Po orzeczeniu TSUE i SN, że KRS nie jest bezstronna i niezawisła, a Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem w rozumieniu europejskim, pierwsza prezes SN wezwała członków Izby Dyscyplinarnej, aby powstrzymali się od orzekania. A co na to pisowski prezes Izby Dyscyplinarnej? Odpowiedział, że będzie ona orzekać, mając na uwadze dobro wymiaru sprawiedliwości oraz poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo prawne.
Prezes NIK też pokazał… gdzie zgina się dziób pingwina. Zrobił to na zaproszenie przewodniczącego senackiej komisji samorządu terytorialnego i administracji państwowej. Senatorzy chcieli zapytać szefa NiK o jego rzekome machloje podatkowe, przekręty majątkowe i mafię VAT-owską, która miała działać pod jego skrzydłami. Ten odpowiedział, że odpowiada przed Sejmem, a nie Senatem. Ale wszystko wygląda na to, że ten prezes, po urwaniu się z pisowskiej smyczy, odpowiada tylko przed historią i Bogiem.
Żeby było jeszcze fajniej to NIK Pod rządami nowego prezesa przedstawiła raport pokontrolny dotyczący Ministerstwo Sprawiedliwości, a dokładnie programu „Praca dla więźniów”. Inspektorzy NIK stwierdzili, że w toku programu skarb państwa poniósł straty w wysokości ponad 150 mln zł i skierował do prokuratury 16 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Na to były wiceminister sprawiedliwości odpowiedzialny i za realizacje programu „Praca dla więźniów”, a dziś pisowski eurodeputowany, oskarżył NIK o to, że kieruje się zemstą polityczną, a zarzuty uznał za śmieszne.
Ale to jeszcze nie koniec informacji o Nowym szefie NIK. Oto za zaniedbania podczas kontroli jego oświadczeń majątkowych powinien beknąć koordynator służb specjalnych, a dziś dodatkowo i minister MSWiA, albo przynajmniej szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jednak ten pierwszy jest człowiekiem prezesa Polski – nie do ruszenia, zaś drugi człowiekiem tego pierwszego, czyli też nie do ruszenia. Ofiarą miał więc zostać szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego za wydanie tzw. poświadczenia bezpieczeństwa, pozwalającego na dostęp do informacji niejawnych, ale podobno się postawił i dymisji odmówił.
No i jeszcze nie można nie odnotować, choć to stara już informacja, że odbyło się spotkanie polityków PO nazwane debatą prawyborczą – debatowali kandydatka i kandydat na prezydenta RP; że pozoracja tych prawyborów skoczyła się tym, co wiadomym było od początku – kandydatką została obecna wicemarszałek Sejmu; i że udział w wyborach prezydenckich zgłosił katolicki pisarz i dziennikarz oraz neutralny religijnie konferansjer programu „Mam talent”. Niewiele miał do powiedzenia, ale sondaże opinii publicznej wskazują na to, że może liczyć na poparcie około 10% elektoratu, ale chyba głownie tego, który dziś jeszcze ma zamiar głosować na prawicowe partie opozycyjne.
I to byłby na tyle na tę sylwestrową „moc przebojów”.