym z tematów najgoręcej dyskutowanych w końcówce kampanii wyborczej do Europarlamentu. Echa tego nadal nie milkną. A że przebieg zdarzeń jest ciągle dowolnie malowany zależnie od opcji politycznej, która to czyni, przedstawiam pełny rzeczywisty jej obraz.

Oto w Wielką Sobotę w jednym z płockich kościołów „udekorowano” Grób Pański w ten sposób, że krzyż otaczały tekturowe pudła – grzechy: pogarda, nienawiść, odrzucenie wiary, kradzież, LGBT i gender. Dowiedziały się o tym dwie aktywistki LGBT+, więc udały się do świątyni ze święconką, wtykając do koszyczków tęczowe flagi. Doszło do kłótni z proboszczem. Po Wielkanocy teren wokół świątyni, w tym śmietniczki i przenośną toaletę, oklejono obrazkami wspomnianej Matki z aureolę w formie tęczy.

Politycy Konfederacji – koalicji eurowyborczej bardziej na prawo od PiS, zawyli z oburzenia. Wezwany do działania minister spraw wewnętrznych pomny niedawnych zaleceń swego partyjnego pryncypała, iż ręka poniesiona na Kościół tożsama jest z podniesioną na Polskę, zadziałał. Ranną porą jedną ze wspomnianych aktywistek nawiedziła ekipa policyjna, dokonała przeszukania i rewizji osobistej, aresztowała kilkadziesiąt plakacików takich jak te wcześniej rozlepione wokół kościoła. A i Ją też zatrzymano i przewieziono do Płocka. Tam po wielogodzinnym przesłuchaniu wraz z jeszcze jedną kobietą, która sama zgłosiła się jako świadek, postawiono Im zarzuty z kodeksu karnego o obrazę uczuć religijnych.

Rzecznik episkopatu i prymas Polski mówili o profanacji, a wiele osób wspierających obie Panie, nie ukrywając swojej tożsamości, rozlepiało po Warszawie przedmiotowe plakaciki oraz niosło je podczas demonstracji w obronie oskarżonych o „nadzwyczaj ciężkie przestępstwo”.

Zastanawiające jest tu to, że wobec tych demonstrantów ani policja, ani prokuratura nie podjęły żadnych czynności, pomimo tego, że jedna z posłanek PiS się tego domagała. Zapytacie więc co tu jest grane? Co w pierwszej sytuacji obraziło uczucia religijne, zaś w drugiej już nie? Czy dorobienie Maryi aureoli w formie tęczy, czy umieszczenie takiej przeróbki na Toi Toice? A może i jedno i drugie? Kościółkowi mówią o tęczy, a minister od spraw wewnętrznych, po pójściu do głowy po rozum, o przenośnym kiblu, co w jakiś tam sposób wyjaśnia bierność policji podczas wspomnianej wcześniej warszawskiej manifestacji.

W przypadku „podróbki” aureoli nie da się tu nijak wykazać obrazy uczuć religijnych, zaś w drugim wypadku można próbować to udowodnić w postępowaniu karnym – wyjaśnić, czy mieliśmy do czynienia z winą umyślną sprawców, bowiem jeżeli nie było zamiaru bezpośredniego lub ewentualnego obrazy uczuć religijnych – co nie jest wykluczone – to postępowanie można tylko umorzyć. Pożyjemy, zobaczymy co na to sąd. Cdn.

Świątynia Szatana Cd.

SONY DSC

Świątynia Szatana (vide poprzedni wpis), jak każda religia, ma swoje dogmaty. Oto one:

  • Należy starać się działać ze współczuciem dla wszystkich stworzeń i w zgodzie z rozumem.
  • Walka o sprawiedliwość jest ciągłym i koniecznym dążeniem, które powinno dominować nad prawem oraz instytucjami.
  • Ciało człowieka jest nienaruszalne, podlega tylko jego własnej woli.
  • Należy szanować wolności innych osób, w tym wolność obrażania. Umyślne i niesprawiedliwe wkraczanie w wolność drugiego człowieka jest zrzeknięciem się własnej.
  • Wierzenia powinny dopasować się do naukowego rozumienia świata. Należy uważać, aby nie zniekształcać faktów naukowych, nie dopasowywać ich do własnych przekonań.
  • Ludzie są omylni. Jeśli więc ktoś popełni błąd, powinien zrobić wszystko co w jego mocy, aby go naprawić i zrekompensować wszelkie szkody, które tym spowodował.
  • Każdy dogmat jest przewodnią zasadą, która ma inspirować szlachetność w działaniu i myśli. Duch współczucia, mądrości i sprawiedliwości powinien zawsze przeważać nad słowem pisanym lub mówionym.

