Niezgodny z prawem i kosztowny Konkordat

wia181014Rokrocznie z tytułu obowiązującej nas umowy konkordatowej, Polska przekazuje Kościołowi ciężkie miliardy złotych. Nie poruszam już kwestii wszelkich nieruchomości i gruntów, które Kościół uzyskał/uzyskuje na podstawie odrębnych umów.

A przecież wyniki głosowania w tej sprawie nie pozostawiają żadnych wątpliwości – Sejm, Senat i urzędująca wtedy „głowa państwa” naruszyły Konstytucję RP. Domagacie się uzasadnienia. Proszę bardzo.

Art. 89. pkt. 4 Konstytucji stanowi, że ratyfikacja przez Rzeczpospolitą Polską umowy międzynarodowej i jej wypowiedzenie wymaga uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie, jeżeli umowa dotyczy: 4) znacznego obciążenia państwa pod względem finansowym, a Art. 90 ust 1 i 2., że… 1. Rzeczpospolita Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach. 2. Ustawa, wyrażająca zgodę na ratyfikację umowy międzynarodowej, o której mowa w ust. 1, jest uchwalana przez Sejm większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz przez Senat większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.

A ustawa z dnia 8 stycznia 1998 r. o ratyfikacji Konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzeczpospolitą Polską (Dz.U.1998.12.42) została wprowadzona w sposób niezgodny z art. 90 Konstytucji – zwykłą większością głosów – Sejm. Głosowanie Nr 10. Posiedzenie 8. Dnia 08.01.1998. Godz. 19:20. Głosowało 436 posłów, za – 273, przeciw – 161, wstrzymało się – 2, nie głosowało – 23. 2/3 z 436 to 290 posłów, a za było tylko 273, więc konkordat nie powinien być ratyfikowany. Senat. Głosowało 93 senatorów, za – 67, przeciw – 24, wstrzymało się – 2, nie głosowało – 7, czyli 2/3 z 93 to 62 senatorów, a za było 67, więc tu wszystko było w porządku, tyle, że ustawa ta w ogóle nie powinna była trafić do Senatu, jako że nie została przyjęta przez Sejm. I Senatorzy zdawali sobie z tego sprawę – świadomie naruszyli konstytucyjne zasady.

Nie da się więc ukryć, że Konkordat został zalegalizowany w bardzo niejasnych okolicznościach. Zrobiono wszystko, aby zmusił nasze społeczeństwo do utrzymywania największych darmozjadów w naszym kraju. I wielu maczało w tym swoje łapska.

Umowa na mocy, której uprawnienia władz RP zostały jednostronnie ograniczone na rzecz Watykanu i jego krajowej ekspozytury, została potraktowana jak traktat międzyrządowy.

A przecież Konkordat m.in. pozbawił posłów prawo do uchwalania ustaw dotyczących opodatkowania instytucji kościelnych oraz kleru; Prezydent RP – zwierzchnik sił zbrojnych – władzy nad strukturą duszpasterstwa wojskowego, choć jest ono częścią sił zbrojnych i od państwa czerpie fundusze na swe funkcjonowanie, nie ma – nie podlega ona władzy państwowej.

Państwo polskie na mocy konkordatu zostało sprowadzone do roli kasjera, który płaci za pomysły biskupów kapelanom wszelkich branż i wszelkiej maści, katechetom za lekcje religii, a każda instytucja publiczna może oddać każdej instytucji kościelnej zgodnie z prawem dosłownie wszystko i to za marne pieniądze, a nawet nieodpłatnie.

Konkordat przekazuje wiele ważnych uprawnień kościołowi papieskiemu, a tym samym część suwerenności RP uzależniona jest od partykularnych interesów tejże organizacji. Watykan może np. uznać, że dla jego globalnej polityki korzystne jest użycie wszelkich swoich praw i ogromnych wpływów w Polsce dla promowania interesów innej organizacji lub państwa. Watykan może np. sprzedać swoje nieprzebrane włości w Polsce praktycznie każdemu, kto nieźle zapłaci.

Poza wszystkim konkordat został zawarty nielegalnie i jako taki nie powinien obowiązywać.

  1. Zawarł go w 1993 r. rząd Hanny Suchockiej pozbawiony demokratycznej legitymacji do sprawowania władzy (przecież w maju 1993 r. Sejm uchwalił wotum nieufności wobec jej gabinetu).
  2. Przewodniczącym zespołu negocjacyjnego ze strony Stolicy Apostolskiej był abp Kowalczyk, który nie miał żadnego upoważnienia do zawarcia tej umowy.
  3. Zgodnie z konstytucją ratyfikacja konkordatu, w której Polska zrzeka się części swojej suwerenności, wymaga określonej w niej większości „za” podczas głosowania w Sejmie i Senacie (w tym konkretnym przypadku: 291 – posłów i 62 – senatorów), a w przypadku głosowania w sejmie „za” było tylko 273 posłów.

Ale ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski i koalicja rządowa uznali konkordat za zwykły pakt międzynarodowy i jego ratyfikacja nastąpiła z rażącym naruszeniem Konstytucji RP – jest on więc po trzykroć nieważny.

Z pragmatycznego punktu widzenia duchowieństwo absolutnie nie wnosi żadnego udziału do PKB naszego kraju, zatem z ekonomicznego punktu widzenia jest znacznym balastem dla rozwoju polskiej gospodarki. Za sprawą zaoszczędzonych na Konkordacie środków finansowych można by zwiększyć wydatki m.in. na edukację i naukę, by nie tylko powstrzymać drenaż mózgów, ale również podnieść poziom wykształcenia Polaków; usprawnić szereg gałęzi naszej gospodarki, a niektóre uzdrowić (m.in. służbę zdrowia); ułatwić Polakom możliwość zakładania własnych przedsiębiorstw oraz poprawić jakość funkcjonowania szeregu innych obszarów mających wpływ na kondycję państwa i społeczeństwa. Następstwem tych posunięć byłaby poprawa nie tylko sytuacji materialnej Polaków, ale również i poprawa nastrojów społecznych we wszystkich jej kategoriach.

Na zakończenie przypomnę, że w 1998 r. podpisania konkordatu chciało, wg OBOP, tylko 19% Polaków, a więc zdanie 81% obywateli władza miała w głębokim… poważaniu. Ktoś więc za to powinien beknąć, a umowę konkordatową należy zgodnie z prawem unieważnić. Jednak wiem, że za mego życia nic się w tym względzie nie zmieni.

Wspomnienia z roku 1968

wia090713Co prawda pięćdziesiąt lat minęło od marcowej, antysemickiej hecy już jakiś czas temu, ale dość zabawne wspomnienie o tym (choć nie tylko), Pana „bela” dotyczące ludzi i zdarzeń rozgrywających się pod Śnieżką warte jest upublicznienia. Co niniejszym czynię, miłej lektury życząc.

Jak Piotrek pod Śnieżka czystkę etniczną zrobił.

Wiosną Roku Pańskiego 1968, „Pierwszy”, pseudo „Wiesław”, krzyknął z trybuny do pracowników Żerania: „Bij Żyda!” Załoga odpowiedziała banerami: „Syjoniści do Syjonu”, a w Jelonce z tablicy najzdolniejszych absolwentów oficerskiej szkółki „Pod Jeleniami”, usunięto zdjęcie jednego Mośka, którego armia w ciągu sześciu dni oswobodziła egipskich żołnierzy z radzieckich czołgów i polskiego obuwia, bo na bosaka uciekało im się szybciej.

Hasło rzucone w Warszawie poszło w Polskę. Na prowincji pilnie szukano odpowiednich kandydatów do paszportów w jedną stronę. Z Jelonki pogoniono Josifa – nadwornego fotografa KP PZPR, który miał piękny zakład fotograficzny na ówczesnej 15 Grudnia, dziś Bankowej, a do 1945 roku Adolf-Hitler-Strasse, zwana też Promenadą. Wyjechało też kilku lekarzy i szlus. A przecież w Sobieszowie, w dzielnicy pod Chojnikiem, gdzie były wakacyjne wille berlińskiej burżuazji, od 1945 roku mieszkało sporo spolonizowanych rodzin Starozakonnych, wywodzących się z żydowskiej inteligencji lwowskiej.

