Seks nastolatków… Cz. 3

2014_09_19_Pawłowscy_6930Dzisiejsze nastolatki nie ograniczają się tylko do takich „zabaw” (vide dwa poprzednie wpisy). Pomysłów mają wiele. Ich wyobraźni nie ogranicza skrępowanie czy seksualne tabu. Wciąż wymyślają nowe. A każda z nich opiera się na seksie i ma za cel przekraczanie kolejnych seksualnych granic. Oto one.

* Pociąg. Reguły gry są podobne jak w słoneczku, tylko zamiast tradycyjnego seksu nastolatki uprawiają miłość francuską. Dziewczyny zaspokajają oralnie kolejnych chłopców. Oczywiście wygrywa ten, który wytrzyma najdłużej z orgazmem – wytryskiem, czyli będzie lokomotywą.

* Tęcza. Polega na uprawianiu miłości francuskiej – odbyciu stosunku oralnego. Każda dziewczyna maluje usta innym kolorem szminki (np. jedna pomarańczowym, druga wiśniowym, trzecia różowym, itp.). Następnie pojedynczo podchodzą do wyznaczonego przez grupę kolegi i wsadzają sobie jego penis do ust. Ich umalowane wargi pozostawiają na członku ślad. Ta, która wsadzi go sobie najgłębiej, wygrywa.

* Holenderski ster. Chłopak trzyma się za penisa jak przy masturbacji. Dziewczyna trzyma rękę chłopaka i nią porusza. Dzięki temu dziewczyna czuje się „czysta”. Zabawa uprawiana też jest w męskim gronie – chłopcy nie czują się wtedy „gejowato”, bo nie ma bezpośredniego kontaktu z członkiem innego uczestnika.

* Kamienna twarz. Dziewczyna wskakuje pod stół z obrusem i robi dobrze ustami jednemu z kilku chłopaków siedzących przy stole. Reszta musi zgadnąć, który jest w „siódmym niebie”. Inne warianty.

– Siada się przy stole z obrusem pod samą ziemię lub jakąś ławkę też z obrusem i jedna osoba wychodzi z pokoju, a druga wchodzi pod stół i robi komuś loda. I ta osoba co wyszła z pokoju musi zgadnąć komu ta osoba pod stołem/ławką robi loda jak zgadnie to ta osoba, która była „zadowalana” ona robi komuś loda, a jak nie zgadnie to ta osoba która zgadywała będzie robiła komuś loda. Cała zabawa polega na tym aby nie dać po sobie poznać że ma się robionego loda.

– Wszyscy poza jedną osobą siadają przy stole, a ta jedna osoba wchodzi pod stół i robi lodzika jednemu z siedzących, a on nie może dać po sobie poznać.

– Chłopcy stają wzdłuż ławek na przeciwko siebie a dziewczyny wchodzą pod ławki i losowo robią loda chłopakom. Która dziewczyna zrobi loda w jak najkrótszym czasie wygrywa. Wygrywa też chłopak, który jako ostatni trysnął i wytrzymał bez ruchu do samego końca nie dając po sobie poznać że dochodzi.

Zabawa nawiązuje bezpośrednio do zabawy w „Rycerzy” z książki Kosińskiego „Kroki”. Oto fragment: Kiedy byłem w wojsku, wielu żołnierzy zabawiało się grą, w której dwudziestu czy dwudziestu pięciu mężczyzn siadało dookoła stołu. Każdy z nich miał przywiązany do członka długi sznurek. Biorący udział w grze znani byli jako „Rycerze Okrągłego Stołu”. Jeden z uczestników, którego nazywaliśmy Królem Arturem, trzymał w dłoni końce wszystkich sznurków, nie wiedząc, kto znajduje się na ich drugim końcu. Co jakiś czas Król Artur wybierał jeden ze sznurków i zaczynał ciągnąć cal po calu, przesuwając go wzdłuż naciętych w blacie stołu karbów. Żołnierze spoglądali sobie wzajemnie w twarze, świadomi, że jeden z nich cierpi. Ofiara robiła, co mogła, by ukryć ból i utrzymać normalną pozycję. Fama głosiła, że nieliczni obrzezani wśród nas nie mogli współzawodniczyć z tymi, których członki chronione były napletkiem. Zakładano się o to, przez ile karbów przesunie się sznurek, zanim ofiara tortury wyda okrzyk bólu. Niektórzy z żołnierzy zostali okaleczeni na całe życie wytrzymując do końca, by wygrać pulę. Cdn.

Seks nastolatków… Cz. 2

2014_09_19_Pawłowscy_6930Dzisiejsze nastolatki nie ograniczają się tylko do zmodernizowanej gry w butelkę (vide poprzedni wpis). Pomysłów mają więcej. Ich wyobraźni nie ogranicza skrępowanie czy seksualne tabu. Wciąż wymyślają nowe „zabawy”. A każda z nich opiera się na seksie i ma za cel przekraczanie kolejnych seksualnych granic.  Oto niektóre z nich – czasem w różnych odmianach.

* Wymiękasz. Najlepiej gra się na imprezach pod wpływem alkoholu. Grupa dzieciaków dobiera się w dwuosobowe zespoły mieszane – najczęściej przy pomocy losowania, a następnie jedna z osób rozbiera się do bielizny (to wersja light) lub do naga (jeśli spragnieni są silniejszych doznań). Potem jedno z nich zaczyna dotykać poszczególnych partii ciała partnerki/partnera. Zaczyna się od górnych części. Na przykład chłopak dotyka włosów i pyta, czy dziewczyna już wymięka, czyli czy rezygnuje. Jeśli nie, dotykający posuwa się dalej: dotyka ust, chwyta za dłonie, potem za ramiona, a następnie za brzuch. I wtedy wiadomo już, że kolejnym ruchem będzie chwyt za piersi, a dalej położenie ręki między nogami. Jeśli dziewczyna stwierdzi, że na jakimś etapie wymięka, to przegrywa.

* Rozbierany poker. Nagie zabawy coraz częściej pojawiają się na imprezach gimnazjalistów. Ta należy do najpopularniejszych. Osoba, która przegrywa rozdanie musi za każdym razem zdjąć część garderoby. Uczestnik, który straci wszystkie elementy ubioru przegrywa, a inne osoby biorące udział w grze mogą dotknąć na koniec dowolnej części jego ciała.

* Słoneczko. Z upływem lat forma tej zabawy była zmieniana, przez co powstały jej zupełnie nowe odmiany. Wszystkie jednak opierają się na przekraczaniu seksualnych granic. Oto kilka opisów:

– Najpierw pijemy po 2 puszki piwa. Potem dziewczyny kładą się na podłodze głowami do siebie, tworząc słoneczko. Chłopacy kolejno odbywają stosunek z każdą z nich. Kto pierwszy się „zmęczy”, ten odpada.

– Dziewczyny nago kładą się w sposób przypominający kółeczko. Nadzy Chłopcy kładą się na nich i ten co najpóźniej dostanie orgazmu – wytrysku, wygrywa. Trwa tyle ile jest dziewczyn.

– Dziewczyny kładą się nago na plecach z rozłożonymi nogami tak aby utworzyć koło. W środku stają chłopcy, również nadzy w liczbie proporcjonalnej do liczby dziewczyn. Panowie używają swoich koleżanek, po kolei zmieniając się co jakiś czas.
Przegrywa ten chłopak, który jako pierwszy osiągnie orgazm – wytrysk.

– Dziewczyny układają się na podłodze tworząc okrąg (ich głowy leżą obok siebie), a chłopcy po kolei uprawiają z nimi seks w pozycji od tyłu. Zmiana partnerki odbywa się mniej więcej co minutę.