Widać tu, jak daleko odbiega ta religia od obrazu satanistów jedzących koty i przyozdobionych na ciele i odzieży odwróconymi krzyżami. Jej wyznawców trudno wypatrzyć w tłumie.

Świątyni Szatana często nazywana jest satanizmem reformowanym, bowiem odcina się od egoistycznej i hedonistycznej doktryny „tradycyjnego” satanizmu. Tę religię nie fascynują mroczne rytuały czy składanie ofiar Szatanowi.

Gdy satanizm tradycyjny propaguje idee stawiania jednostkowych potrzeb ponad społeczeństwem, to reformowany staje na straży zdrowych relacji międzyludzkich i dobra ogólnego. Mamy więc tu do czynienia ze schizmą będącą owocem ewolucji satanizmu – odpowiedzią na wyzwanie współczesnych czasów. Wyróżnikiem tej religii jest właśnie zaangażowanie polityczne, zwłaszcza na rzecz praw człowieka i sprawiedliwości społecznej.

I coś jeszcze na koniec. Oto problem popularności satanizmu dostrzega też Watykan. Zgromadzeni na rzymskiej konferencji egzorcyści tego kościoła radzili, radzili i uradzili, że Szatan zniewala serca i umysły nieletnich zwłaszcza za pomocą mediów społecznościowych. A wzrost zainteresowania satanizmem bierze się z nieograniczonego dostępu młodzieży do komputerów i smartfonów z netem, gdzie Szatan zbiera swe żniwo. No i postać diabła oswajają też niektóre seriale bagatelizujące prowadzący na wieczne potępienie wpływ igraszek z demonami.

Wszystko to dedykuję ludziom na rozdrożu i zatroskanym o swe pociechy rodzicom. Pomyślcie, co Wam zależy.

Świątynia Szatana

SONY DSC

Nie wieszczę rychłych masowych aktów apostazji z religii rzymskokatolickiej, ale po filmach: Kler i Tylko nie mów nikomu, pokazujących drugie, może nawet bardziej prawdziwe, oblicze tego Kościoła, może ktoś szuka czegoś bardziej moralnego, ciekawszego i to tym bardziej, iż są na tym świecie ludzie, którzy potrzebują utożsamienia z jakąś grupą i wartościami.

Dla nich mam propozycję. Zwróćcie się do największego adwersarza Jahwe – duszący dym kadzidła zamieńcie na „zapach siarki”, skumajcie się z Świątynią Szatana. To amerykańska organizacja, która w maja 2017 r. została oficjalnie uznana przez amerykański rząd za organizację religijną równą innym Kościołom, z prawem m.in. organizowania zbiórek charytatywnych i korzystania z ulg podatkowych.

Powstała w 2013 r. w reakcji na religiancką politykę ówczesnego rządu i jego duszny konserwatyzm. Nie, członkowie tej organizacji nie czczą diabła jako bóstwa, ale uznają tę mityczną postać za symbol oporu i wolności.

Niestety, o Szatanie niewiele wiemy. Wszystkie świadectwa na temat tego zbuntowanego anioła zaczerpnięte są z Biblii i przekazów kościelnych świętych, czyli od nieprzejednanych wrogów. A przecież naczelna zasada prawa rzymskiego poucza nas by wysłuchać także drugiej strony.

No cóż, w przypadku Szatana takiej możliwości nie mamy. Ale przykładając do Niego współczesne miary możemy domniemywać, że padł ofiarą mobbingu ze strony Najwyższego, czy też był w niebie molestowany i wkurzony tym wypowiedział Bogu posłuszeństwo. Dobrze więc nadaje się na symbol oporu wobec wszelkiej tyranii i tyrana. Nie może więc dziwić, że korzystając z utrwalonych w świadomości przymiotów tego Księcia ciemności, współcześni sataniści pragną nieść oświecenie.