Ruszyła więc pod Karkonoszami akcja usuwania „wrogów PRL”, którą po latach Leszek Żuk w książce – kalendarzu o Jeleniej Górze na stronie 368 tak opisze: Jeleniogórska gmina Żydowska straciła wielu członków, co spowodowało zamieranie aktywności judaistów w ciągu następnych lat.

Do tych czystek etnicznych przyłączył się i Piotruś, który miał chrapkę na stanowisko dyrektora firmy, w której pracował na bardzo dobrze opłacanym etacie kierownika KR. (czytaj: Działu Kulturalno-Rozrywkowego). Na tym stanowisku podlegał tylko Panu Dyrektorowi z pięknym polskim nazwiskiem, co dawało wiele możliwości zarobkowych. Inny siedziałby cicho i pełnymi garściami czerpał profity z zajmowanego stanowiska, ale Piotruś odkrył, że przed wojna Dyrektor nazywał się inaczej: Rosenkranz czy Rosenbusch, i pochodzi z rabinackiej rodziny.

W tym miejscu jest okazja by wstawić anegdotę z czasów PRL.

– Do USC przychodzi obywatel i mówi, że chce zmienić nazwisko. – A jak się pan nazywa? – Ja? Mickiewicz. – A jak chce się pan nazywać? – Ja? Wróbel. – Dlaczego? – Bo jak ja mówię, że nazywam się Mickiewicz, to oni się mnie pytają, a przedtem. To ja muszę powiedzieć, że Apfelbaum. A jak zmienię na Wróbel, to jak mnie zapytają, a przedtem. To ja odpowiem (z dumą w głosie): Mickiewicz.

Ad rem. Na najbliższym zebraniu partyjnym poświęconym wiecowi na Żeraniu, w pięknym, patriotycznym wystąpieniu Piotruś oznajmił wszem i wobec, że zgodnie z żerańskim hasłem trzeba dyrektora pogonić.

Niestety! Piotruś miał pecha, bo dyrektor miał opinię porządnego Żyda z poparciem władz ministerialnych. Pozostał na stanowisku i postanowił zrewanżować się awanturnikowi.

A uderzyć w Piotrusia nie było trudno. Wystarczyło znać jego hobby – kobitki!

Dla łatwiejszego zrozumienia historyjki trzeba kilka zdań o Piotrusiu napisać. Miał wtedy lat ponad 40, był oficerem KBW w stanie spoczynku, który wsławił się w walce z bandami UPA w Bieszczadach. Opowiadał, że był przy śmierci Generała Waltera. W uznaniu zasług, po odejściu z wojska, dostał etat kierownika KR w firmie rządzonej przez byłego Rosenkranza czy Rosenbuscha. Każdy inny poprzestałby na robocie papierkowej i miesięcznej pensji w wysokości około 3 tys. zł (wtedy nauczyciel zarabiał od 800 do 1200 zł), ale Piotrusiowi to było za mało. Ukończył kurs przewodnicki, poznał dobrze Karkonosze i Sudety, a mając piękną wymowę i bogate słownictwo, stał się jednym z lepszych Przewodników.

Jednak ten opis nie oddaje w całości talentu Piotrusia. On był tak świetnym mówcą, że kilka razy z dobrym skutkiem brał udział w konkursach krasomówczych dla Przewodników organizowanych przez Kasztelana Kwiatkowskiego na Zamku w Golubiu – Dobrzyniu. Bo Piotruś miał głos kształcony na śpiewaka operowego i po alkoholu dawał popisy swoich możliwości wokalnych. Jeden z lepszych „występów” zrobił w ibis Dresden Königstein, gdzie wraz z wycieczką, dla której był Przewodnikiem mieszkał dwie noce. Po kolacji dały się słyszeć w całym hotelu jego próbki głosowe, kończące się głośnym wezwanie: – ofersturmbanfuhrer Stetke sofor!

Było to tak głośnie, uciążliwe i zakłócało ciszę, że zjawił się sam dyrektor hotelu, który upomniał Piotrka, by nie używał stopni z eSeS.

Jako przewodnik Piotrek był doskonały. Naturalnie nie za „Bóg zapłać”, bowiem z tytułu oprowadzania i wycieczek, które organizował jako kierownik KR, dorabiał dziennie po klika stówek. Do tego dochodziły profity od właścicieli sklepów z pamiątkami i od fotografów, którzy uwieczniali jego wycieczkowiczów w atrakcyjnych miejscach Kotliny. A było to czasy zorek, fedów i prac tik, którymi trzeba było umieć fotografować.  O małpich cyfrówkach nikt jeszcze wtedy nie słyszał, więc zdjęcia z wycieczek szły jak woda w Kamiennej, kiedy topnieją śniegi. Znawcy tematu „przewodnictwo” obliczali, że miesięczny dochód Piotrusia, złożony z pensji i wszystkich „boków”, dochodził do 10 tys. zł. Było za co rządzić!

A umiał to robić! Rządził jak książę bankietując z co ładniejszymi uczestniczkami wycieczek. Zresztą, kobitki rozgrzane kąpielami w borowinie i gorącej wodzie mineralnej, i bez tych środków leciały na niego, bo był atrakcyjnym, zadbanym mężczyzną. Lekko łysiejący, opalony, zgrabny, z piękną szczęką, prawdopodobnie sztuczną à la Gregory Pieck. I w dodatku niezły kogut.

Kiedy więc Rosenkranz czy Rosenbusch postanowił zniszczyć Piotrusia, odpowiednio dobrana „komisja” lekarsko-pielęgniarsko-partyjna zaczaiła się w pawilonie, w którym mieszkała dziewczyna z lubelskiego, która niepomna regulaminu uzdrowiska, pojechała z Piotrusiem do knajpki „Nad Stawami”. Długo nie czekali. Parę minut przed 22 dziewczę lekko podpite wysiadło z taksówki całując Piotrusia i weszło do pawilonu, w którym był jej pokój. Za nią do pokoju weszła owa komisja. I rozpoczęło się dochodzenie. – Gdzie i z kim była, ile alkoholu wypiła, kto ją do tego namówił? Itp.

Po zaprotokołowaniu jej odpowiedzi, usłyszała główny zarzut: – Będąc na leczeniu upiła się, za co zostanie usunięta z turnusu i jeżeli nie powie z kim bankietowała, to opis jej wyskoku pójdzie do miejsca zamieszkania i już nigdy w życiu nie dostanie leczniczych wczasów.

Wystraszone dziewczę wyznało do protokołu, że wywiózł ją Piotruś; że on namówił ją na alkohol, a w taksówce, która na nich czekała na coś tam jeszcze… Ale ze względu na wiek niektórych czytelników nie będę tego opisywał. Maglowanie dziewczyny trwało prawie całą noc. A kiedy ranne wstały zorze, bezlitosna komisja nakazała jej spakować się, a osobisty kierowca pana dyrektora odwiózł ja na dworzec z poleceniem, że ma ją umieścić w lubelskim pospiesznym.

Po ósmej tegoż dnia, Piotruś został wezwany na dywanik. W obecności dyrektora, sekretarza POP, naczelnego lekarza i przewodniczącego ZZ odczytano mu protokół z przesłuchania dziewczęcia i poinformowano, że z dniem dzisiejszym, ze względu na obrzydliwe przestępstwo upojenia i wykorzystania kuracjuszki, zostaje zawieszony w pełnieniu obowiązków, a sprawa zostanie skierowana do prokuratury, zaś on ma przekazać całą dokumentację swojej zastępczyni (n.b. – to ona po nim dostała to stanowisko). Piotruś spełnił polecenie, a następnie wsiadł w pociąg i co sił w lokomotywie pognał w lubelskie, by na miejscu uzyskać od dziewczęcia pisemne zaprzeczenie togo co zeznała. Niestety! Eskapada ta zakończyła się kompletną klapą. Jak tylko wszedł do domu dziewczyny i rozpoczął negocjacje, zjawili się funkcjonariusze MO i pod zarzutem próby matactwa zatrzymali Piotrusia w miejscowym komisariacie.

Do Jelonki wrócił cichcem, ale po kilku dniach znowu znalazł sobie pracę KR w nowym, pięknie zbudowanym ośrodku pod Śnieżką. Od dalszych konsekwencji wybronili go dawni koledzy zajmujący odpowiednio wysokie stanowiska. Natomiast Rosenkranzowi czy Rosenbuschowi wystarczyło do zemsty to, że wyrzucił wroga z synekury.