– Najpierw uczestnicy piją alkohol a później dziewczyny rozbierają się do naga i kładą na podłodze głowami do siebie tworząc kółko, czyli słoneczko. Następnie ich koledzy używają sobie na każdej z nich i co minutę zmiana partnerek. Przegrywa ten, który spuści się pierwszy, a wygrywa ten, który wytrzyma do końca.

– Odbywanie grupowego stosunku seksualnego na zasadzie rotacyjnej – leżące w kręgu z promieniście rozłożonymi nogami dziewczęta oddają się chodzącym w koło chłopcom, wykonującym „w każdej” z nich serię ruchów frykcyjnych.

– Uczestnicy najpierw piją alkohol, po czym będąc w odpowiednim stanie upojenia, rozbierają się do naga. Następnie dziewczynki kładą się na podłodze głowami do siebie, tworząc koło, czyli słoneczko. W tym czasie ich koledzy zaczynają uprawiać z nimi seks od tyłu. Co minutę następuje zmiana partnerek. Ten który dojdzie jako pierwszy przegrywa. Zwycięzcą zostaje ten, który wytrzyma do samego końca.

– Dziewczęta rozbierają się do naga i kładą na plecach rozwierając nogi. Chłopcy stają przed dziewczynami i uprawiają z nimi seks zmieniając partnerki co pół minuty. Ta orgia grupowa kończy się wraz z orgazmem ostatniego z chłopaków.

– Tutaj potrzeba chociaż osiem osób: czterech dziewczyn i tyle samo chłopaków. Dziewczyny kładą się nago na podłodze z rozłożonymi nogami. Na około nich stają rozebrani chłopcy. Na hasło „start”, każdy z nich uprawia przez ok. pół minuty seks z dziewczyną leżącą naprzeciwko. Po tym czasie następuje zmiana. Chłopaki wymieniają się partnerkami. Przegrywa ten, który pierwszy osiągnie wytrysk. Zdecydowanie łatwiej bawi się w to po alkoholu, bo znikają bariery. Oczywiście stosuje się zabezpieczenia, ale tutaj chodzi o czas, a wiadomo, że prezerwatywa nakładana w pośpiechu może pęknąć. Cdn.

Seks nastolatków…

2014_09_19_Pawłowscy_6930Według najnowszych badań 19% nastoletnich Polek i Polaków rozpoczyna życie seksualne w wieku 15-16 lat, a 51% między 17-18 rokiem życia – już siedmiu na dziesięciu gimnazjalistów ma za sobą „pierwszy raz”. A statystyczny Polak po raz pierwszy uprawia seks, gdy ma lat 18, zaś Polka tuż po ukończeniu osiemnastego roku życia. Widać, że wiek inicjacji stopniowo się obniża. W 1997 r. wynosił 18,4 lat u mężczyzn i 19,3 u kobiet. Piętnasto-, szesnasto- i siedemnastolatkowie deklarują, że pierwszy stosunek odbyli w wieku 15 lat, podczas gdy już w grupie wiekowej od 18 do 24 lat inicjacja wydarzyła się w wieku 17 lat. Analizując wcześniejsze badania, można stwierdzić, że z roku na rok średni wiek inicjacji seksualnej wśród polskiej młodzieży spada, a rośnie ilość ryzykownych zachowań seksualnych. Są to m.in. różne zabawy seksualne nastolatków, ale też brak prezerwatyw podczas stosunku u 40% z nich. Celowo więc zwracam w tym miejscu uwagę na to co opóźnia inicjację seksualną.

I tak wbrew temu co się fałszywie rozpowszechnia jest nią dobra, profesjonalna, a nie katolicka edukacja seksualna. Młody człowiek, który ma odpowiednie informacje na temat swojej seksualności oraz zmian zachodzących w jego ciele i psychice, podejmuje decyzję o pierwszym stosunku bardziej świadomie. Jest też szansa, że podejmie ją sam, a nie pod presją grupy, chłopaka itp. Poza tym pierwszy stosunek, to nic innego niż eksperymentowanie, odkrywanie sfery seksualnej, pieszczoty, które są naturalne w okresie nastoletnim i nie niosą zagrożenia niechcianą ciążą. Najlepsza rzecz, którą możemy zrobić my dorośli to pokazywać, że seks i bliskość z drugą osobą są ważną i piękną sferą życia, do której należy podchodzić z szacunkiem. Jeśli seks nie będzie tematem tabu, młody człowiek nie będzie szukać informacji na jego temat, np. korzystając z pornografii, a nawet jeśli na nią trafi, to będzie miał do niej krytyczny stosunek.

Ale to był tylko wstęp do tego o czym chcę Wam donieść. Oto już ponad rok temu pisałem o niebezpiecznych zabawach seksualnych nastolatków (vide Zabawy seksualne i antykoncepcja cz. 1 i 2 z 4 i 6 maja 2016 r.). Dziś powracam do tematu, ale nie ku popularyzacji, lecz jako przestrogę i uzupełnienie wiedzy zatroskanych o swe pociechy rodziców. Także dlatego, że pojawiły się nowe „zabawy”, jeszcze bardziej wyrafinowane. Ale do poprzednich też nawiążę – przypomnę.

Kiedyś była gra w butelkę, w całusy.., w rozkazy… I to już był szczyt. Pamiętacie to skrępowanie? Pamiętacie to podniecenie, kiedy wprawiona w ruch obrotowy butelka wskazała na Was? Ale fascynacja tą zabawą w tamtej formie już dawno minęła. A najzwyklejszy całus już dawno stał się niemodny i nudny. Podekscytowanie jakie miało miejsce w chwili gdy kręcąca się wokół butelka wskazywała osobę, którą trzeba było pocałować na dzisiejszej młodzieży nie robi już najmniejszego nawet wrażenia. No, chyba że zabawa… w butelkę z języczkiem. – Zwykły całus jest nudny. W każdej chwili mogę podejść do kolegi i dać mu buzi – mówi 14-latka. – Czym innym jest całowanie kogoś z języczkiem. Taka zabawa urozmaica każdą imprezę. Jeśli butelka wskazuje jakiegoś przystojniaka, to nie ma problemu. Przyjaciółkę też mogę pocałować bez oporów, ale obcej laski, nie ma mowy! Gorzej jest też, jeśli gra odbywa się na dużej imprezie, a naprzeciwko mnie siedzi jakiś oblech, którego muszę pocałować – rozwija temat. I z tego m.in. powodu odświeżono grę w butelkę, ale nadano jej inny wymiar.

* Butelka. – Bierze w niej udział minimum cztery osoby. Najlepiej jeżeli jest tyle samo chłopców co dziewcząt. Wszyscy siadają w kole, na przemian: chłopak – dziewczyna. W środku kładą butelkę i kręcą nią. Wylosowana w ten sposób para musi wejść do szafy i całować się, obściskiwać, macać, a nawet uprawiać seks. Po 7 minutach szafa jest otwierana i reszta graczy może zobaczyć, co akurat w danej chwili robią zabawowicze.

– Inny wariant. Najpierw się pije, jara itd., a potem zaczyna się zabawę. Wszyscy siadają w kółku na przemian chłopak – dziewczyna – chłopak – dziewczyna itd. i ktoś kręci butelką. Gdy butelka wskaże dziewczynę musi ona zaspokoić oralnie każdego kolegę, a gdy wypadnie na chłopaka musi on z każdą koleżanką, chociaż przez minutę, uprawiać seks przy wszystkich.