Tak, misją Świątyni Szatana, tej w zasadzie ateistycznej religii, jest: zachęcanie do empatii i życzliwości między ludźmi; odrzucenie tyranii; obrona zdrowego rozsądku i sprawiedliwości oraz kierowanie się ludzkim sumieniem, by podejmować szlachetne inicjatywy wynikające z własnej woli.

I jak każda religia, także ta ma swoje dogmaty. Zaprezentuję je w następnym wpisie, czyli cdn.

Stawiam na zjednoczoną opozycję

SONY DSC

Piszę to w dzień wyborów europejskich. Nie znam jeszcze wyników.  Komu przypadnie „lepszy”? Ale niewielki odstęp czasowy między wyborami europejskimi a krajowymi sprawił, że wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego traktowany jest jako zapowiedź rezultatu wyborów jesiennych do Sejmu.

Oczywiście jakiś związek tu jest, ale bez przesady. Jednak twierdzenie, że Koalicja Europejska musi je wygrać, inaczej wszystko stracone, jest bez sensu, bowiem jeśli przegra, nawet minimalnie, to nie pozostanie nic innego, jak zakończyć tę koalicję w atmosferze wewnętrznych kłótni i wzajemnych oskarżeń. A przecież jest ona niezbędna na wybory parlamentarne. Zachęcam więc aby powyborczy poniedziałek koalicjanci nie marnowali na spory o ocenę wyników wyborów europejskich, niezależnie od tego jakie one będą, ale na umacnianiu i poszerzaniu tej koalicji.

Niech pamiętają, iż wynik eurowyborów nie zmieni faktu, że aktualnie główną linię podziałów stanowi, z jednej strony, antykonstytucyjny, eurosceptyczny i autorytarny PiS, a z drugiej – broniące konstytucji i demokracji proeuropejskie partie, które stworzyły KE oraz Wiosna i Razem; że obozy te dysponują siłą w granicach – 50 do 40% na korzyść obozu pierwszego. Tak się to mniej więcej utrzymuje od wyborów w 2015 r., które dały zwycięstwo PiS.

Nie brała w nich udziału Wiosna. Jednak dziś przewaga całej opozycji nad Zjednoczoną prawicą, co wynika z ostatnich sondaży, oscyluje wokół 7%. Ale trzeba wiedzieć, że Wiosna w niewielkim tylko stopniu sięgnęła po nowych wyborców, głównie odebrała głosy Koalicji Europejskiej, więc pozbawiona tych głosów może ona przegrać w niedzielę z PiS. I nie będzie to niczyją winą ani tragedią! I nie przesądza jeszcze o wyniku wyborów jesiennych, i to nawet wtedy gdy Koalicja wyprzedzi PiS w wyścigu do Parlamentu Europejskiego.

Ważniejszym jest tu utrzymanie Koalicji na wybory jesienne i dogadanie się z Wiosną, by też weszła w jej skład, lub tworzyła przyszłą większość parlamentarną w Sejmie. W innym wypadku, tak uważam, opozycja utoruje PiS drogę ku pozostaniu u władzy, ze wszystkimi tego skutkami dla Polski i Polaków.

By temu zapobiec opozycja już od dziś winna z Wiosną rozmawiać – ustalić, które punkty ich programów są zbieżne; które mogą być po jesiennych wyborach wspólnie i szybko realizowane. Wskazuję tu na kwestie ustrojowe – przywrócenie w Polsce podstawowych zasad i wartości demokratycznych; naprawę Trybunału Konstytucyjnego, sądów, prokuratury, służb specjalnych, mediów publicznych, służby cywilnej, zarządzania spółkami Skarbu Państwa itp.

Niedogadanie się w tych sprawach – niepoinformowanie o tym wyborców, nie tylko osłabia opozycję przed jesiennymi wyborami, ale w przypadku zdobycia większości, spowoduje spory i chaos legislacyjny. To zaś zwiększy szansę na reelekcje pisowskiemu nominatowi.