Myślę jednak, że szkoda, iż Piotruś przegrał. Może, gdyby udało mu się wyrzucić dyrektora to tramwaje nadal jeździłyby w Jelonce. Ale to już inna sprawa.

bel

Autonomia i niezależność…

wia181014Wczoraj – 28 lipca 1993 r., minęła 25. rocznica zawarcia Konkordat między Watykanem i Polską.

Ustawa o wyrażeniu zgody na ratyfikację konkordatu została zgłoszona do Sejmu III kadencji w dniu 8 stycznia 1998 r. Przez machlojkę (do tego powrócę w kolejnym wpisie) jej przyjęcie wymagało tylko zwykłej większości głosów. Za przyjęciem w Sejmie głosowali głównie posłowie koalicji rządowej AWS-UW oraz PSL, ROP i niezrzeszeni. W Senacie została podjęta bez poprawek.

Dokument ratyfikacyjny został podpisany przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego 23 lutego 1998 r. I tego samego dnia ratyfikował go również JP2. Wymiana dokumentów ratyfikacyjnych nastąpiła 25 marca, a Konkordat wszedł w życie miesiąc później – 25 kwietnia 1998 r. (20. Rocznica – też minęła).

W ten sposób – teoretycznie, Kościół i Państwo zawarły pakt o… autonomii i niezależności. Ale co z tego, kiedy Kościół coraz bardziej miesza się do procesów legislacyjnych i coraz więcej bierze z budżetu państwa, zaś politycy chodzą na pasku „czarnych” – stają się zakładnikami biskupów. Przykłady? Multum! Oto najświeższe.

  • Pod wpływem OjDyra lobbującego za hodowcami zwierząt futerkowych, wyrażono zgodę na wykreślenie wielu zapisów z nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Jako uzasadnienie, jeszcze minister ochrony środowiska wskazał, że jest katolikiem i ważna jest dla niego opinia episkopatu.
  • „Niezależne” pisowskie media zaapelowały do biskupów, aby nie wyprowadzali PiS-u z kościołów. – Taki Kościół nikomu nie jest potrzebny. Umiera – Jeśli nie będzie w kościołach PiS-u, to będzie katastrofa. A biskupi na każdym kroku PiS wspierają. Jeśli mają jakieś wąty, to dotyczą one przekazywania im zbyt niskich dotacji, czy opóźnień w legislacji spraw, na których im bardzo zależy (vide np. aborcja).
  • Jeszcze trochę i Sejm będzie debatował o ustanowieniu nowego święta państwowego – Chrztu Polski, z wniosku posłów PiS i Kukiz ’15. Ma przypadać na 14 kwietnia. Chyba nie macie wątpliwości, że obrady będą błyskawiczne i wniosek przejdzie. Na początek bez dnia wolnego od pracy, a w perspektywie, jako kolejne, kościelne, wolne od pracy święto. No i fajnie, choć nie dla emerytów i rencistów.
  • Watykański dziennik „L’Osservatore Romano” zamieścił artykuł Kontrowersyjna reforma o… likwidacji autonomii sądownictwa w Polsce, o tym, że ustawę o nowelizacji przepisów dotyczących Sądu Najwyższego zatwierdził Sejm… zdominowany przez posłów mającej większość partii Prawo i Sprawiedliwość, prawicowej, nacjonalistycznej i eurosceptycznej Jarosława Kaczyńskiego. Ale ani polski episkopat, ani OjDyr nawet nie zajęknęli się na ten temat.
  • Prezesem Młodzieży Wszechpolskiej zapowiedział złożenie, a może już to zrobił, do prokuratury zawiadomienia przeciwko środowiskom LGBT – kilku młodym osobom, które strzeliły sobie fotkę w kruchcie kościoła św. Anny w Warszawie z rozwiniętą flagą w kolorach tęczy. Cym, jak twierdzi ten osobnik, złamały prawo – dokonali obrazy uczuć religijnych, za co może grozić do dwóch lat więzienia. Domaga się też stanowczej reakcji od szefa policji i prokuratur oraz od sądów i ministra (nie)sprawiedliwości. Czyli tęczowa flaga plugawi kościoły, a flagi z symbolem falangi nie. I to jest Polska właśnie.
  • Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego i ojcowie franciszkanie z Niepokalanowa ogłosili nabór na studia z mariologii. Studiować można na różnych poziomach: odbyć kurs, studia podyplomowe, studia predoktoranckie oraz doktoranckie. W programie nauka o wiecznym dziewictwie, objawieniach i roli współczesnej kobiety. No i fajnie. Tylko pamiętajmy, że uniwersytet ten jest utrzymywany i z naszych podatków.

A do Konkordatu, jak wcześniej zapowiedziałem, powrócę – coś przypomnę, bowiem warto.

O tym trzeba pamiętać!

wia18101428 lipca 1943 r. Jan Karski został przyjęty na audiencji w Białym Domu przez Prezydenta Stanów Zjednoczonych – Franklina Delano Roosevelta. Ówczesny ambasador informował szyfrogramem Ministerstwo Spraw Zagranicznych z siedzibą w Londynie (rząd na uchodźstwie), że… rozmowa była bardzo przyjazna i ożywiona, niezmiernie wartościowa dla sprawy, trwała blisko półtorej godziny.

A co rzeczywiście Karski usłyszał od swego gospodarza na pytanie, jaki przekaz z wizyty u prezydenta Stanów Zjednoczonych ma zreferować kierownikom polityki polskiej, gdy wróci do kraju?

– Powiesz swoim przywódcom, że Polska wyłoni się bogata, ustabilizowana. Społeczeństwo amerykańskie pomoże. Jest przyjazne twojemu krajowi. Powiesz swoim przywódcom, że wasze granice ulegną zmianie, na wschodzie na korzyść Rosji. Marszałek Stalin się tego domagał. Te zmiany nie będą duże, ale należy pomóc marszałkowi Stalinowi uratować twarz i ja to zrobię. Polacy dostaną odszkodowanie na północy i na zachodzie (…). A po chwili: – Powiesz także swojemu narodowi, że ma w tym domu przyjaciela.

Tak, przyjaciel ten myślał globalnie i dlatego nie okazał szczególnej empatii dla spraw najbardziej wrażliwych dla Polaków ani – w istocie rzeczy – dla Żydów. Planował globalny ład światowy – szykował się do Teheranu. A potem była Jałta…

Dedykuję to wszystkim tęskniącym za Kresami Wschodnimi oraz tym, którzy marzyli „o powrocie na rdzennie polskie Ziemie Północne i Zachodnie”.

Tak sobie myślę…

wia181014

W nocy z wtorku na środę (24/25.07) ustawa o zmianie ustawy o Sądzie Najwyższym (SN), pozwalająca PiSiakom na jego przejęcie, była rozpatrywana w Senacie. Znając tempo prac obecnego Parlamentu nie dziwi, że została błyskawicznie, bez poprawek przyjęta i trafiła na biurko jeszcze Prezydenta. A ten osobnik natychmiast ją podpisał. I natychmiast została ogłoszona w Dzienniku Ustaw, więc weszła w życie. Jeszcze tego nie wiedziałem, kiedy zdecydowałem się protestować – domagać się jej zawetowania.

Ustawa ta bowiem dewastuje SN – przyśpieszy wymianę składu sędziowskiego na spolegliwy wobec władzy. I może stać się to, zanim niszczeniem trójpodziału władzy w Polsce zajmie się Komisja Europejska i jej Trybunał Sprawiedliwości. A jeśli nawet Trybunał podejmie decyzje, na które liczymy, może być już za późno na zatrzymanie tych „dobrych” zmian. Dlatego m.in. tak ważna i niezbędna była i nadal jest nasza optymalna mobilizacja.

Był przecież taki czas i to nie tak dawno, kiedy w kilkuset miejscowościach w kraju gromadzono się na tzw. łańcuchach światła. Były nas setki tysięcy. Wtedy wielu z nas nie wierzyło, że w jakikolwiek sposób jesteśmy w stanie wpłynąć na jeszcze Prezydenta. A jednak tak się stało. Teraz też był cień szansy. Przecież w końcu ten osobnik – strażnik Konstytucji nagminnie ją łamiący, mógł ją zawetować. A można było na to liczyć tym bardziej, że Senat odrzuci jego prośbę o referendum „konstytucyjne”. Mógł więc odpłaci PiS pięknym za nadobne? Niestety.