* Zgadula. Siedzi 5 dziewczyn z opaskami na oczach. Wchodził chłopak i każda próbuje do buzi. Zadaniem jest zgadnięcie, kto jest właścicielem penisa. Potem jest zmiana – 5 dziewczyn kładzie się z rozwartymi udami. Podchodził chłopak z opaską na oczach i robi im minetę, i zgaduje, której to robi.

* Piegi Chłopcy i dziewczęta – na przemian, ustawiają się wokół stołu/ławki. Chłopcy walą konia i spuszczają się, starając się to zrobić w jedno miejsce. Później, kto ostatni się spuści, uderza z całej siły w to ręką lub deską. Ten kto ma na twarzy najwięcej „piegów” przegrywa. Cdn.

JAK MŁYNARSKI SZEDŁ DO NIEBA

MłynarskiW niebie, w sektorze dla poetów,
Grono wybrańców boskich mieszka,
Plejada mistrzów kabaretu:
Jeremi, Jonasz i Agnieszka.

Tylko najlepsi w swojej klasie
Mogą dostąpić tu zaszczytów.
Bóg na poezji dobrze zna się
I nie pozwala wciskać kitu.

Nowych piosenek słucha co dzień,
Do twórców bosko się uśmiecha,
Aż raz rzekł, głaszcząc się po brodzie:
Jeszcze mi tylko brak Wojciecha.

Wiem, że na Ziemi, zwłaszcza teraz,
Niełatwo żyje się poecie,
Więc go zapraszam, niech wybiera,
Czy chce żyć tam, czy w lepszym świecie?

Jest godzien zasiąść przy mym tronie,
– Rzekł Bóg z podziwem o artyście.
Czas by się znalazł w naszym gronie,
Namówcie na to Wojtka w liście.

Więc piszą: Drogi nasz Wojciechu!
Bardzo tęsknimy, brak nam ciebie.
W Polsce realia nie do śmiechu,
A tutaj będziesz żył jak w niebie.

Tu świeci słońce, nie ma deszczu,
Mamy kabaret z nocnym barem,
Czasem tu wpadnie któryś z wieszczów, 
Albo spotkamy się z Hemarem.

Tu będziesz wiódł beztroskie życie,
Ciesząc się sławą i uznaniem,
Wszak powinieneś stać na szczycie
Za swoje wiersze i śpiewanie.

Opolskie debiuty 2017

W kraju marnujesz się, niestety,
W walce z głupotą nie dasz rady,
Dziś niszczy się autorytety,
Liczy się forsa i układy.

Szlachetność? Rzadka to dewiza,
Ty zamiast zyskać, wolisz stracić,
Nie umiesz władzy się podlizać,
Nigdy nie dałeś się zeszmacić.

Próbujesz świat i ludzi zmieniać,
Wiesz co naprawdę im dolega,
Widząc realne zagrożenia,
Ironizujesz, kpisz, ostrzegasz…

Właśnie z szacunku dla człowieka,
Poezja ma być prawdomówna,
Nigdy nie chciałeś biernie czekać,
Aż przyjdzie walec i wyrówna.

Lecz choć uznanie masz wśród elit,
Przekaz gdzieś ginie w szarym tłumie,
Twoje starania diabli wzięli,
Tłum twych aluzji nie rozumie.

Twój głos wołaniem jest na puszczy,
Bez przerwy bijesz głową w ścianę,
Inni zdobyli poklask tłuszczy,
Choć skutki tego opłakane.

Króluje banał, disco polo,
Prawda niemiła jest dla ucha,
Ludzie się chłamem zadowolą,
Mądrych poetów nikt nie słucha.

Miernoty dają do wiwatu,
Wielkich przywódców ani śladu,
Kraj przypomina dom wariatów,
Pora opuścić ziemski padół.

Ten list widocznie go przekonał.
I nie pomoże żal i lament.
Odszedł. Historia już skończona,
Ale zostawił nam testament.

Nie patrzmy w przyszłość z niepokojem,
Jeszcze nie wszystko jest stracone!
Nic nas nie złamie! Róbmy swoje!
Póki możemy grać w zielone.

MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)
Druk: tygodnik Passa, 13 (854), 30 marca 2017

Sami sobie taki rząd wybraliście!!! Cd.

2014_09_19_Pawłowscy_6930Lekarskie „sumienie” ma poparcie obecnego ministra od zdrowia, który wielokrotnie podkreślał, że jest przeciwnikiem każdej formy antykoncepcji, i że pigułki „dzień po” nie przepisałby nawet zgwałconej pacjentce; którego jedną z pierwszych decyzji na stanowisku było zakończenie dofinansowywania zabiegów in vitro i zastąpienie naprotechnologią niebędącą, wg Światowej Organizacji Zdrowia, metodą leczenia; który Dolnośląskim konsultantem ds. ginekologii ma zamiar zrobić, czy już to uczynił, jednego z sygnatariuszy „deklaracji wiary”, tego twierdzącego, że – Nieuczciwością byłoby milczenie o tym, jaką cenę za stosowanie tabletek antykoncepcyjnych płaci kobiecy organizm.

Ba, wiadomym jest, że NFZ szantażuje lekarzy, iż zerwie z nimi umowy, jeśli będą przeprowadzać aborcje, więc wielu z nich te nowe trendy rozumie rozszerzająco – jako nie tylko nie dla aborcji, ale też in vitro i antykoncepcji.

Lista z ginekologami, którzy w państwowej i prywatnej praktyce stosują klauzulę sumienia (co pozwala odmawiać przeprowadzania aborcji), do dziś nie powstała, a szerzy się sumienie antykoncepcyjne. Kolejni lekarze, kompletnie nie licząc się z medyczną wiedzą, nie przejmując się wynikami badań prowadzonych nad działaniem leków, w stylu wręcz przemocowym (nie bo nie, co nie ma prawa paść z ust lekarza) realizują własny światopogląd i to często nie powołując się wprost na klauzulę sumienia. Ta bowiem zmusza do sporządzenia odpowiedniej adnotacji w dokumentacji medycznej, też wypełnienia innych zawartych w klauzuli sumienia zapisów. Więc miast powołać się na klauzulę sumienia, nie udzielają rzetelnej informacji, blokując tym też dostęp do różnych świadczeń.

Nie może więc dziwić, że do Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny już niemal codziennie dzwonią kobiety pytając, co mają zrobić, skoro nigdzie nie chcą przepisać im pigułek, czy że odmawiają wykonania zgodnego z prawem zabiegu aborcji, co przy terminacji ze względu na wadę płodu stało się już normą, nawet w przypadkach, gdy stwierdzona przez kilku lekarzy wada płodu nie daje szansy na życie. Zwykle też bez powołania się na klauzulę sumienia. Albo pacjentce mówi się o wadach, kiedy jest już za późno na zabieg. Podobnie ma się sprawa w sytuacji gwałtu – lekarze manipulują kobietami, odwlekają aborcje pod byle pretekstem, aż prawnie dozwolony czas minie.

A to powoduje, że zaufanie do ginekologów maleje; że wiele kobiet wizytę u tego lekarza traktuje jako „zło konieczne” – budzi ona wstyd i zażenowanie, a nawet chęć jej uniknięcia, zaś przymuszone szukają innego wyjścia.

– Kiedy jeden lekarz odmawia antykoncepcji, idzie się do innego – szuka się do skutku, też u prywatnego, także w innym mieście – dużym. Ale to nie jest rada dla ludzie, którzy nie mają pieniędzy albo mieszkają na wsi. A poza tym sumienie coraz częściej nie pozwala nawet lekarzom prywatnych oraz z wielkomiejskich przychodniach przepisywać antykoncepcji.