No i jeszcze to, że cała opozycja powinna postawić na Tuska – jedyna osobowość, która może zawalczyć z jeszcze lokatorem prezydenckiego pałacu.

PS. Pn. godz. 5:30 Znam już nieoficjalne wyniki polskich eurowyborów. Nie zmieniają powyższych rozważań, ale je potwierdzają, więc tekst wypuszczam.

I na Was spada odpowiedzialność

SONY DSC

Słowo na handlową i wyborczą niedzielę

Nie mam wątpliwości, że bracia Sekielscy zasługują na najwyższy szacunek za zrobienie filmu dokumentalnego o pedofilii w polskim Kościele. Szczególnie godne podziwu jest to, że film został sfinansowany z wpłat zwykłych obywateli, i że od dnia premiery można go obejrzeć w necie za darmo. Myślę, że zdobędzie wiele nagród – zasługuje na to.

Obejrzałem go w dniu internetowej premiery. Przeżyłem (we wszystkich znaczeniach tego słowa). Nie miałem większych zastrzeżeń. Ale do czasu – do usłyszenia, że jakaś dziennikarka zażądała od hierarchów, żeby… zagwarantowali jej, że… jej chłopcy, jej synowie, będą bezpieczni w każdej sytuacji: na lekcji religii, w czasie katechezy czy w czasie rekolekcji.

I wtedy uprzytomniłem sobie, że w tym filmie, brak jest odniesienia się do winy katolickich rodziców. Słyszymy w nim, jak rodzice godzili się na wyjazdy swoich dzieci z księżmi na Wyspy Kanaryjskie – bo to „wielka okazja”; jak zmuszali synów do chodzenia do Kościoła mimo ich wyraźnych protestów; jak jeden z molestowanych chłopców usiłował popełnić samobójstwo, a drugi popadł w anoreksję tak głęboką, że był bliski śmierci, ale temat współodpowiedzialności rodziców (opiekunów prawnych), na których w pierwszym rzędzie spoczywa obowiązek zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa w filmie tym się nie pojawia.

Przecież to nie osobnicy w sukienkach mają gwarantować rodzicom bezpieczeństwo ich dzieci. To rodzice mają chronić dzieci przed niebezpieczeństwami, także tymi grożącymi ze strony funkcjonariuszy Pana B.

Przecież to często rodzice wpychają dzieci w ręce księży – rzeczywistych czy zastępczych pedofili, pozwalając na to, żeby tworzyli z nimi intymne relacje, nad którymi w żaden sposób nie mają kontroli. Tym samym nieświadomie, a czasami nawet świadomie, pozwalają obcym mężczyznom, na bardzo brutalne wkraczanie w sferę intymności dziecka.

A dzieje się to nie tylko wtedy, kiedy mamy już do czynienia z molestowaniem, ale nawet wtedy, kiedy pozwalamy sukienkowym na zadawanie naszemu dziecku najbardziej osobistych, intymnych pytań (też podczas spowiedzi), na wymuszanie na nie odpowiedzi pod groźbą gniewu bożego, a często na szantażowanie go uzyskaną w ten sposób wiedzą.

Rodzicu! Wołam do Ciebie! Chcesz żeby twoje dziecko było bezpieczne? Nie powierzaj go wychowaniu ani opiece osobom zobowiązanym do sublimowania popędu płciowego, co zgodnie z nauką jest kompletnie nieskuteczne, a co często kończy się w sposób zaprezentowany i w filmie: Tylko nie mów nikomu.

PS. Ale na wybory idźcie! I oddajcie swój cenny głos na świadomie wybranego, a nie wmówionego Wam przez propagandę, kandydata.

Święty łój

wia090713

Słowo na sobotę przed handlową i wyborczą niedzielą

(Puszczam dalej otrzymany tekst bez komentarza)

W maju 2014 roku, Andrzej Duda przyjechał specjalnie do Zembrzyc w Małopolsce, by spotkać się tam z niejaką Myrną Nazzour. Pani Myrna pochodzi oryginalnie z Syrii, ale jest obywatelką świata. Jej praca polega na tym, że jeździ po różnych krajach i poci się do foliowej torebki.