A jednak i tym razem, stając ponownie ramię w ramię, pokażmy jak duża tkwi w nas siła. – Bądźmy pod sądami w możliwie największej liczbie miejscowości – nawoływała/nawołuje Akcja Demokracja, która też stoi na straży prawa do sądów niezależnych od polityków – takich, w których to nie jeszcze prezydent, nie naczelnik-prezes-zwyczajny poseł, i nie jeszcze minister od (nie)sprawiedliwości będą dyktować wyroki. A że jestem jej aktywnym członkiem wraz z żona własną; że PiS jest zdeterminowany  przejąć SN; że powstrzymać go przed tym może jedynie nasza determinacja – dałem się zmobilizować do udziału w najbliższym proteście.

Exif_JPEG_422

Na stronach KOD uzyskałem informacje, że takowy w Jeleniej Górze – w moim mieście, zaplanowany został na 25 lipca, od godz. 20:00. Stawiliśmy się przed terminem. Cierpliwie czekaliśmy do wskazanej godziny i doczekaliśmy się… pustki, którą obrazuję tu załączonymi fotkami.

Wracając smętny do domu mówiłem do siebie. Przecież wielu Polaków, w wielu miejscowościach, choć tym razem nie w mojej, protestowało, jeszcze protestuje i  będzie protestować w sprawie sądownictwa. Ale czy te manifestacje są, czy też okażą się skuteczne? Myślę, uważam, że ludzie protestują raczej nie dlatego, że wierzą, iż rząd zmieni zdanie w wyniku protestów. W sytuacji tak silnej polaryzacji politycznej stronie rządowej trudno jest przyznać się do błędu i ustąpić, ponieważ dla tego typu niedemokratycznej, już prawie autorytarnej władzy, kluczowe jest nie okazywać żadnej słabości.

Ale mimo tego jest sens manifestowania – jest sens tych społecznych manifestacji. Jest! I to podwójny. Po pierwsze może wpłynąć na to jak ludzie zagłosują w najbliższych wyborach, niezależnie od tego jakie to będą wybory. I po drugie, zwracają uwagę opinii międzynarodowej na to, że polski rząd działa z pominięciem demokratycznych zasad – doniesienia o protestach poruszają międzynarodową opinię publiczną – realizują jeden z celów protestów – zwracają uwagi zagranicy na ten polski problem. A jednak nie należy liczyć na to, że Unia cokolwiek w polskiej sytuacji realnie zmieni. My sami musimy to zrobić!

Tak, rzeczywistą sensowność i skuteczność tych protestów będziemy mogli ocenić na podstawie wyniku następnych wyborów, bowiem takie protesty wywierają presję, nie tyle na rządzących, co na wyborców. Najważniejsza jest nawet nie liczba ludzi na ulicach, ale intensywność ich protestu. Ich celem jest bowiem nakłonienie do takiego postrzegania kolejnych wyborów, żeby widziano w nich nie walkę jednej partii z drugą, ale sposób na wyrażenie opinii o dotychczasowych działaniach władzy. A te w większości łamią zasady obowiązujące w państwie demokratycznym, w państwie prawnym, trzeba to pokazywać i nagłośniać wszelkimi sposobami. Do zobaczenia przy urnach wyborczych.

Nowa KRS i nowy SN

wia181014Dziś zgodnie z wymaganiami PiS w konkursach na sędziów, co widać, słychać i czuć, obowiązuje jedynie zgodność z linią tej partii. Potwierdzeniem tego były obrady nowej tzw. Krajowej Rady Sądownictwa, podczas których rozpatrywano kandydatury na wolne miejsca sędziowskie. Decydował rodzaj odpowiedź na pytanie o to czy Małgorzata Gersdorf jest Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego. Radę nie zadowalała nawet odpowiedź typu: – Wydaje się, że nie. Tylko jednoznaczne „nie” dawało szanse na pozytywną opinię tego dobrozmianowego organu. Ale i ono, jeśli okazało się, że kandydat jest na liście – „czarnej liście”, tych co to jeździli do Brukseli, brali udział w manifestacjach w obronie demokracji, trzymali zapalone świeczki w „łańcuchach światła”, nie dawały takiej szansy, bowiem osoby te charakteryzują się „brakiem właściwej postawy ideowej”.

Do czego to prowadzi? Ano, oducza sędziów niezawisłości, przetrąca im kręgosłupy, gwarantuje obsadzenie sądu posłusznymi sędziami – mogą być bierni i mierni, byle byli wierni.

A o co w tym chodzi? – Jeśli nie zreformuje się sądownictwa, inne reformy mają mały sens, gdyż prędzej czy później zostaną przez takie sądy, jakie mamy, zanegowane, cofnięte – wyjawił naczelnik-prezes-zwyczajny poseł. Inaczej: sądy mają przestać kontrolować poczynania władzy – mają działać, jak aktualny pseudo Trybunał Konstytucyjny.

A sędziowie SN, co potwierdza ostatnia nowelizacja ustawy o tym Sądzie, nie muszą wykazywać się jakimikolwiek kompetencjami, doświadczeniem zawodowym w stosowaniu prawa, publikacjami i dorobkiem naukowym. Nie potrzebują opinii przełożonych, rekomendacji, opinii kolegium właściwego sądu oraz oceny właściwego zgromadzenia ogólnego sędziów, ani innych dokumentów, które dotychczas należało dołączyć do karty zgłoszenia (KRS zwolniony został od ich badania). Wystarczy do wniosku dołączyć zaświadczenia o stanie zdrowia (nie, nie tego psychicznego, wystarczy ogólnego). Czyli KRS może wybrać, kogo zechce, i nawet nie musi tego uzasadniać. Ba, może w ogóle nie zająć się wnioskami, którymi zająć się nie zechce – dostała prawo zostawienia ich bez rozpoznania, jeśli uzna, że… nie spełniają warunków formalnych lub z … innych przyczyn. A że takiego odrzucenia nie można zaskarżyć, Rada może wnioski odrzucać dowolnie, bowiem nikt tego nie skontroluje. Szanse na odwołanie do NSA są, ale teraz to nie wstrzymuje procedury obsadzania wolnego miejsca w SN, więc jeśli nawet odwołanie zostanie uwzględnione, to kandydat może sobie aplikować, ale w przyszłości, na jakieś inne zwolnione w SN miejsce.

Zastanawiam się, jak inaczej mogę Wam zaprezentować tę kolejną zmianę w ustawie o SN – tę kpiną z prawa. I tylko to przychodzi mi do głowy. Oto KRS przedstawia prezydentowi do nominacji ma sędziego SN osoby wskazane przez partię rządzącą, a pozostali kandydaci mogą sobie kandydowanie darować, bo Rada i tak się ich wnioskami nie zajmie. A że takie prawo łamie zasadę niezawisłości sędziowskiej i prawo do bezstronnego sądu; że żaden sąd obsadzony tak wybranymi sędziami nie będzie bezstronny? PiS to nie obchodzi i nie martwi. Jemu to pasi – o to mu właśnie chodzi.

I co z tym fantem można zrobić? Wszystko zależy od sądów i sędziów. Muszą zdecydować czy są trzecią władzą, czy z tej roli abdykują. Zależy to od tego na ile poważnie traktują Konstytucję, praworządność i własną władzę, na ile maja/nie mają już przetrąconych kręgosłupów. Jest tu też miejsce dla NSA: rozpatrywać odwołania, a nawet zbadać czy obecna KRS w ogóle jest ciałem spełniającym wymogi konstytucyjne, czy jej decyzje są prawnie ważne i czy ogłoszony przez prezydenta konkurs na wolne miejsca w SN jest legalny bez kontrasygnaty premiera. A ja i tak jestem pesymistą.