– Ratunkiem mogą być i często są lekarze innej specjalności, też inne leki. Tu czasem po receptę idzie chłopak – bo dziewczynie lekarz od mięśni nie uwierzy w kontuzje sportowe.

– Pomóc mogą też spolegliwi dentyści i weterynarze. Ci ostatni mogą przypisać i awaryjną antykoncepcję – „pigułkę po”, dla naszej rasowej kotki/suczki, która bezmyślnie dopuściła do siebie bezdomnego dachowca/kundla. Teoretycznie weterynarz może wypisać tylko recepty na leki ludzkie dla zwierząt, których odpowiedników nie ma w lekach weterynaryjnych, ale czego nie robi się dla dobra bliźnich i forsy.

– Wiele kobiet ratuje się u „doktora Google”. Tu znajdujemy informacje, jaką dawkę zwykłych tabletek antykoncepcyjnych zażyć, żeby zadziałały jak ellaOne oraz jakie leki, możliwe do uzyskania u lekarzy jakich specjalności, mają działanie poronne.

Ale czy tak być powinno w normalnym europejskim kraju? Trzeba na to pytanie odpowiedzieć przy kolejnych wyborach parlamentarnych – przypomnieć przy urnie, co usłyszało się od lekarza odmawiającego nam recepty na środek antykoncepcyjny czy zgodnej z prawem terminacji. – Sami sobie taki rząd wybraliście!!!

PS. Nasze babcie znały sposoby na roślinną antykoncepcję i je stosowały Np. używały do tych celów dzikiej marchwi i kopru, które miały wpłynąć na wzmożoną produkcję estrogenu i jednocześnie obniżenie płodności. A że wokół pigułki „dzień po” wciąż narastają kontrowersje i mity, to popularna ellaOne może mieć godną rywalkę – nową antykoncepcję awaryjną – pigułkę robioną z oliwek, nazwaną „molekularnymi kondomami”, co potwierdzają badania przeprowadzone na University of California w amerykańskim Berkley. Naukowcy z tego uniwersytetu dowiedli, że oliwki i mniszek lekarski mogą skutecznie uniemożliwić zapłodnienie. Odpowiada za to związek chemiczny o nazwie lupeol. Przyjmowany przez mężczyzn spowalnia plemniki, które nie zdążą na czas dotrzeć do komórki jajowej. Biorąc pod uwagę fakt, że męskie gamety mogą przeżyć w jajowodach do tygodnia, ich dziesięciokrotne spowolnienie przez lupeol ma szansę skutecznie uniemożliwić zajście w ciążę. Tak więc pigułki z oliwek i mniszków mogą być prawdziwym wybawieniem dla kobiet cierpiących z powodu efektów ubocznych stosowania klasycznej antykoncepcji hormonalnej, takich jak nudności, bóle głowy i przybieranie na wadze. Stosowanie roślinnej antykoncepcji przez ich partnera może skutecznie rozwiąże ten problem. Niestety znajdują się one dopiero w fazie testów wstępnych, ale jeśli okażą się skuteczne i bezpieczne, jest szansa na prawdziwy przełom w dziedzinie antykoncepcji. Ale nie dla polek i Polaków za rządów PiS – będzie objęta klauzulą sumienia, niedostępna albo zabroniona. Pamiętajcie o tym przy urnach wyborczych!

 

Sami sobie taki rząd wybraliście!!!

2014_09_19_Pawłowscy_6930 Jesteś w potrzebie.

– Prosisz lekarza o receptę na środek antykoncepcyjny i słyszysz: – Antykoncepcja powoduje zgony, a ja nie będę przyczyniał się do Pani śmierci, bowiem w czasie rekolekcji charyzmatycznych spotkałem Jezusa, który pomógł mi przejrzeć na oczy.

– Prosisz o receptę na antykoncepcje hormonalną i słyszysz taki „wykład”: – Antykoncepcja hormonalna jest nieskuteczna. Ja jej nigdy nie przepiszę. Czyli bez pogłębionego wywiadu medycznego i bez badań doktor z góry uznaje, że przyjmowanie przez Ciebie antykoncepcji jest szkodliwe. I mówi to o jednej z najbardziej popularnych metod zapobiegania ciąży, stosowanej przez 30% Polek, której cena w ciągu ostatnich 6 lat wzrosła ze względu na popularność o ponad 100%.

– W przychodni trafiasz na młodego ginekologa, prosisz o receptę na antykoncepcje, a ten Ci mówi, że jesteś za młoda, żeby wypisać Ci antykoncepcję i zaczyna wypytywać, czy myślałaś już o urodzeniu dziecka.

– Potrzebujesz badań prenatalnych, a spotykasz się z informacją, że dany doktor nie zapisuje na te badania, bo one prowadzą do aborcji.

– Na internetowym profilu modnej prywatnej przychodni trafiasz na informację: – Pacjentko, jeśli chcesz uzyskać receptę na antykoncepcję, upewnij się, czy lekarz nie korzysta z klauzuli sumienia, która nie pozwala mu przepisywać takich środków.

– Z mediów dociera do Ciebie informacja, że ministerstwo wstrzymuje możliwość zakupu bez recepty środków awaryjnej antykoncepcji ellaOne i choć rozporządzenie jeszcze nie weszło w życie, zostajesz z apteki odprawiona z kwitkiem.

– Zaufana lekarka w państwowej przychodni przeprasza Cię, że nie może wypisać recepty na ellaOne, bowiem ktoś się dopatrzył tego w papierach i będzie miała kłopoty.

– EllaOne jest jeszcze w sprzedaży bez recepty, ale w jednej aptece są skłonni ją sprzedać, a w drugiej nie, a czas istotny dla działania tego medykamentu ucieka.

– Masz np. zespół policystycznych jajników i prosisz lekarza pierwszego kontakt o receptę, sprawa jest pilna, zabrakło leku, a odstęp pomiędzy dawkami musi być zachowany. A że lek ten to jednocześnie środek antykoncepcyjny, więc Pani doktor milknie i nie reaguje na Twoje prośby. Czyli mamy do czynienia z sytuacją niechętnego przepisywania środków antykoncepcyjnych nawet wtedy, kiedy stosowane są w terapiach niezwiązanych z zachodzeniem w ciążę.

Z powyższymi i temu podobnymi sytuacjami spotykacie się coraz częściej i nic to, że zgodnie z prawem klauzuli sumienia nie można rozszerzać na przepisywanie recept na środki antykoncepcyjne – tu wyboru etycznego dokonuje sam pacjent, jednak lekarze coraz częściej stosują tę rozszerzoną interpretację.

Ta „kontrrewolucja sumiennych” ma swój początek (pisałem o tym) w 2014 r., kiedy to pod Deklaracją wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej podpisało się 3,2 tys. lekarzy różnych specjalizacji: ginekolodzy, dentyści, pediatrzy, interniści, chirurdzy, psycholodzy, studenci medycyny.