Serio, Pani Myrna – a wraz z nią nasz pan prezydent – wierzy, że poci się Świętym Łojem, który zbiera do foliowego woreczka, takiego na kanapki. Pani Myrna jeździ po świecie i wciera tłuszcz, który wydala razem z potem, w chętne organizmy ludzi wierzących w czary.

Mistyczka.png

W maju 2014 roku takim chętnym organizmem był Andrzej Duda, w którego Myrna wtarła wydzielinę z porów swojej skóry.

Ówczesny poseł Andrzej Duda tak bardzo pożądał Świętego Łoju, że załatwił swoimi sposobami wizę do Polski dla Pani Myrny. Zdradził to nie kto inny, jak porażony cudem Błogosławionych Wydzielin przyszły poseł PiS Dominik Tarczyński. Wtedy był tylko anonimowym Tarczyńskim, organizatorem pielgrzymki Pani Myrny. Ten sam co chwalił się, że jego dziadek zakatrupił kilku Żydów za dwa słoiki złota. Takim po prostu zwykłym Dominikiem chodzącym za kobietą zbierającą swój pot do woreczka po kanapkach.

Skoro mi się już włączyła ta migająca lampka pamięci, to chciałbym przypomnieć, że Andrzej Duda natarł się tym Magicznym Smalcem z ciała obcej kobiety w intencji wygrania wyborów.

Duda został prezydentem. Tarczyński, organizator tournee z torebką pełną łoju, jest dziś posłem. Zaczynam się zastanawiać, na ile płyny ustrojowe Pani Myrny mają realny wpływ na sytuację w naszym kraju.

PS. Na zdjęciu Myrna Mazzour wciera tłuszcz w czoło Andrzeja Dudy.

Za chwilę eurowybory

SONY DSC

Jeszcze trochę cierpliwości i wszystko będzie jasne – poznamy wyniki eurowyborów. Prognozy są sprzeczne, więc i emocje duże. Są też wyjątkowo trudne. W poprzednich frekwencja nie przekroczyła 25%. Potwierdza to ich lekceważenie przez wyborców. Wielu z nich uważa, że to jedynie przydział tłustych synekur dla polityków. Oczywiście prawdą jest, że realnie waga tych wyborów nie jest oszałamiająca, ale politycznie i symbolicznie – ogromna. Mają wymiar wewnętrzny – stanowią wstęp do jesiennego starcia: cała opozycja – zjednoczona prawica.

Wynik tych wyborów może zadecydować o przyszłość Koalicji Europejskiej, o możliwości jej poszerzenia lub rozpadu, a więc i o szansach zwycięstwa nad PiS jesienią. Także dla partii władzy wynik tych wyborów to kwestia prestiżu oraz rezultat rywalizacji z ugrupowaniami znajdującymi się bardziej na prawo od PiS. Nie dziwcie się więc, że PiS rzucił na te wybory prawie wszystko, co miał: kilkadziesiąt miliardów złotych do ręki i dobrze znany zestaw argumentów z piekła rodem (vide poniżej), a na samej końcówce zapowiedział wprowadzenie zasiłków dla dorosłych niepełnosprawnych, co wcześniej brutalnie odrzucił.

Tak, 26 maja nie będziemy wybierali tylko europosłów, ale też wstępnie odpowiemy na pytanie, jakiego społecznego porządku, jakiej Polski chcemy, bowiem tym razem stanowią one preludium do jesiennych parlamentarnych – jeszcze raz to podkreślam.

Posłuchajcie tylko Prezesa Polski (argumenty z piekła rodem): – Jeśli PiS nie wygra opozycja odbierze wszystkie hojne świadczenia; dzieci już od przedszkola będą poddawane seksualizacji; propagowana będzie pornografia; dopuszczone homoadopcje; ograniczona wolność w internecie; wprowadzona waluta euro, która ludziom przyniesie wzrost cen, a krajowi gospodarczą klęskę; będziemy płacić za niemieckie zbrodnie wojenne i oddawać Żydom majątki; zostaniemy zmuszeni do przyjęcia islamskich imigrantów, w polskich miastach powstaną wyjęte spod polskiego prawa „strefy szariatu” itp itd. Te i jeszcze wiele podobnych bredni publicznie już wygłosił i będą one głoszone przez jego akolitów do ostatniej minuty przed ciszą wyborczą.