Rocznicowa feta…

wia181014Oto, 550. rocznica polskiego parlamentaryzmu fetowana była wyłącznie przez większość rządzącą nagminnie nieprzestrzegającą Konstytucji. Większość, którą obecny parlament zamieniła w maszynkę do głosowania, przepychającą w pośpiechu buble prawne przez rząd przygotowane. Nie zdziwiło mnie więc zbojkotowanie przez opozycję tej fety – posiedzenia Zgromadzenia Narodowego w namiocie na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie. Było słuszną i logiczną decyzją. Iną bym mocno zjechał.

No, ale typ mieniący się prezydentem Polski, który ma znaczny udział w niszczeniu porządku konstytucyjnego, orędzie z tej okazji wygłosił. A w nim m.in. porównał odzyskanie niepodległości przez II i III Rzeczpospolitą, oczywiście deprecjonując znaczenie procesu politycznego, który dokonał się w naszym kraju w 1989 r. – Ubolewał, …że na drodze od zniewolenia do demokracji nie sposób wskazać cezury oddzielającej podległość od wolności, tak jak to miało miejsce w przypadku 11 listopada 1918 r., wpisując się tym w pisowską politykę historyczną. Oto, Polska wstała z kolan dopiero w 2015 r. – bajał. Czwarty czerwca 1989 r. (wybory tzw. kontraktowe), wg niego, to data bez znaczenia. Co innego 11 listopada 1918 r. – odzyskanie przez Polskę niepodległości.

A przecież data ta nie ma najmniejszego historycznego uzasadnienia. Trzeba tu przypomnieć, nie umniejszając wielkiego wysiłku państwa i społeczeństwa polskiego po 11 listopada 1918 r. na rzecz obronienia niepodległości i wywalczenia korzystnych granic, że nasz własny, polski wpływ na samo zakończenie pierwszej wojny światowej i przegraną w niej mocarstw, które dokonały rozbiorów Polski, był niewielki (vide wcześniejszy wpis „Legenda trwa”). Potrafiliśmy skorzystać z okazji, którą stworzyło zwycięstwo Ententy. Natomiast w 1989 r. to Polska była pionierem i dawała przykład narodom naszej części Europy – „Jesień ludów” nastąpiła po „polskiej wiośnie”, która miała wpływ na jej dynamikę i pokojowy przebieg. To godne polskiej dumy.

Ten osobnik mieniący się moim prezydent mówił też o obowiązku i prawie do realizowania własnego programu przez zwycięskie ugrupowanie. Miała to być jego odpowiedź na krytykę ze strony opozycji dotyczącą łamania i obchodzenia Konstytucji oraz sposobu stanowienia prawa w parlamencie. A przecież nikt nie kwestionuje prawa większości parlamentarnej i rządu do realizowania swojego programu. Chodzi tylko o to, aby działo się to z poszanowaniem Konstytucji i praworządności. A z tym nie ma nic wspólnego zamach na niezależność Sądu Najwyższego i czystki polityczne wykonywane rękoma osób, które PiS – niezgodnie z konstytucją – wprowadził do nowej tzw. Krajowej Rady Sądownictwa.

Ale i to można by przeżyć, gdyby sędziowie w niej umieszczeni nie demonstrowali nachalnie i publicznie takiej służalczości wobec tych, którzy ich do tej Rady wprowadzili. Tego nawet w PRL-u po październiku 1956 r. nie dało się uświadczyć. To niezły pokaz ze strony władzy, jak traktuje Konstytucję i prawo. Też wyraz moralnych kwalifikacji ludzi, których promuje – „mierni, ale wierni”.

Legenda trwa… Cd.

wia181014Od 13 lutego 1918 r. Rada Regencyjna postanowiła, że… będzie czerpać prawo zwierzchniej władzy państwowej, opierając się na woli Narodu. Przyjęła kurs na energiczne uwalnianie się od kurateli niemieckich władz okupacyjnych. Prócz sądownictwa i oświaty, które od początku były w jej władzy, obejmowała stopniowo pozostałe działy administracji.

Utworzono polską policję. Środkiem płatniczym w Królestwie stała się marka polska z orłem białym na banknotach, emitowana przez Polską Krajową Kasę Pożyczkową (pozostała walutą narodową aż do reformy Władysława Grabskiego w 1924 r.). Ba, ustanowiła swe przedstawicielstwa w Berlinie i Wiedniu oraz w stolicach państw neutralnych, zaś w manifeście z 7 października Ogłosiła niepodległość Polski jednolitej, obejmującej wszystkie jej ziemie.

12 października przejęła zwierzchnictwo nad Polską Siłą Zbrojną (resztówka po legionach), kontrolowaną dotychczas przez Niemców i mianowała szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Wreszcie 25 października powołała nowy rząd bez uzgadniała tego z niemieckim gubernatorem. A w rządzie tym Józef Piłsudski, wciąż więzień Magdeburga, otrzymał zaocznie tekę ministra spraw wojskowych.

14 listopada Rada Regencyjna rozwiązała się, przekazując Piłsudskiemu wszelkie pełnomocnictwa. Uczyniła to nie z powodu utraty społecznego autorytetu lub zdolności do rządzenia. Kierowała się poczuciem narodowej odpowiedzialności, bowiem w tej wolnej już Polsce – w tym momencie, działały faktycznie 3 rządy: sprawująca władzę w Królestwie – Rada Regencyjna; utworzony 7 listopada, posiadający znaczne oparcie na ziemiach zaboru austriackiego, lubelski rząd Polskiej Republiki Ludowej pod prezydencją Ignacego Daszyńskiego; a także rezydujący w Paryżu Komitet Narodowy Polski Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego, założony w sierpniu 1917 r., a jesienią 1918 r. uznany przez wszystkie mocarstwa zachodnie koalicji antyniemieckiej, określany mianem rządu odradzającej się Polski de facto, który w kraju miał mocne poparcie stronnictwa Narodowej Demokracji, wpływowego zwłaszcza w Wielkopolsce i Galicji. W tej sytuacji przywódcy Rady Regencyjnej doszli do wniosku, że niezaangażowanemu bezpośrednio w żaden z tych ośrodków Piłsudskiemu będzie łatwiej przezwyciężyć ich rywalizację i stworzyć jednolite kierownictwo odrodzonego państwa.

A Józef Piłsudski? Był powstałej Radzie Regencyjnej niechętny. Zerwał z państwami centralnymi – nie zgodził się na umieszczenie w rocie przysięgi zobowiązania wierności przymierzu z tymi państwami, choć w 1914 r. dalej idące zobowiązania wobec Austrii mu nie przeszkadzały. Znalazł się więc w twierdzy magdeburskiej wraz z dowódcą kolejnej brygady legionów, który też odmówił, a dowodzone przez nich brygady – 1 i 3 poszły w rozsypkę. Ostała się 2. dowodzona przez gen. Józefa Hallera, która przysięgę złożyła.

10 listopada Piłsudski wraca do Warszawy na gotowe – władza w Królestwie już od kilku tygodni znajdowała się w ręku polskiej administracji, działał rząd i wszystkie jego agendy. W tym momencie Piłsudski uznał i honorował prawomocność Rady Regencyjnej – przyjął z jej rąk nominację na zwierzchnika sił zbrojnych i w jej imieniu 11 listopada wynegocjował pokojowe warunki wycofania się wojsk niemieckich i pozostawienia przez nie w Polsce części uzbrojenia. I nie miało to nic wspólnego z utrzymującą się do dziś legendą rozbrajania Niemców, swego rodzaju powstania przywracającego Polsce niepodległość. Niemieckich wojsk nie trzeba było z Polski wypędzać. Odchodziły same na mocy zobowiązań nakazanych w warunkach zawieszenia broni podpisanego ze zwycięskimi mocarstwami na froncie zachodnim.

Niemcy zobowiązały się opuścić wszystkie zajęte terytoria na Wschodzie, w Polsce, na Białorusi, na Ukrainie, w Rosji oraz w krajach nadbałtyckich. I realizowały to zobowiązanie. Problemem była broń. Niemcy chcieli wracać z nią do ojczyzny, a władzom polskim zależało na pozostawieniu jej w Polsce na potrzeby nowo tworzonego Wojska Polskiego. Piłsudski wynegocjował w tej sprawie korzystne dla Polski warunki.