I cóż z tego, że grupa kilkudziesięciu polskich ginekologów wysłała do ministra zdrowia list przeciwko wprowadzeniu recept na pigułki „dzień po” ellaOne; że Komitet Bioetyki PAN ogłosił, iż lekarze w Polsce nadużywają klauzuli sumienia, stawiając własne sumienie przed prawem pacjenta wynikającym z ustaw – kiedy ofensywa bezwzględnych sumień trwa; kiedy w 2015 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że niezgodne z konstytucją jest obowiązek kierowanie pacjentki do innego lekarza, kiedy lekarz powołuje się na klauzulę sumienia, co spowodowało powstanie dziury legislacyjnej, w którą wpadają pacjentki. A na dodatek lekarze się wycwanili i żeby nie wskazywać innego lekarza, masowo odeszli od powoływania się na klauzulę sumienia, a zasłaniają się względami medycznymi albo dezinformują. Do ginekologów dołączają farmaceuci i mimo, że klauzuli sumienia dla farmaceutów (jeszcze?) nie ma, można odmówić sprzedaży antykoncepcji, bowiem jeśli aptekarze zgłaszają swoim kierownikom, że nie chcą sprzedawać takich środków, ci pozwalają im, aby informowali pacjentów, że nie ma ich w aptece (szczególnie dotyczy to „tabletek po”). Nie ma też prawa, które pozwalałoby tworzyć apteki pro-life, ale są już takie, a nawet podobno jedna z krajowych sieci, które nie prowadzą sprzedaży środków antykoncepcyjnych ze względów światopoglądowych. Cdn.

 

Szukanie kija…

2014_09_19_Pawłowscy_6930Jeszcze minister od zdrowia otworzył na końcówce ubiegłego roku w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki (Łódź) klinikę leczenia niepłodności – sztandarowy projektem w ramach Narodowego Programu Prokreacyjnego, będący „dobrą” odpowiedzią na metodę zapładniania in vitro. Ośrodek ten miał emanować wiedzą na całą Polskę – na tym modelu miały być budowane inne kliniki w ośrodkach akademickich. I choć w pomysł ten – w klinikę, wpompowano już prawie 2,5 mln zł, to ta działająca już niemal pół roku placówka nie przyjęła ani jednej pacjentki – jest zamknięta, nie ma pieniędzy na badanie i leczenie, bowiem nie ma umowy z NFZ.

To przykre, ale w Łodzi nie zasypiali gruszek w popiele. Też w ubiegłym roku, decyzją rady miejskiej dofinansowywano zapłodnienie pozaustrojowe mającym problemy z zajściem w ciążę parom. Pomogli w ten sposób 43 paniom, kosztem pół mln zł – zaszły w ciążę. Podobnie postąpiło wiele innych samorządów.

Ale na takie zberezeństwa – samorządowe in vitro, pisiaki pozwolić nie chciały, więc w walkę włączono własnych wojewodów. Np. pomorski unieważnił uchwałę Rady Miasta dotyczącą… Programu wsparcia prokreacji dla mieszkańców Gdańska, uzasadniając to tym, iż samorząd… nie wykazał dopełnienia obowiązku zasięgnięcia opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, choć ten o opinię się zwrócił i czeka na jej wydanie (program miał ruszyć w lipcu, więc na sporządzenie opinii było jeszcze trochę czasu). Ale uwaga. Prawo nie stanowi, że jeśli Agencja wyda negatywną opinię, to projekt nie może wejść w życie.  Przecież nie dalej jak rok temu pisowski program wsparcia leczenia niepłodności mieszkańców województwa mazowieckiego metodą naprotechnologii uzyskał negatywną opinię Agencji i nie przeszkodziło to przekazaniu samorządowych środków dla przykościelnych ośrodków popularyzujących i realizujących naprotechnologię.

Inny patent na uwalenie samorządowego programu współfinansowania in vitro zastosował wojewoda kujawsko-pomorski – uznał, że uchwała Rady Miasta Bydgoszczy w sprawie programu… leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego – in vitro w latach 2017-2020 jest nieważna, bowiem… w sposób istotny naruszyła prawo, gdyż ten przyjęty uchwałą program został opracowany przez partię Nowoczesna wraz ekspertami, a organy gminy w tym nie uczestniczyły, a ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych stanowi, że opracowanie programu polityki zdrowotnej jest zadaniem własnym gminy. Na dodatek – twierdzi wojewoda, nielegalnie wprowadzono autopoprawki do programu po zaopiniowaniu go przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. A sprawa miała się tak. Radni, żeby zdążyć dostać opinię, wysłali ją w wersji, którą potem w głosowaniach nieco zmodyfikowali. Chodziło nie o meritum, ale o liczbę par i kwoty (pierwotnie zakładano finansowanie w 100%, a przyjętej w 80%; miano objąć programem 240 par, a przegłosowano w granicach 100; miało pójść na to ok. 3,6 mln zł, przyjęto w uchwale 1,5 mln zł). W tej sytuacji wojewoda uznał, że program zaopiniowany przez agencję i przyjęty przez radnych to w istocie dwa różne dokumenty, bowiem po… dokonaniu tak istotnych zmian projekt powinien podlegać procedurze ponownego zaopiniowania. I uchwałę uchylił.

Ale pisiakom nie odpowiada też realizacja kampanii edukacyjnej i szczepienie dziewczynek – zabezpieczenie ich przed rakiem szyjki macicy. Zresztą PiS ze szczepieniami przeciw HPV ma na pieńku od dawna. Kilka miesięcy temu wyrzuciło do kosza koncepcję, aby szczepienia byty powszechne i w pełni finansowane przez NFZ. Ministerstwo Zdrowia pozostawiło szczepionki przeciw wirusowi brodawczaka ludzkiego w tzw. grupie świadczeń zalecanych, acz niefinansowanych z budżetu. Ale teraz i ta rekomendacja ma zniknąć, a wraz z nią i publiczne szczepienia, które funduje już swoim młodym obywatelkom ponad 220 samorządów różnych szczebli.

Oto wojewoda warmińsko-mazurski, a właściwie jego służby prawne kombinują jakby tu uwalić program uchwalony przez sejmik wojewódzki, z którego wynika możliwość sfinansowania szczepień dziewczętom mającym dziś po 11-13 lat – zaoszczędzenia im w przyszłości raka szyjki macicy, pochodzących z ubogich rodzin. Planowano objąć tym programem ok. 4,1 tysiąca dziewcząt. A szczepienia i uświadamianie miały trwać do 2019 r. za kwotę 2,5 mln zł pozyskanych z Unii.

I tak to pisowscy wojewodowie pod różnymi formalnymi pretekstami uwalają uchwały samorządów dotyczące programów in vitro i szczepień przeciw HPV finansowane ze środków lokalnych. To też jest ta „dobra zmiana”. Tylko że ja nie wiem o co w tym wszystkim chodzi i co chcą przez to osiągnąć. Czyżby ponownie wkurzyć kobiety – wyprowadzić je kolejny raz na ulice?

Duma 3-Majowa…

2014_09_19_Pawłowscy_6930Już kiedyś pisałem, co wiem i co sadzę o 3-Majowej Konstytucji. Dziś do tematu powracam, choć rocznicowe obchody dawno już za nami. Wybaczcie. Byłem tak zajęty sobą, a właściwie tak „czule” zajmowała się mną służba zdrowia, tym razem na wyższym szczeblu referencyjnym – klinika, że zapomniałem o bożym świecie.

Ale ad rem. Z dumą głosimy, że aktem tym – Majową Konstytucją, ustanowiono nowoczesne państwo polskie; że stanowiła ona podstawę dla reformy państwa i ratowania ojczyzny. A tak naprawdę to ówczesna szlachta myślała głownie o ratowaniu własnych tyłków, zaś reformy państwa rozpoczęto już w 1764 r. po wprowadzeniu na polski tron Stanisław August przez carycę Katarzynę, a w 1768 r. ustanowiono Prawa Kardynalne, w których zawarto podstawowe zasady ustrojowe – były one, w dzisiejszym rozumieniu, konstytucją.