Jak na nie reagować? Ignorować? Polemizować? Najlepiej byłoby obracać w żart. Ale z drugiej strony taka metoda zmienia wybory w kabaret, dodatkowo zniechęcając do brania w nich udziału.

A trzeba na nie iść! Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że istota sporu między PiS i opozycją to określenie naszego miejsca w Unii i we współczesnym świecie, a także tkwi w politycznym i mentalnym podziale Polski i Polaków: świeckość – klerykalizm; progresywizm kontra konserwatyzm; pluralizm – jedność narodowa; samorządność – centralizm; rządy prawa – rządy autorytetu; wolność – „porządek”, lub bardziej ogólnie – „Zachód” kontra „zastój” i otwartość kontra swojskość.

Oczywistą oczywistością jest, że głosy w eurowyborach są już podzielone – raczej nikogo już się nie przeciągnie na inną stronę. Ale tu chodzi o coś ważniejszego. O to aby zmobilizować cały elektorat opozycji do pójścia na wybory i zdemobilizować wyborców Zjednoczonej Prawicy. Stąd na finiszu kampanii liczą się już tylko emocje, które skutecznie podgrzane mają przełożyć się na frekwencję podczas głosowania.

Przypomnę więc tu słowa, które podły podczas marszu: Polska w Europie. Wypowiedział je szef Rady Europejskiej: – Nie możecie zostawić losu naszych dzieci i naszych wnuków w ich rękach. Nasze dzieci i nasze wnuki nigdy nam tego nie wybaczą. Idźcie do zwycięstw! Kierował je do tych, którzy… dobrze życzą Polsce w UE, ale wahają się, nie wiedzą na kogo oddać swój głos. – Proszę, nie ryzykujcie tej przyszłości. – Europa to różnorodność, Europa to zjednoczenie w różnorodności, Europa jest trochę jak Koalicja Europejska.

Czytelnie też wyłożył, jaka jest stawka tych wyborów i na czym polega hipokryzja obecnej ekipy rządzącej, a szczególnie prezesa Polski: – Szariat to mniej więcej w praktyce państwo wyznaniowe. Autor tych słów (…), jak mówi, że przed czymś chce bronić, to z reguły o tym marzy. (…) W Europie widzę bardzo wielu kandydatów na takich lokalnych wodzów, na świecie różnie ich nazywają, jeden się nazywa prezes, drugi ajatollah, ale różnica jest relatywnie nieduża.

Nie stój, nie czekaj, idź na wybory. Twój głos naprawdę się liczy. Zdecydujesz o przyszłości Polski i Polaków!!!

PS. Wśród uczestników marszu Polska w Europie nie zabrakło kontrmanifestantów – aktywistów z grupy Dumni i Wściekli, którzy nieśli m.in. transparent: „Małżeństwa, adopcje, prawa LGBT+”, co propaganda PiS błyskawicznie wykorzystała. Zdjęcia liderów KE ze wspomnianym napisem w tle posłużyły do ataków na opozycję i straszenia „homoadopcjami” oraz związkami partnerskimi. To są właśnie ich metody.

Wykopać PiS na aut

SONY DSC

Opozycja staje przed trudnym zadaniem, bowiem pokonanie PiS to nie jeden wyborczy akt, ale dłuższy proces z wieloma niewiadomymi, gdyż stawką dzisiejszych zmagań politycznych jest nie tylko władza, ale także w jakimś stopniu ustrój państwa, w tym kwestie ładu medialnego, realnego zakresu samorządności terytorialnej, gwarancji praworządności i swobód obywatelskich, a nawet praw opozycji.

Same wybory, i te europejskie, i parlamentarne, rozstrzygną jednak tylko część tych spraw, ponieważ nawet bezwzględna większość parlamentarna i wybrany z jej poparciem prezydent nie gwarantują pełnej realizacji planów, m.in. i dlatego, że psuje się znacznie łatwiej niż naprawia; że żadna możliwa większość sejmowa nie będzie dość silna, by ustanowić nowe, w miarę stabilne reguły.

Dziś, co oczywiste, przewagę ma PiS, więc bilans sił, warto badać w dwóch perspektywach – doraźnej, mierzonej najbliższymi 3-4 latami, i odleglejszej, długofalowej, w której można myśleć o jakichś nowych porządkach.