Babcia Komuna święto dziś ma, święto masz Ty, święto mam i ja.

wia181014Rocznica była wczoraj, ale nie przyszło mi do głowy by o niej coś napisać. A przecież to było moje ważne święto. Tamtym czasom zawdzięczam, właściwie wszystko (plus trochę własnej aktywności). Kiedy więc otrzymałem na maila poniższy tekst Krzysztofa Podgórskiego, z którym się oczywiście utożsamiam, postanowiłem i Wam go udostępnić. Też z komentarzami do niego innych osób, z których tezami, nie ze wszystkimi, w żadnym wypadku się nie utożsamiam. Miłej lektury… Miłych wspomnień… Trochę refleksji się przyda…

35821816_112413119664253_6277844660228456448_n  Babcia Komuna święto dziś ma, święto masz Ty, święto mam i ja.

Krzysztof Podgórski

Dziś 22 lipca rocznica ogłoszenia w 1944 przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego Manifestu Lipcowego. Fundamentu i źródła pozycji, w której znajduję się dziś ja i 85% z Was. Tak, nie krzyw się, Twojej też prawaku, antykomunisto. I Twojej, nerwowo uśmiechający się, zadufany egoisto, mający się za coś lepszego, wyborco PO, Nowoczesnej działaczu KOD. Aaa, i Twoje , obrotowy cwaniaku wiejski z PSL. Twoje najbardziej, szubrawcu z partii z zieloną koniczynką, współpracujący dla korzyści z każdym. Zdziwieni? Obrażeni? A czegóż to? Korzeni się wstydzicie, własnej przeszłości? Tatuś nie powiedział kim był dziadzio z babcią? Wszyscy potomkami kamieniczników, fabrykantów i arystokracji jesteście? Wierzycie, że pałace Wam i kamienice oraz fabryki zabrali? Piękne rodzinne opowieści, ale nieprawdziwie. To ja Wam przypomnę jak było. Rocznicowo, historycznie, nie bierzcie tego do siebie, ot tak z dobrego serca, edukacyjnie Wam to robię. W czynie społecznym.

37582386_10155726090792825_8593102641481908224_n

Czy to się Wam podoba, czy nie, owe wyidealizowane czasy dwudziestolecia międzywojennego to okres w którym 80% ludności żyło na zacofanej wsi, z czego gros w biedzie, a nawet na granicy egzystencji. Buty luksus, zakładano do kościoła idąc na mszę. Lato bosonogie dzieci i dorośli byli standardem. Spało się na siennikach, a o lepszej pościeli można było pomarzyć, dostępna była nielicznym. Stąd ten sępi, odrażający atak na mienie pożydowskie w postaci rozdrapywania pozostawionych przez pomordowanych w Holocauście, kołder, pierzyn i poduszek z pierza.

To właśnie dzięki Reformie Rolnej, dzięki rozdaniu za darmo ziemi arystokracji i kościoła, powstały gospodarstwa ekonomicznie wydolne. Skąd dziadek miał ziemię pytałeś? Ojcowizna po pradziadku? A może dziadek w familoku mieszkał i ziemię dostał z parcelacji ziemi dziedzica? Albo ojcowizny było 3 morgi w 6 kawałkach, a agronomowie w ramach Reformy Rolnej – Manifest PKWN, scalili ziemię i dodali ¾ z ziemi proboszcza? Dawno było, powiadasz. To może kradzione przez babcie Komunę oddasz? Nie, polski chłop co wyrwał nie odda, nawet jak to były buty trupa powstańca styczniowego.

Aaa, dziadek na Ziemiach Odzyskanych żyje, nic nie zawdzięcza. Mylisz się, to jeszcze gorzej. Zdobyły te ziemie na Niemcach wojska Radzieckie za cenę 600 000 poległych. I Państwowy Urząd Repatriacyjny – komunistyczna władza, rozdawał te gospodarstwa poniemieckie, za darmo, przesiedlonym lub po prostu chętnym. Tak, dom za darmo, ziemię, maszyny rolnicze i zabudowania od babci Komuny. Wszystko Wam babcia komuna dała, co zapowiedział właśnie 22 lipca 1944 w Manifeście PKWN.

Krzyczycie, „dziadek był robotnik, nie żaden wsiok! A tak, możliwe, niecałe 12% przedwojennej ludności II RP to byli robotnicy, z czego większość wegetowała w oficynach, suterenach, robotniczych osiedlach w warunkach urągających godności człowieka. Czytali „Antka”? „Naszą Szkapę?” „Ludzi bezdomnych”? To takie lektury w PRL były droga młodzieży, która możliwe że za demokracji nie czytała. Trzeba było na polskim nie spać, albo rodziców dopytajcie.

To PKWN upaństwowił zakłady, na tej bazie stworzył przemysł, PRL rozbudował go, przesiedlił biedotę wiejską i stworzyła babcia Komuna nowoczesną, światłą, uświadomioną klasę robotniczą w Polsce. Wszystko to zapowiedziano w manifeście PKWN.

Bez tytułu2„Dziadek był lekarzem, prawnikiem urzędnikiem, należał do KOR i „Solidarności”, się brzydził komuną” krzyczycie, przemądrzalcy z KOD i PO. Inteligenci się znaleźli, „elyta”, ciekawe skąd?

A kto był tatusiem dziadka? Prawnik, lekarz? A dziadzio to nie studiował za PRL za darmo, dzięki babci Komunie? A punktów za pochodzenie, dzięki którym w ogóle mógł studiować nie dostał? Jakie punkty? A takie, z racji faktu posiadania rodziców ze wsi lub należących do klasy robotniczej? A do ZMP czy ZSP nie należał, nie korzystał z dobrodziejstw? A od babci Komuny, stypendium naukowego i socjalnego nie brał? Nie, za swoje się kształcił, za $ przesłane od rodziny z USA?

No, ale dyplom szkoły wyższej nie śmierdzi komunizmem. Nie oddacie w ramach dekomunizacji, o nie. Babcia Komuna dała, to się wzięło, co?

A pracę, to czasem ze skierowania od babci Komuny dziadek z babcią nie dostał? A mieszkanie zakładowe za darmo nie dostał. Tak, te co Twoi rodzice sprzedali i zakupili Ci twoje mieszkanie. Te samo.

Tak, Moi Drodzy, Wy – pierwsze lub drugie pokolenie mieszczuchów, Wy inteligencja w I i II pokoleniu rodem z PRL, świętujemy dziś rocznicę powstania babci dobrodziejki, babci Komuny.

Brzydzi Was prawaki babcia Komuna, tak dziś opluta i obrzygana, przez pijanych z nienawiści aparatczyków z IPN? Tych łobuzów od historii? Wyparliście się babci, zarozumialcy „elyto” z PO, Nowoczesnej i KOD, mimo że Was babcia Komuna tą inteligencją uczyniła. Zapomnieliście o dobrodziejstwach Reformy Rolnej chamy z PSL.

A Babcia była zróżnicowana. W młodości, jak zawsze szalonej i impulsywnej miała okres stalinowsko okrutny, bezwzględnie niegodny. Acz patrząc dziś na rządzące prawactwo od profesorki Pawłowicz, przez Maciarewicza do Ziobry, to mimo potępienia babci w tym okresie, częściowo rozumiem, że z tymi niezdolnymi do dialogu prawicowymi oszołomami, mordercami wyklętymi terroryzującymi ludność cywilną, inaczej jak karabinem i wczasami klimatycznymi na Syberii, rozmawiać się nie dało.

Ustatkowała się babcia potem, pojednała, miała patriotyczno ciut siermiężny czas za Gomułki. Pełną piersią odetchnęła, w pięknej, radosnej dekadzie Gierka. Przeszła trudny, ale przełomowy dla niepodległości i pełnej suwerenności czas za generała Jaruzelskiego.

37633108_10155726101907825_3782194994526289920_n

Pamiętajcie jednak, babci się nie wybiera, szanuje taką jaka jest, tym bardziej, że jak Wam tu Aniołki wolnorynkowej III RP udowodniłem, 80% z Was i Waszych rodzin tyle Babci Komunie zawdzięcza.

Niech się zatem świeci 22 lipca! Vivat Manifest PKWN początek emancypacji społeczno socjalnej w Polsce! Vivat przeszłość naszych rodziców i dziadków w PRL, dzięki którym szczęśliwie dziś żyjemy w dostatku, choć w nie do końca dziś znów praworządnej, wolnej i w pełni suwerennej Polsce.

