Od szefa swego Koła ZŻWP otrzymałem zaproszenie takiej treści: Witam. Piotr Paczóski i Robert Obaz (liderzy jeleniogórskiego SLD – dopisek JP.) zapraszają 30 maja na spotkanie integracyjne do Goduszyna na godzinę 17.00. Odpłatność (…). Menu: Pieczeń z karczku, kapusta z koperkiem na ciepło, ziemniaki, smalec, ogórki małosolne, pomidory z mozzarella, sałatka grecka, żurek z kiełbaską i jajkiem, kiełbaska na grilla, kawa, herbata, ciasto z owocami sezonowymi, jedno piwo, woda mineralna, pepsi cola. Zapisy u…
Przedwcześnie nastało lato, miast mokrej i zimnej wiosny. Sprzyja tego typu imprezom. A menu zachęcające. Wybory samorządowe blisko. Cóż więc szkodzi – pomyślałem. Może być miło i ciekawie. W takiej atmosferze rozwiązują się języki. Może dowiem się czegoś o planach Sojuszu na najbliższe wyborcze zmagania.
Wraz z byłym szefem jeleniogórskich struktur SLD i byłym Prezydentem Jeleniej Góry, dziś nie takim zwykłym radnym, bo wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej – Józefem Kusiakiem, tuż po siedemnastej znaleźliśmy się w Goduszynie. Było już sporo uczestników i wesołego gwaru. Był członek Rady Krajowej SLD – Bartosz Lipiński i wielu znajomych z czasów mojego członkostwa SLD, których od lat nie widziałem. Dominowały panie. Trochę młodszych nieznanych mi osób i trochę członków ZŻWP z rodzinami. Przybywali kolejni goście. Wreszcie pojawili się Marek Dyduch – Przewodniczący i Arkadiusz Sikora – Sekretarz Rady Dolnośląskiej SLD. Ich powitanie było jednocześnie oficjalnym rozpoczęciem imprezy. Przysiadłem się do trzech wydzielonych przestrzenie stolików. Przysłuchiwałem się rozmowom – mówiąc uczciwie, podsłuchiwałem. Najdłużej przy tym gdzie przysiadła dolnośląska władza.
Było wiele o „ogórkowej” kompromitacji SLD; o roli, jaką odegrał w tym Leszek Miller; o przyczynach utraty nawet wiernego elektoratu i o tym, jak go odzyskać, czyli o wyborczych szansach; o ambicjach poszczególnych działaczy i istniejących „spółdzielniach” – wzajemnie wspierających się osób, walczących ze sobą bez przebierania w środkach. Czyli nic nowego, więc dość szybko powróciłem w domowe pielesze. Ale zdecydowałem, swoje na temat najbliższych wyborów, wyrazić zdanie, że… będą to pierwsze takie wybory samorządowe; że PiS w zasadzie przejął już państwo niemal w całości i robi co chce; że pozostały tylko samorządy, których jeszcze nie ma, a które też chce sobie podporządkować. Tak więc wygrana PiS w jesiennych wyborach oznaczałaby, że już dokładnie cała władza i wszystkie publiczne pieniądze znajdą się w rękach tej partii, a właściwie jednego człowieka z Nowogrodzkiej mającego problemy z kolanem. Czy tylko? Ja uważam, że też z głową…
Czyli wymiar nadchodzących wyborów jest jasny, ale z moich podsłuchów wynika, że chyba słabo dociera to do demokratycznej opozycji, też tej lewicowej. Dokładniej do tej przyznającej się do SLD. Tu panuje samorządowy idealizm. Tu kandydatów wystawiać chcą wszyscy, bez liczenia się z wyborczą rzeczywistością. Bez liczenia się z zasadniczym celem, który winien tym wyborom przyświecać – zbudowanie „wałów ochronnych” przed nawałą PiS.
Jeśli SLD, ale i inne partie czy ugrupowania polityczne demokratycznej opozycji, miast iść razem do wyborów na szczeblu wojewódzkim, dużych powiatów i miast, pocieszać się będą mitem „drugiej tury”, to może i załapią się na ileś tam mandatów, ale władzę przejmie PiS ze swymi akolitami, bowiem jest sprytniejsze, bliższe rzeczywistości, lepiej wyczuwa nie to, jak powinno być, ale jak jest, bo obieca wszystko, dosłownie wszystko, co się potencjalnym wyborcom zamarzy. W tej sytuacji samodzielna walka z tą partią, też na poziomie lokalnym, o starostów i prezydentów – włodarzy gmin, jest bardzo trudna, jeśli nie niemożliwa i raczej sukcesem skończyć się nie może. Obym się mylił.