A tak w ogóle to problem w tym, że w państwie szlacheckim konstytucją nazywano każde prawo, każdą ustawę sejmową – były uniwersały (ustawy podatkowe) i konstytucje (wszystkie pozostałe), czyli każdy inny akt uchwalony przez Sejm.

No a Konstytucja 3 Maja uchwalona została nielegalnie. Przecież obowiązywała wtedy zasada, że każdy akt, którym ma zajmować się Sejm, ma być dostarczony posłom na 3 dni wcześniej – istniał obowiązek zaprezentowania tekstu przed jego uchwaleniem, by poseł wiedział za czym głosuje, zaś w przypadku Konstytucji 3 Maja większość nie znała tekstu – to po pierwsze. A po drugie Sejm był nielegalnie przedłużony i nielegalnie powiększono jego skład – dobrano dodatkowych posłów, by tzw. patrioci mieli przewagę. Ale nie mieli, wobec tego Sejm był skonfederowany, co oznaczało, że uchwały zapadały większością głosów.

Oto mamy okres Wielkiej Nocy (Wielkanocy). Szlachta rozjeżdża się do domów, uprzednio ustalając, że ponownie spotka się 5 maja. Ale po cichu swoim powiedziano by stawili się 3 maja. Zebrano wojsko, wytoczono armaty, na galerię wpuszczono specjalnie dobranych mieszczan (klakierów). Obrady trwały ok. ośmiu godzin. Oszukiwano zebranych, grano na emocjach. Np. odczytano depeszę sprzed dwudziestu lat z Wiednia, że grozi nam wejście obcych wojsk. Związani z obozem królewskim jęczeli, że biedna ojczyzna; że co to będzie; że trzeba coś zaradzić, więc któryś z nich mówi, że król akurat ma projekt odpowiedniej konstytucji. Wołają: Najjaśniejszy panie, ratuj ojczyznę, ratuj nas przed zagładą! Że projekt byle jak napisany, na kolanie – dużo wzniosłych słów, mało precyzji. Nic to. Jeden z posłów przyprowadził kilkuletniego syna, nóż mu do gardła przyłożył i groził, że go zabije. Krzyczał, iż nie chcę, żeby dziecko żyło w takim ucisku (złapano go i nóż zabrano, ale podobno dziecko ze strachu zmarło). A i tak głosowania nie było. Król podniósł rękę chcąc coś jeszcze powiedzieć, a wtedy ktoś krzyknął: – Król jest za konstytucją!  Jej zwolennicy, wcześniej zresztą zaprzysiężeni, że będą za nią głosować, wszystkich zakrzyczeli. Marszałek chciał protestować, ale został wzięty na ręce i pod hasłem: – Niech żyje marszałek! Był podrzucany do góry. Więc konstytucję przyjęto niby przez aplauz, a przecież były protesty. Nie, z demokracją nie miało to wiele wspólnego.

Mówi się, że konstytucja ta wprowadziła elekcję króla – pierwowzór wyborów. Nic z tych rzeczy.  Artykuł VII – Król władza wykonawcza: Tron polski elekcyjnym przez familie mieć na zawsze chcemy i stanowimy. Czyli niby elekcja, ale z dziedziczeniem – syn po ojcu. Dopiero jak nie ma syna, wybierany jest następca.

A Straż Praw (powołana w miejsce o wiele wcześniej zlikwidowanej Rady Nieustającej), w której zasiadał król i pięciu ministrów – takie rzekomo nowożytne rozwiązanie w przeciwieństwie do Rady, wcale nie była organem kolegialnym – rządził król z kontrasygnatą jednego z ministrów.

Zastrzeżono, iż zmiana konstytucji może się dokonać raz na 25 lat, a już 18 maja niezgodnie z jej zapisami do Straży Praw powołano marszałka Konfederacji Litewskiej – ledwie 2 tygodnie minęły i już się jej sprzeniewierzono.

Uczono mnie w szkole, że to była druga na świecie konstytucja i pierwsza w Europie. Kłamano! W stanach poszczególne kolonie miały swoje konstytucje już sto lat wcześniej, tyle ze nazywano je kartami. A w Europie Szwedzi mieli kilkanaście lat wcześniej akt prawny tego rodzaju, choć się tym nie chwalą. A były jeszcze, i to w Polsce, artykuły henrykowskie z 1573 r. – nic innego jak akt rangi konstytucyjne (opis ustroju państwa szlacheckiego: kim jest król, co mu wolno, a czego nie, co to jest Sejm, kiedy się zbiera, jakie są sądy, jaki jest zakres tolerancji religijnej). A prawa kardynalne z 1768 r. też były rangi konstytucyjnej.

Na dodatek Konstytucja 3 Maja służyła wyłącznie szlachcie, która niby była obrońcą ojczyzny, twórcą ustroju, sądów itp. A przecież od czasu jak szlachta dorwała się do władzy, wszystko, co robiła, służyło ochronie przed jakimikolwiek powinnościami wobec państwa czy króla. Chciała doić państwo, w zamian nie dając nic. Pospolitego ruszenia praktycznie nie zwoływano, podatki obciążały chłopów i mieszczan, a nawet Kościół, tylko nie szlachtę. Byli pasożytami, doili państwo ile się tylko dało – pasożytowali na nim. Tak, był to akt prawny ustanowiony dla garstki – proporcja szlachty do reszty społeczeństwa wynosiła wówczas jakieś  4 – 7%. Nie, nie ma nic dobrego w Konstytucji 3 Maja – nie umiem niczego takiego wskazać. Doszło do przestępstwa ustrojowego. Był to zamach stanu.

Twórcom Konstytucji 3 Maja zdawało się, że korzystając z kłopotów Rosji z Turcją i Szwecją, przy poparciu Prus, uda się wyzwolić spod protektoratu carycy, a w Polsce nawet porządnej armii nie było. Co prawda Sejm uchwalił konstytucję o stutysięcznej armii – szlachcie nawet się wydawało, że skoro jest uchwała, to wojsko samo się nagle pojawi, ale przecież tak nie było. Dopiero w obliczu zagrożenia Sejm uchwalił podatki obejmujące szlachtę, ale oni sami deklarowali dochody, więc strasznie przy tym kantowali.

Uważam, że gdyby nie Konstytucja 3 Maja, żylibyśmy cały wiek XIX we własnym państwie. Nie byłoby germanizacji, rusyfikacji, powstań… Tak wiele krwi przelanej. Tak wiele straconych żywotów. A przecież wtedy to Rosja była gwarantem naszej państwowości, a myśmy jej podskakiwali bez możliwości realnej obrony – mogliśmy być państwem pod rosyjskim protektoratem albo stracić państwo na rzecz trzech zaborców. I straciliśmy.

Tak więc Konstytucja 3 Maja nie spełniła zadanie do jakiego była stworzona. Nie uratowała państwo przed upadkiem – przyniosła jego likwidację, co było przecież wielkim nieszczęściem. Czy może być większe? A my fundujemy pamiątkę tragedii narodowej – Świątynię Opatrzności Bożej. A nie szlachta winna za nią zapłacić – współczesna arystokracja? Co taki człowiek nieznanego pochodzenia jak ja ma z tym wspólnego? Nie ma i nie chce mieć!

Medycyna, Dzień Zwycięstwa i futurologia (?)