Henryk Spalter Ponieważ w Polsce już nie ma ani Żydów, ani Niemców, a wielu z niebieską krwią nigdy do niej nie wrócili, ten artykuł odnosi się do nawet 90% żyjących w Polsce. Dzięki ci babciu Komuno, może nie byłaś piękna, ale dałaś nam naszą Polskę, Polskę narodu, zamiast Polski Panów.

Józef Waniek Schowani za amerykańskimi czołgami ludzie podli i mali nie odbiorą nam pewności, że nasza Polska Ludowa to był fakt i piękny okres, …odbudowaliśmy kraj z ruin, zlikwidowaliśmy analfabetyzm. Polskę krytą słomą przykryliśmy dachówką. Wielu tysiącom rodzin od wieków pracujących jak parobki na zagonach pana lub plebana daliśmy własne grunty…, zbudowaliśmy przemysł i Ludowe Wojsko Polskie – naszą dumę, 2 armie w ramach Układu Warszawskiego… Długa jest lista naszych zasług…, naszych, czyli wyklętego ludu Polskiego przez wieki traktowanego przedmiotowo przez dobrodziejów żyjących w dworach i pałacach balujących na rautach i w kasynach, ich pokornych wasali w biurach bankach… I dziś tylko jedno mi w uszach dzwoni po tej katastrofie dziejowej jakim był okrągły stół poprzedzony tym teatrzykiem Solidarności i stanu wojennego… Miałeś Chamie złoty róg miałeś chamie czapkę z piór… Ostał Ci się tylko sznur… Ale żywi nadziei niech nie tracą. Już my lud w Polsce wiemy, że możemy dużo. PRL jest tego dowodem… Komuna poszła w Pany i Senatory, ale ona zawsze nam tylko przeszkadzała no to i dobrze, że dziś jest w PiS, PO, „N”, po bankach i korporacjach… Wiemy kto jest z nami i na kogo można liczyć najlepiej na samych siebie…

Jan Pluszkiewicz Najprawdziwsza prawda. Wczoraj 21.07.2018 opublikowałem tekst o 22 lipca i powstaniu warszawskim. PRAWDZIWY POWÓD POWSTANIA WARSZAWSKIEGO. KAWAŁ PRAWDZIWEJ HISTORII.

22 Lipca 1944 roku w Lublinie z nadania Moskwy, powstał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, czyli rząd nowej Polski. A już 1 sierpnia 1944 roku, bez żadnego przygotowania, bez broni, bez zapasów żywności, bez jednolitego dowództwa, wbrew woli aliantów, ad hoc, wybuchło powstanie warszawskie. Ponad 200 tysięcy ofiar! Miasto w 87% zrujnowane! To cena, jaką nasz naród zapłacił za walkę o koryto władzy, dla rządu dezerterów II RP usadowionego bezpiecznie w Londynie, który od dnia 22 lipca 1944 roku przestał istnieć! Nie był już rządem uznawanym przez aliantów! To dla zdobycia koryta władzy, dla tchórzy i dezerterów z roku 1939, którzy nas porzucili na pastwę losu po pierwszych salwach wojny, wybuchło powstanie warszawskie! Już 7 września 1939 roku rząd II RP w komplecie, razem z naczelnym wodzem, był bezpieczny w Zaolziu i stamtąd nawoływał naród do walki, do ostatniej kropli krwi narodu! A potem była sielanka! Wojenna przygoda we Francji, a potem były walki z Niemcami tysiące kilometrów od naszych granic, w interesie obcych. A potem? Był już tylko wstyd i nieukrywana pogarda aliantów wobec tchórzliwych politykierów II RP, śmiesznych wodzów kabaretowej armii, kabaretowego państwa. W roku 1946 r. mimo starań i zabiegów nieistniejącego już rządu londyńskiego II RP, uczestniczenia w paradzie zwycięzców w Londynie 8 czerwca 1946 roku, organizatorzy wykluczyli w tej paradzie uczestnictwo Polaków. Jaki był tego powód? PKWN był jedynym legalnym rządem. Polscy dezerterzy z II RP nikogo już nie reprezentowali. Na trybunę honorową również nie zostali wpuszczeni przedstawiciele byłych władz, już nieistniejącego od 22 lipca 1944 roku państwa II RP. Taki był prawdziwy powód odmowy udziału Polaków w tej paradzie. W telegraficznym skrócie. Pierwszym zgrzytem pomiędzy aliantami było zachowanie Sikorskiego wobec ZSRR, po niemieckiej publikacji 14 kwietnia 1943 roku listy ofiar zamordowanych oficerów w Katyniu. Sikorski domagał się utworzenia międzynarodowej komisji, która zbada kulisy tej zbrodni. Stalin, który zaprzeczał by sprawcami zbrodni był ZSRR, zerwał stosunki dyplomatyczne z Polską. Zachowanie Sikorskiego, było nie do przyjęcia. W sytuacji gdy ważyły się losy II wojny, klęska pod Stalingradem w styczniu 1943 roku była pierwszą klęską Niemiec, której nie udało się ukryć, montowanie międzynarodowej komisji do zbadania zbrodni sojusznika było szczytem nieodpowiedzialności. Cały ciężar wojny spoczywał na armii radzieckiej, ponad 80% najlepszych sił niemieckiej armii, zmagało się na froncie wschodnim. Armia USA jeszcze nie dotarła do Europy! Klęska ZSRR byłaby końcem istnienia Anglii. I w takiej sytuacji politycznej, Sikorski domagał się dochodzenia przeciw ZSRR, największemu nie tylko sojusznikowi, ale obrońcy Anglii i Europy. Anglicy doskonale znali los zakatowanych, zagłodzonych, zamordowanych 55-80 tysięcy jeńców wojennych Armii Czerwonej w Polsce, jeńców z wojny roku 1920, w której Polska była agresorem. Anglicy doskonale znali wydany rozkaz Sikorskiego w wojnie roku 1920, w którym Sikorski rozkazuje by schwytanych oficerów armii czerwonej natychmiast likwidować – zabijać! Wg różnych szacunków, zabitych zostało od 15000 do 18000 oficerów! Wszczynanie sporu z takim sojusznikiem, który dźwigał cały ciężar wojny w Europie, przez generała, który odpowiadał za śmierć oficerów armii czerwonej, było dla aliantów nie do przyjęcia. Sikorski nie pogodził się z zachowaniem Anglii i musiał umrzeć. Umarł w lipcu 1943 roku. Bajdy, że zabili go Rosjanie, to tylko bajdy. Gdyby sprawcami zamachu na Sikorskiego w lipcu 1943 byli Rosjanie, to Anglicy nie mieliby żadnego interesu przedłużać o dalsze 75 lat, dostępu do akt katastrofy. A przedłużyli w tym roku (2018) o kolejne 75 lat! Teraz wracam do tematu. W Teheranie w listopadzie 1943 roku, wielka trójka ustaliła, podział Europy na strefy wpływów. Ustalono granicę zachodnią ZSRR na Bugu i Sanie. Polska, Czechosłowacja, Rumunia, Węgry, Bułgaria i połowa Niemiec, znaleźli się w strefie wpływów ZSRR. Zgodnie z tymi teherańskimi ustaleniami, z nadania Moskwy za wiedzą i zgodą aliantów, 22 lipca 1944 roku powstał w Lublinie rząd PKWN. Wywołanie powstania przeciw temu rządowi (PKWN), przez rząd II RP, było złamaniem zawartych w Teheranie porozumień! Wojna jeszcze trwała, 80% najlepszych sił niemieckich zmagało się z ZSRR na froncie wschodnim! I raptem grupa nikomu niepotrzebnych nieudaczników rządu londyńskiego, który po 22 lipca już nie był rządem Polski na uchodźctwie, zamarzyła o władzy. Mimo sprzeciwu Anglii i USA, 1 sierpnia 1944 roku wybuchło powstanie. Powstańcy kompletnie nie byli przygotowani do walki, nie mieli broni, nie mieli zapasów żywności, nie mieli łączności, nie mieli nawet jednolitego dowództwa. To powstanie było bardziej zadymą, awanturą, bezbronnych, nieuzbrojonych ludzi, którzy z pięściami rzucili się na czołgi! Wynik walki znamy, nie mógł być inny. Brednie, bajdy o odmowie zgody ZSRR na pomoc powstaniu, są tylko bredniami. Nikt z aliantów nie był chętny pomagać powstańcom, którzy pojęcia nie mieli, że walczą o koryto dla władzy, która od 22 lipca 1944 roku nie jest już żadną władzą. Jedyną legalną władzą w Polsce była ta nadana przez ZSRR w dniu 22 lipca 1944 roku. I ten fakt, że władze II RP po 22 lipca 1944, były dla aliantów już tylko kabaretową grupą nikomu niepotrzebnych frajerów, był powodem, że nie zostali zaproszeni, mimo starań, do udziału w paradzie zwycięstwa w czerwcu 1946 roku w Londynie! Taka jest historyczna prawda i ona nie kłóci się z logiką. Gloryfikowanie przez III RP rządu nieudaczników, tchórzy i renegatów, świadczy jak najgorzej o władzach III RP. Obchodzone rocznice walk żołnierzy polskich na zachodzie, obrażają tych wszystkich, którzy umierali na polskiej ziemi w obronie Polski i Polaków. To oni żołnierze Armii Radzieckiej i LWP ocalili życie setki tysięcy Polaków. Bohaterskie wyczyny polskich wojsk na zachodzie, nie uratowały ani jednego polskiego domu, ani jednej polskiej chaty, ani jednego polskiego życia. Dla nas, Polaków, ich bohaterstwo nie ma najmniejszego znaczenia, w niczym nam nie pomogli, przed nikim nas nie obronili! Walczyli i umierali w obronie obcych nacji i narodów tysiące km od naszych granic, oni nie bronili Polski ani Polaków! Nic nie jesteśmy winni bohaterom, którzy ratowali życie obcym narodom, im winni wdzięczność ci, którym życie uratowali. My jesteśmy winni wdzięczność za uratowanie nam życia, żołnierzom Armii Radzieckiej, żołnierzom LWP, AK, AL, GL i władzom PKWN. Brak czci dla bohaterów, którym zawdzięczamy istnienie jak najgorzej świadczy o władzy III RP. Nawet najbardziej ohydne kłamstwa nie zmienią prawdy. Ocalenie naszego narodu zawdzięczmy Armii Radzieckiej i LWP, to oni i tylko oni ocalili nas od totalnej zagłady! Żadne kłamstwa tej prawdy, tych faktów nie zmienią! 21.07.2018 Pozdrawiam