W perspektywie doraźnej możliwe są co najmniej trzy scenariusze: utrzymanie dominacji PiS, równowaga sił pod rządami opozycji oraz polityczny chaos. Pierwszy z nich wymaga zachowania samodzielnej większości PiS w Sejmie. Drugi – większości w rękach dzisiejszej Koalicji Europejskiej z Wiosną. Trzeci – braku większości i rozstrzygającej roli ugrupowań będących na prawo od PiS. Dziś, w oparciu o sondaże, wszystkie te warianty są na równi prawdopodobne.

Jeżeli więc nadal będzie rządził PiS (pierwszy wariant), możemy spodziewać się kolejnego „blitzkriegu” przeciwko mediom, samorządom, sądom czy innym instytucjom. Jeżeli wygra opozycja (drugi wariant), będzie starała się usunąć skutki rewolucyjnych pisowskich zmian, przynajmniej w TK i sądownictwie, także w mediach publicznych, służbie cywilnej i prokuraturze, ale wszystkie te zmiany będą zapewne blokowane do sierpnia 2020 r. – do wyborów prezydenckich.

Powyższe rozważania nie zmieniają faktu, że wyborcza sytuacja PiS jest korzystniejsza niż zjednoczonej opozycji.

Oto dopóki PiS rządzi, dopóty dysponuje ważnymi instrumentami: możliwością generowania „faktów medialnych” przy pomocy prokuratury, służb specjalnych i telewizji publicznej; rządowym wsparciem kampanii wyborczej PiS dodatkowymi transferami środków publicznych – koncentrowaniem wypłat obiecanych środków w sposób optymalny dla wyborczych interesów rządzącej partii; PiS wygrywając wybory utrzymuje pełnię władzy na poziomie centralnym i funkcjonuje w całkowicie spacyfikowanym w poprzednich czterech latach otoczeniu – „zwycięzca bierze wszystko”, zaś w przypadku opozycji warunkiem wystarczającym nie jest tylko jesienne zwycięstwo nad obecną władzą – nawet możliwość stworzenia większościowej koalicji i rządu nie oznacza jeszcze osiągnięcia tej samej zdolności, którą posiadało PiS kiedy obejmował władzę, bowiem opozycja będzie mogła odwrócić niektóre skutki obecnych rządów dopiero, gdy wygra wybory prezydenckie; po stronie PiS do dzisiejszej „milczącej dyscypliny”, która dawała tej partii wygraną we wszystkich niemal głosowaniach sejmowych, dojdzie jeszcze element silniejszej niż dotychczas lojalności prezydenta, który zabiegając o poparcie PiS w walce o reelekcję, będzie starał się uniknąć poważniejszych z nim zadrażnień, zaś po stronie opozycji trudne będzie choćby osiągnięcie jednolitości przekazu – tę nierównowagę będzie można jedynie złagodzić, ale nie przełamać, bowiem opozycja nigdy nie osiągnie poziomu spójności PiS, gdyż nie zgodzą się na to politycy poszczególnych partii tworzących opozycję, ani ich elektorat, ani żadna struktura instytucjonalnego zaplecza opozycji; wreszcie kwestie finansowe – opozycja nie będzie mogła wykorzystać do swoich celów środków publicznych, takich jakie wykorzysta połączona machina propagandowa rządu i mediów pozostających pod kontrolą obozu władzy; no i jeszcze to, że po stronie opozycji będzie najwyżej część związków zawodowych i część mediów prywatnych, zaś po stronie PiS Solidarność, media publiczne i spora część duchowieństwa oraz struktur laikatu katolickiego.

Tak, wybory parlamentarne będą dla opozycji trudniejsze niż samorządowe i europejskie. W tych pierwszych po jej stronie stały zasoby lokalne pozostające w dyspozycji związanych z nią samorządowców i niechęć części wyborców PiS do popierania słabych kandydatów tego ugrupowania, których głównym – a czasami jedynym – atutem była partyjna nominacja. W tych drugich szansą może być większa mobilizacja wyborców opozycji i niższa motywacja struktur partyjnych obozu władzy, które dopiero jesienią będą walczyć o polityczne „życie”.