2014_09_19_Pawłowscy_6930Moja randka z polską służbą zdrowia trwa nadal. Od 11 maja będzie to już „trzecie starcie” – spotkanie. Tym razem w Klinice wrocławskiej. A nawiązując do dzisiejszych czasów pytam: – Czy więc już mogę ze „swoją dziewczyną pójść do łóżka”? Czy mogę jej ofiarować to, czego mam medycznie w nadmiarze. Myślę, że oboje zdecydujemy o tym dopiero 15 maja. Piszę o tym, bowiem mam czterech wiernych czytelników swego bloga, przyzwyczajonych do tego, że trzy razy w tygodniu (poniedziałek, środa i piątek) zamieszczam na nim nowy wpis. Przepraszam, ale ten dzisiejszy będzie musiał na jakiś czas (taką mam nadzieję) wystarczyć.

Oglądam właśnie paradę wojskową na rosyjskim Placu Czerwony z okazji Narodowego Dnia Zwycięstwa. Dla mnie, przez sentyment, przypada on w dniu 9 maja, w dniu jego obchodów w Rosji przez jego Niezwyciężoną Armię. Dziś odnoszę się do niego poprzez refleksje o przyczynach i skutkach – w aspekcie nauki, którą nieście historia. Jednak tym razem nie własnymi słowami, lecz przytaczając „specyficzne” wypowiedzi innych prominentnych osób z ubiegłego roku.

  • 13 maja 2016 Redzikowo. Inauguracja budowy tarczy antyrakietowej – bazy USA w Polsce. Ma być gotowa w 2018 roku. – Polska wraz z sojusznikami ma gwarancję, że agresja nas nie dotknie – mówił ciągle jeszcze polski minister obrony narodowej.
  • A przedstawiciel sił zbrojnych USA – zastępca sekretarza obrony, podkreślił wagę budowanej instalacji dla bezpieczeństwa Europy, jak i całego Sojuszu Północnoatlantyckiego.
  • To naprawdę ważny dzień dla Polski, dla NATO, dla Europy. To ważny dzień dla pokoju w Europie i na świecie. Jest to także szczególny dzień dla wysiłków o to, by Polska uzyskała jak największe gwarancje bezpieczeństwa militarnego. Głównym celem jest zwiększenie bezpieczeństwa Polski i sojuszników. Dążyliśmy, by móc żyć, pracować i rozwijać nasze państwo w bezpieczeństwie. Dlatego to radosny dzień. Cieszę się, że tej bazie będzie towarzyszyła wysunięta i trwała obecność wojsk NATO i USA w Polsce i Europie. W dniu rozpoczęcia tej bazy możemy powiedzieć: Polska jest bezpieczna, niepodległa. To ważny dzień, bo to dzień, w którym rozpoczyna się kolejny etap wzmocnienia bezpieczeństwa Polski, bo choć ten system obrony antyrakietowej, który będzie tutaj w bazie w Redzikowie zainstalowany, system armii USA, bronił przed rakietami lecącymi dalej na Zachód Europy i taki jest jego główny cel, to będzie jednak rozmieszczony w naszym kraju, będzie elementem infrastruktury USA i NATO. Będzie to infrastruktura stała. Te inwestycje będą ukierunkowane na bezpieczeństwo. One mają chronić niebo nad Europą przed jakimkolwiek atakiem rakietowym – tokował, wymachując rączkami, osobnik jeszcze ciągle mieniący się prezydentem mego Kraju.

A teraz spróbujmy skonfrontować te pienia z opiniami przedstawicieli Rosji – kraju, który jest solą w oku ekip od lat władających Polską.

  • 11 lipca 2016 r. (podaję za Andrzejem Urbanem). Siergiej Ławrow taki list do Polaków wysmażył – tak do nich przemówił: – Oczywiście, możecie polscy koledzy ściągnąć obce wojska pod naszą granicę, nastawiać rakiet ile wasza słowiańska bratnia dusza zapragnie. To „wasz wybór” :). Ale pamiętajcie, jeżeli nas amerykański partner prewencyjnie zaatakuje, co ma w zwyczaju czynić pewnie nawet bez konsultacji z polską generalicją, co by nie dziwiło.. :), lub gdyby nawet pusta rakieta „przypadkiem” spadła choćby metr na naszą stronę, to wiedzcie, że nie pomoże wtedy tłumaczenie podobne Kwaśniewskiemu jak po Iraku: „Amerykanie nas oszukali”. Między Odrą, a Bugiem kamień na kamieniu się nie ostanie. Nie będzie komu was łopatami zgarniać. Nie dowiecie się nawet, kto zaczął, a kto wygrał. Nie dowiecie się z pewnością. Powstanie nowa kraina. Mazowiecka Kraina Tysiąca Jezior. Radioaktywnych jezior. No, nie będzie ganiania z kałachami po lasach, zabawy w chowanego. O, nie!. Błysk wiaterek i już was nie ma. USA i Rosja to duże obszary i jakoś przetrwają. W obliczu ogromu ofiar dojdzie w końcu do zawieszenia walk. Ale po Polsce śladu nie będzie i przez najbliższe 500 lat zwiedzać ją będą turyści z USA i Rosji w kosmicznych skafandrach. Kiedy w końcu koledzy zrozumiecie, że wujek Sam traktuje was jako ten ZDERZAK Europy – jesteście wyznaczeni przez USA na pole bitwy, miejsce pierwszego starcia, „Samobójczy Opóźniacz”, byle jak najdalej Ameryki, jak najbliżej głupich polax? Czy zatroskani o los rodaków polscy prezydenci mieli odwagę udostępnić wam dane, które z niewiadomych przyczyn są bardziej chronione niźli te wojskowe, a mianowicie: Ile m2 schronu przeciwatomowego przypada na 100 tys. mieszkańców, ile ich jest budowanych rocznie, hę? Dlaczego nie chcą wam ich udostępnić, tylko dzień w dzień szczują na nas, chwaląc się ile to sztuk złomu z Niemiec i USA sprowadzili? To ja Wam to powiem kochani: 0,93m2 schronu/100 tys. mieszkańców. Cała wasza wierchuszka będzie dyrygowała siedząc 200 m pod ziemią, albo czmychnie na Bliski Wschód, albo na Hawaje. A co z Wami, co z Wami koledzy? – pytam Was.

Wybuch jądrowy

  • A Szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej (FR) – Generał Nikołaj Makarow, oświadczył, że działania Rosji w reakcji na rozmieszczenie elementów tarczy antyrakietowej USA w Europie stworzą realne zagrożenie dla krajów, na których terytorium zostaną one zainstalowane. Nie wykluczył prewencyjnego uderzenia w obiekty amerykańskiej tarczy w Europie. Mówił o tym podczas konferencji na temat obrony przeciwrakietowej. Uczestniczył w niej około 200 polityków, dyplomatów, wojskowych i niezależnych ekspertów z ponad 50 krajów, w tym z Polski i pozostałych 27 państw NATO.
  • Z inicjatywą odbycia tej konferencji wystąpił szef resortu obrony FR – Anatolij Serdiukow, oświadczając że aktualność takiego spotkania wynika z tego, iż ofensywna broń rakietowa i środki przeznaczone do jej przechwytywania są koncentrowane w pobliżu granic Rosji i mogą wywrzeć negatywny wpływ na jej bezpieczeństwo narodowe. – Ulokowanie nowych broni ofensywnych na południu i północnym zachodzie Rosji, w tym rozmieszczenie rakiet Iskander w Obwodzie Kaliningradzkim, jest jednym z możliwych wariantów zniszczenia infrastruktury amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie – oznajmił Makarow. – Uważamy, że nasi europejscy partnerzy powinni zdecydować, czy forsowanie budowy własnego systemu obrony przeciwrakietowej NATO pod hasłem obrony przed nieistniejącym zagrożeniem rakietowym ze strony nieprzewidywalnych reżimów warte jest tego, by zmuszać Rosję do niwelowania tego antyrosyjskiego potencjału przy użyciu środków wojskowo-technicznych, stwarzających realne zagrożenie dla krajów, na których terytorium zostaną zainstalowane amerykańskie środki antyrakietowe – oświadczył i oznajmił, że… jeśli taki stan rzeczy się utrzyma, to Moskwa zmuszona będzie do zastosowania kontrposunięć o charakterze wojskowo-technicznym.
  • Jednym z wydarzeń moskiewskiego forum była prezentacja symulacji komputerowej demonstrującej w jaki sposób elementy budowanej tarczy antyrakietowej w Europie, w tym obiekty w Polsce, mogą wpłynąć na siły strategiczne Rosji. – W wypadku niekorzystnego dla Rosji rozwoju sytuacji, Moskwa odstąpi od dalszych kroków w sferze rozbrojenia i kontroli zbrojeń, a także zastosuje kontrposunięcia. Jednym z takich kroków będzie ulokowanie rakiet Iskander w obwodzie kaliningradzkim – powiedział ówczesny gospodarz Kremla.