Janina Bartczak Nigdy nie mów komuna, bo komunizmu nigdy w Polsce nie było. Był socjalizm w PRL i było Święto Odrodzenia Polski 22 Lipca, które miało wszystkie święta pod sobą. Odrodziła się wolność zaprzepaszczona przez II RP. W 1989 r. ponownie zniewolono miliony Polaków.

Piotr Rączkowski Do PRL trzeba było dorosnąć. PRL miał swoje ciemne strony, ale więcej było pozytywów. Rozumiem tych co stracili swoje majątki w wyniku nacjonalizacji, ale nie rozumiem potomków robotników i chłopów, którzy zapomnieli co PRL dał ich rodzicom i dziadkom. PRL dał ludziom szansę na awans społeczny, ale ten zdrowy i wykształcony lud zgłupiał i oddał władzę kapitałowi to teraz znowu mają Polskę sanacyjną z bezrobociem, bezdomnością, biedą, rozwarstwieniem, wyzyskiem i ekonomicznym niewolnictwem PRL upadł, bo było społeczne przyzwolenie na okradnie własnego państwa, a która firma wytrzyma jak ją okradają pracownicy, a PRL był taką dużą firmą. czerwona burżuazja i opozycja opłacona przez zachodni kapitał uwłaszczyła się na majątku wspólnym, a akcje pracownicze miały zaciemnić kto faktycznie przejmuje majątek. Gdyby zamiast Stanu Wojennego wprowadzono Reformę Wilczka to PRL byłby dziś jak kraje skandynawskie.

Maria Drabik W VI kl. szkoły podstawowej miałam takie lektury, jak „Antek”, „Placówka”, „Nasza szkapa”. Stąd wiem, z czego wyrwała nas Babcia Komuna. Dziś znajomy VI-klasista czyta takie lektury, jak „Opowieści z Narni” czy „Pies Baskerville`ów”, więc nigdy nie dowie się prawdy o czasach minionych. Myśli, że tatuś jest biznesmenem z dziada pradziada, a tatuś pochodzi z wiejskiej chałupy, gdzie jeszcze po wojnie chodziło się srać za stodołę. Potem Babcia Komuna wykształciła tatusia, a ten w nagrodę ją rozwalił i teraz rżnie biznesmena na wczasach na Majorce.

Legenda trwa…

wia181014Żaden ze mnie historyk. Trochę taki amator. Ale wkurza mnie, gdy w ramach świętowania 100-lecia naszej niepodległości, nie dość, że tworzy się jakieś nowe mity historyczne, to jeszcze powiela stare, prezentując, wg mnie, niezgodne z faktycznym stanem rzeczy analizy dojścia do tej niepodległości.

Aktualnie dominuje legenda piłsudczykowska dotycząca uzyskania niepodległości 11 listopada 1918 r. A przecież niepodległość przyszła wcześniej i inaczej – grubo przed powyższą datą odrodzenie niepodległej Polski stało się już faktem.

Warto tu i trzeba wskazać na akt dwóch cesarzy: Niemiec i Austro-Węgier z 5 listopada 1916 r. o… przywrócenie Królestwa jako państwa. W jego wyniku sprawa Polski na arenie międzynarodowej znalazła się na porządku dnia. Rosja natychmiast po rewolucji lutowej zapowiedziała odbudowę państwa polskiego połączonego z nią unią, co wsparły mocarstwa zachodnie, zaś prezydent Stanów Zjednoczonych w orędziu noworocznym z 22 stycznia 1917 r. opowiedział się zdecydowanie za… zjednoczoną, niepodległą i samorządną Polską, co rok później w swoim 14-punktowym programie pokoju doprecyzował i wzmocnił.

Słowa, słowami, obietnice, obietnicami, ale były i czyny – utworzenie regencji i rządu Królestwa, zgodnie zresztą z oczekiwaniem czynnika polskiego. 12 września 1917 r. decyzją dwóch cesarzy powołana została 3-osobowa Rada Regencyjna, jako najwyższa władza państwowa w Królestwie. Miała rządzić przy pomocy Rady Stanu, jako namiastki ciała ustawodawczego i Rady Ministrów, jako organu wykonawczego aż do przekazania władzy królowi.

Powołane do Rady osoby, wbrew temu, co się czasem wypisuje, nie były… niemieckimi marionetkami, nie sympatyzowały z państwami centralnymi, cieszyły się natomiast szacunkiem w społeczeństwie polskim. Były pragmatycznymi patriotami, reprezentantami polskiej Realpolitik. Tak, utworzeni Rady było faktem przełomowy w dziejach walki o odrodzenie państwa polskiego – nareszcie był to rząd polski! I tak to odczuwało ówczesne społeczeństwo.

Rada po pól roku swej działalności – w lutym 1918 r., weszła w konflikt z państwami centralnymi z powodu traktatu pokojowego zawartego przez Niemcy i Austrię z Ukraińską Republiką Ludową, w wyniku którego państwa te oddawały Ukrainie Chełmszczyznę, a w tajnym protokole zobowiązywały się do przekazania również Galicji Wschodniej. Potępiano ten „akt zdrady”. Załamały się rokowania o powierzenie polskiego tronu Habsburgom. Mówiono o „czwartym rozbiorze” Polski. Rada ogłosiła ostry sprzeciw. Premier rządu podał się do dymisji wraz z całą Radą Ministrów. Rozważano nawet rezygnację całej Rady Regencyjnej, ale w ostateczności odstąpiono od tego zamiaru, lecz ogłoszono, że od tego momentu – od 13 lutego 1918 r. Rada… będzie czerpać prawo zwierzchniej władzy państwowej, opierając się na woli Narodu. Wyraziła też uznanie dla 14 punktów deklaracji Wilsona z 8 stycznia oraz przyjęła kurs na energiczne uwalnianie się od kurateli niemieckich władz okupacyjnych – prócz sądownictwa i oświaty, które od początku były w jej władzy, obejmowała stopniowo pozostałe działy administracji. Cdn.