Jest jeszcze sprawa mitu o „drugiej turze”? Często słychać tezę, że w pierwszej turze wyborów na prezydentów i burmistrzów miast można sobie poszaleć, wystawić wielu kandydatów i głosować według prawdziwych sympatii, bowiem rzecz rozstrzygnie się w drugiej turze, gdzie obowiązywać będzie strategia „wszyscy przeciw PiS”, a duża liczba kandydatów aktywizuje ludzi i skłania ich do wyrwania się z marazmu. Ładnie to brzmi, ale w dużej mierze fałszywie, bowiem w tej sytuacji kandydaci ci nie będą walczyć z tymi z PiS, ale między sobą, gdyż na wyrwanie wyborców PiS nie ma raczej szans, to twardy elektorat. Będą więc zaciekle atakować kandydatów demokratycznej opozycji, próbować ich ośmieszyć, skompromitować, podważyć kompetencje i przejąć ich wyborców. Nie ma wątpliwości, że ta nadchodząca kampania będzie wyjątkowo brutalna, a ta brutalność będzie dotyczyć głównie rozgrywek wśród niepisowskich kandydatów.
I co? I potem, po wielu tygodniach takiej wyniszczającej kampanii, wyborcy przegranych kandydatów mieliby spokojnie głosować na tych, których ich faworyci regularnie mieszali z błotem? Tak się nie dzieje! Naturalną emocją będzie raczej niepójście do urny. Nie ma więc wątpliwości, że druga tura w znacznej mierze rozstrzygnie się w pierwszej. Jeśli w pierwszej wystartuje zbyt wielu kandydatów, którzy napuszczą na siebie swoich wyborców, druga tura w wielu przypadkach może być wygraną PiS, a hasło wspierania w wyborach najsilniejszego przeciwnika PiS, z różnych, w tym i psychologicznych, względów nic tu nie pomoże. Jeśli więc w jakiejś gminie, mieście, powiecie czy województwie największe szanse ma dana osoba, to niezależnie od tego, jaką partię czy ugrupowanie wyborcze reprezentuje, winna być kandydatem całej demokratycznej opozycji. Ja tak uważam.
Ale niezależnie od tego, przypominam sobie wyniki sondażu z końcówki ubiegłego roku pokazującego poparcie dla poszczególnych ugrupowań politycznych w wyborach do sejmiku dolnośląskiego. Przeliczając to procentowe poparcie na mandaty wynik nie pozostawił żadnych złudzeń. Jeśli główne partie składające się na dzisiejszy obóz demokratyczny pójdą do wyborów sejmikowych odrębnie, to PiS będzie rządził samodzielnie, a co najwyżej w „koalicji” ze swymi akolitami – w tym wypadku z bezpartyjnymi samorządowcami i kukizowcami. Porozumienie PO z Nowoczesną i SLD oraz PSL startujące osobno, też niczego tu nie zmienia – PiS nadal wygrywa i rządzi. Gdyby jednak udało się stworzyć koalicje: PO-Nowoczesna-SLD lub dwie PO-Nowoczesna i SLD-PSL, PiS nie rządziłby w naszym województwie.
Są jeszcze wyniki badań z maja tego roku. Te wskazują, że na Dolnym Śląsku wyraźnie zyskuje SLD i trochę PSL. Ale ponieważ obie te partie deklarują osobne listy, prawie wcale nie przekłada się to na mandaty w sejmikach, bowiem SLD według tego sondażu zwiększa liczbę mandatów nie kosztem PiS, a ludowców. Tak więc i ten sondaż nie przynosi dobrych wieści. Sytuację radykalnie zmienić mogą – powtarzam, jedynie wspólne listy: Platformy, Nowoczesnej i SLD lub SLD i PSL. Ale z moich obserwacji i wczorajszych podsłuchów wynika, że na razie każdy ruszy w bój pod własną firmą, głosząc, iż jest na tyle ważnym graczem na scenie politycznej, że inaczej nie może; że tego wymaga wierny elektorat.
I co z tego wyjdzie? Ano to, że SLD w naszym Sejmiku znajdzie się w opozycji. A może się jeszcze opamięta? Oby. Jeszcze jest trochę czasu. Jeszcze cała demokratyczna opozycja może się dogadać. Niech tego dokona w oparciu o wspólne motto, które winno wybrzmiewać w okresie wszystkich zbliżających się wyborczych kampanii: Nie zabierzemy wam niczego, co wam PiS dał, i oddamy wszystko, co zabrał.
A ja? Mimo swego krytycznego stosunku do dzisiejszej demokratycznej opozycji, w tym i do lewicy, niezmiennie wspieram Sojusz. Znam wielu jej działaczy. Cenię ich cywilną odwagę, wiedzę i wole walki czasami nawet o z góry przegraną sprawę. Nie może więc dziwić, że będę optował za jego kandydatami. Ale stawiam warunek. Mają to być najlepsi spośród najlepszych, znani i rozpoznawalni, mający szansę, a nie ci co załapali się na partyjne funkcje i znajomi, znajomych królika. Niech się stanie…!
PS. W świetle przepisów ROAD, muszę mieć zezwolenie na publikacje powyższych fotek zrobionych przez BL. i JP. od osób na nich widocznych. Od niektórych takie zezwolenie otrzymałem. Inni załapali się przypadkowo. Każdy od nich sygnał będzie dla mnie rozkazem by daną fotkę usunąć. Zaznaczam, iż nie stać mnie na płacenie kar. Nawet sąd i komornik nic tu nie pomogą.