Powyższe nie powinno, nie może destabilizować zjednoczonej opozycji i jej elektoratu, wręcz winno mobilizować, bowiem ostatnie wybory samorządowe pokazały, że PiS jest formacją, którą można pokonać. Tym razem pokażą to wybory europejskie, które dadzą też asumpt do zweryfikowania opozycyjnej strategii wyborczej przed kluczowymi wyborami jesiennymi – do Sejmu i Senatu.

No to Polki i Polacy, nie stójcie, nie czekajcie, że ktoś to za Was zrobi, ale posługując się kartką wyborczą poślijcie PiS na aut. Do zobaczenia przy urnach wyborczych!

Porównaj dokonania i odgadnij o kim mowa

SONY DSC

Kiedyś Premier RP, a dziś Przewodniczący Rady Europejskiej, nawiedził Polskę i na dwóch uniwersytetach: warszawskim i poznańskim, wygłosić mowy o Unii Europejskiej, demokracji, wolności, konstytucji i przyszłości świata. A jak wynika z niedawnego sondażu Polacy – 30,2%, uznali Go za najwybitniejszego polskiego polityka, zaś „Gazeta „Wyborcza” przyznała Mu w tym roku tytuł Człowieka Roku.

Kiedyś Premier RP, a dziś naczelnik Polski – prezes – zwykły poseł, uznany został przez 17,5% Polaków za najwybitniejszego polskiego polityka (21,5% stawia na kogoś trzeciego). Ostatnio wsławił się tym, że na pisowskiej konwencji w Pułtusku rzekł: – Kto podnosi rękę na Kościół, ten podnosi rękę na Polskę i wymyślił nowy termin na określenie tych, którzy rękę podnoszą – zwolennicy urbanopalikotyzmu. A to wszystko w reakcji na mowę redaktora naczelnego miesięcznika „Liberté!”, w części poświęconą niegodziwościom polskiego Kościoła katolickiego.

Kiedyś Premier RP w spódnicy. Za jej czasów pisowska Kancelaria Prezesa Rady Ministrów od marca do grudnia 2017 r. wydała na „wizaż”, czyli m.in. i na manicure, 169,9 tys. zł. Więc ja się pytam, jak się to ma do…? Oto urzędniczka kontrolująca prawidłowość wydawania kasy z programu „500 plus” donosi tryumfalnie, że… zdarzało się odebranie świadczenia dlatego że kobieta przeznaczała te pieniądze m.in. na manicure (…). Podchodzimy do tego bardzo rygorystycznie (…) i sprawdzamy, jak wydawane są te pieniądze.

Jeszcze Premier RP. Za jego to sprawką, przed zeszłorocznymi wyborami samorządowymi, państwowe Polskie Porty Lotnicze kupiły za 12,7 mln zł niedziałający i zbankrutowany port lotniczy w Radomiu, co miało pomóc wygrać wybory na prezydenta miasta jednemu takiemu pisowcowi. Nie pomogło. A przed tegorocznymi wyborami do Europarlamentu Premier ten machnął łopatą, inaugurując kosztującą 500 mln zł modernizację tego nadal niedziałającego lotniska, co ma pomóc pisowskiemu wicemarszałkowi Senatu, zdobyć mandat eurodeputowanego. Tak, to ten sam jeszcze Premier, który wymyślił podatek cyfrowy, jako jeszcze jeden ze sposobów ratowania budżetu państwa, i którego opieprzył za to szef doradców ekonomicznych prezydenta USA – wygłaszając w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej spicz o urokach kapitalizmu. – Za bardzo zły pomysł uznał On zapowiedź nałożenia tego podatku na amerykańskie firmy technologiczne, zwłaszcza na tzw. wielką czwórkę, czyli Google, Facebook, Amazon i Apple. – Idziecie w złym kierunku i zaczniecie odstraszać bezpośrednie inwestycje zagraniczne – skarcił po angielsku jeszcze premiera, na co adresat tych słów milczy po polsku.

Czy wiesz już na jaką opcję i na kogo z imienia i nazwiska postawisz w tych wyborach. Ja stawiam na Koalicję Europejską.