Pozostawiając powyższe bez komentarza informuję, że Iskandery to lądowe pociski balistyczne na mobilnej platformie samochodowej. Mają zasięg 380-500 km i mogą przenosić ładunki nuklearne. Jeden z takich pocisków wystarczy, by obrócić w pył duży mieszkalny blok, a uzbrojony w głowicę nuklearną – by zrównać z ziemią miasto.

Cuda w Sejmie RP…

2014_09_19_Pawłowscy_6930Posłowie PiS przygotowali projekt uchwały, w której m.in. czytamy: – W roku 2017 przypada setna rocznica objawień fatimskich. W swoim orędziu Matka Boża przewidziała największe wydarzenia XX wieku, a jego przesłanie jest nadal aktualne. W sposób niezwykle dramatyczny, poprzez przekazanie trzyczęściowej tajemnicy oraz spektakularny cud Słońca, Matka Boża przypomniała ewangeliczną prawdę, że ludziom do szczęścia, tak naprawdę, potrzebny jest tylko Wszechmocny Bóg…

W trakcie pełnej emocji i wzajemnych złośliwości sejmowej debaty nad tą uchwałą, opozycyjny poseł wskazał, że… Sejm Rzeczpospolitej nie jest właściwym miejscem do uchwalania cudów uznawanych przez naukowców za naturalne zjawiska przyrodnicze, zaś jej pomysłodawcy wmawiali, że Matka Boska przepowiedziała największe wydarzenia XX w., i to mimo, iż wydarzenia z Fatimy zostały zaliczone przez Kościół katolicki w 1930 r. do kategorii tzw. objawień prywatnych – uznał, lecz nie nakazał wierzyć w nie członkom swojej wspólnoty. Nie mogą więc dziwić wypowiedzi najważniejszych hierarchów katolickich wyraźnie kontrastujące z entuzjastycznymi stwierdzeniami twórców przedmiotowej sejmowej uchwały.

A tzw. objawienia fatimskie? Oto troje wiejskich dzieci – 10-letnia dziewczynka oraz jej dwoje kuzynów: – 9-letni chłopiec i jego młodsza o dwa lata siostra – twierdziło, iż w okolicach niewielkiej portugalskiej miejscowości Fatima od 13 maja do 13 października 1917 r. co miesiąc spotykały świetlistą postać, z którą rozmawiały i która w końcu przedstawiła się im jako Matka Boska Różańcowa. Dokładniej. W tym dniu opiekowały się stadem owiec należących do rodziny, a wracając do domu miały ujrzeć… na skalnym dębie Panią w białej sukni, promieniującą jak słońce. I później takie spotkania odbywały się co miesiąc, Oczywistym jest, że nikt nie jest w stanie zweryfikować, czy dzieci mówiły prawdę.

A tzw. tajemnice fatimskie? Trzy. Spisane dopiero podczas pobytu w klasztorze w 1941 i 1944 r. Pierwsza to wizją piekła. Druga dotyczyła Rosji – coś jakby rewolucji październikowej i końca pierwszej wojny światowej, ale bez żadnej konkretnej daty oraz zapowiedzi drugiej wojny, która miała wybuchnąć za pontyfikatu Piusa XI i być straszniejsza od tej pierwszej. Trzecia – ujawniona dopiero w 2000 r. – miała być m.in. zapowiedzią zamachu na JP. 2 z 13 maja 1981 r. We fragmencie, który rzekomo się do tego odnosi czytamy: Ojciec Święty (…) doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni Biskupi, Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji. Po jej ujawnieniu, dziś emerytowany papieża Benedykta XVI, uznał, iż uważny czytelnik treści owej tajemnicy… dozna rozczarowania lub uczucia głębokiego zdziwienia. Nie zostaje bowiem ujawniona żadna wielka tajemnica ani uchylona zasłona przyszłości. Warto też zwrócić uwagę i na to, że 2. wojna światowa wybuchła za pontyfikatu Piusa XII, a nie XI, a do spisania wspomnień ze spotkań z Maryją, o czym wspomniałem wcześniej, doszło w końcówce, 1941 r., kiedy wojna toczyła się już w najlepsze i wiadomym było, co się działo w Rosji po rewolucji bolszewickiej.

A tzw. cud Słońca? Miało do niego dojść 13 października 1917 r. W dniu tym w miejscu objawień zebrało się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, bowiem najstarsza z trójki dzieciaków zapowiedziała na ten dzień niezwykłe wydarzenia obiecane jej przez Matkę Boską: przybycie Naszego Pana, Matki Bożej Bolesnej i z Góry Karmelu oraz św. Józef z Dzieciątkiem Jezus, żeby pobłogosławić świat, aby wszyscy uwierzyli. Jednak wspomnianego dnia nikt poza trojgiem wspomnianych dzieci, nie był w stanie zobaczyć Maryi, Jezusa czy Józefa z Dzieciątkiem. Za to w pewnym momencie jedno z dzieci krzyknęła do tłumów, by patrzeć na Słońce i wielu ludziom zaczęło się wówczas wydawać, że gwiazda wiruje lub dziwnie porusza się po niebie (relacje różniły się między sobą, niektórzy zaś niczego szczególnego nie widzieli), a zjawisko to miało trwać ok. 10 minut. Ale nic i nikt nie jest w stanie tego sprawdzić. Wiadomo jednak, że poza Fatimą w tym dniu nie zaobserwowano żadnych anomalii na niebie, a astronomowie nie dostrzegli by położenie Słońca choćby na chwilę się zmieniło. Z czego widać, iż cud nastąpić wyłącznie w głowach ludzi wpatrujących się w Słońce.

I na koniec. Oto główna sprawczyni objawień w 1925 r. wstąpiła do zakonu i tam dopiero po latach napisała wspomnienia. Od dziecka przejawiała duży talent do opowiadania bajek, historii biblijnych i żywotów katolickich świętych, co przyniosło jej popularność wśród wiejskich dzieci. Już na dwa lata przed tzw. maryjnymi objawieniami zaczęła opowiadać, że wraz z trzema przyjaciółkami spotkała tajemniczą, białą jak śnieg postać, a na rok przed tym wydarzeniem, że wraz z innymi dwiema dziewczynkami została trzykrotnie nawiedzona przez anioła.

I tak już jej zostało. Ale że to padnie na głowy, i to wbrew stanowisku Kościoła, posłów PiS oraz tym wszystkim, którzy głosowali za tą uchwała, tego się nie spodziewałem. Okazuje się, że grzeszę naiwnością…