NIK prokuraturą?!

Najwyższa Izba Kontroli (NIK) sprawdza, jak wydatkowane są środki publiczne. Tyle teoria. A w życiu różnie bywa. Aktualnie rządzi w niej nominat PiS posłany tam by machlojek Zjednoczonej Prawicy nie dostrzegała. Ale się zbiesił i stara się, niezależnie od motywów, które nim kierują, by kierowana przez niego jednostka „dobrze”wypełniała swoje obowiązki.

A w ogóle to warunkiem dobrze działającego systemu demokratycznego są też sprawnie działające niezależne instytucje kontrolne. Zresztą wszystkie kraje Unii wyposażone są w mechanizmy nadzoru finansów publicznych. W Polsce nad wydawaniem środków publicznych (naszych) czuwa właśnie NIK. Tyle, że w obecnym systemie NIK posiada uprawnienia gwarantujące jej dostęp do dokumentów kontrolowanych jednostek, wstęp do ich siedzib, a jej kontrolerzy mogą przesłuchiwać świadków pod rygorem odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań. Czyli NIK posiada wszelkie uprawnienia pozwalające na przeprowadzenie audytu – podczas kontroli zbiera materiał dowodowy, a w momencie stwierdzenia nieprawidłowości zobowiązana jest do zawiadomienia prokuratury – przekazuje jej dokumenty sporządzone w wyniku kontroli.

I od tego momentu to prokuratura decyduje, co zrobić z materiałami – czy wszcząć postępowanie. I każdego roku NIK składa do prokuratury kilkadziesiąt zawiadomień o popełnieniu przestępstwa. Ale co z tego, jeśli większość z nich jest umarzana lub prokuratura nie kieruje spraw do sądu. A to oznacza, że mimo dowodów wobec osób, nierzadko urzędników wysokiej rangi, podejrzanych o działanie na szkodę budżetu, nie są wyciągane żadne konsekwencje.

Oto w 2021 r. NIK złożyła 54 zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa oraz 48 zawiadomień o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia wykroczeń i innych czynów, za które przewidziana jest odpowiedzialność ustawowa. I co z tego, jeśli znaczną część z nich umorzono.

Pytam więc, po co nam taka instytucja kontroli, która nie może wyciągać konsekwencji? Przecież dalsze utrzymywanie systemu z ograniczonymi uprawnieniami NIK zmniejsza efektywność podejmowanych przez nią działań. I co z tym fantem zrobić? Trzeba przyznać NIK uprawnienia prokuratorskie – w część państw unijnych najwyższe organy kontroli pełnią funkcję jurysdykcyjną, są niezależnie od władzy wykonawczej i ustawodawczej. Wiem, wiem, że przy dzisiejszej władzy to nierealne, ale opozycja demokratyczna powinna wpisać to na swoje sztandary, bowiem posiadanie przez NIK uprawnień prokuratorskich umożliwi skuteczniejsze zarządzanie środkami publicznymi i z pewnością przyczyni się do walki z nadużyciami finansowymi i korupcją.

Zlikwidowanie pośrednictwa prokuratury między NIK a sądem skróciłoby proces postępowania i zmniejszyło nakłady finansowe, bowiem dziś pracę, którą wykonują kontrolerzy NIK, powiela prokuratura. A gdyby NIK dysponowała uprawnieniami prokuratorskimi, o tym czy osoba podejrzana o popełnienie przestępstwa jest winna, decydowałby bezpośrednio niezależny i niezawisły sąd, zaś obecnie pośrednio decyduje o tym prokurator, który nierzadko poddawany jest różnego rodzaju naciskom przełożonych czy polityków.

Z tego co mi jest wiadomym sama NIK podjęła już jakieś starania o nabycie uprawnień prokuratorskich. Trzeba więc wesprzeć ją w tych działaniach. Ja to czynię tym wpisem.

Narodziło się koła parlamentarne PPS

Dotychczas jedynym przedstawicielem Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) w parlamencie był jej przewodniczący – senator zresztą. Teraz do partii dołączyło dwoje posłów, a do nowopowstałego parlamentarnego koła dodatkowo wicemarszałek senatu i jeszcze jeden poseł. Cała grupa to dysydenci z koalicyjnego klubu parlamentarnego Lewica.

No i fajnie. Tylko co z tym kołem PPS? Dokąd chcą zmierzać jego członkowie? Zaliczają siebie do lewicy, więc winni charakteryzować się m.in. stanowczym przywiązaniem do postępu obyczajowego, różnym od Platformy i Polski 2050 podejściem do polityki społeczno-gospodarczej, redystrybucji, progresji podatkowej z jednej strony – i stosunkiem do Polski Ludowej z drugiej.

A jednak chyba marzy się im wspólna lista z Platformą w najbliższych wyborach parlamentarnych. Ale czy ta weźmie ich na swoje listy i pozwoli zachować lewicową tożsamość? Bo przecież o to chyba tej piątce chodzi?

Co prawda PPS ma jeszcze 2 lata na zbudowanie wyrazistej tożsamości i przekonanie do siebie wyborców – czego im życzę. Ale realnie rzecz biorąc, szanse na to, że wystartuje samodzielnie i przekroczy próg wyborczy, wydają mi się mierne. Podobnie jak szanse na stworzenie jednej wspólnej listy opozycyjnej. Wszyscy o tym mówią, ale chyba tak naprawdę nikt w to nie wierzy.

Niemniej przedmiotową piątkę parlamentarzystów ciągnie do Koalicji Obywatelskiej – podejrzewam, że należą do wyznawców „odsunąć PiS od władzy za wszelką cenę”, nawet, jeśli tą ceną będzie przymierze z neoliberalnymi konserwatystami. To właśnie zarzuca im Ikonowicz – że to jedyne co nimi kieruje. Lecz jeden z nich publicznie temu zaprzeczał, choć w rozmowie z dziennikarzem Gazety cotygodniowej „NIE” dwukrotnie to potwierdził: – Trzeba doprowadzić do odsunięcia PiS-u od władzy, a żeby to zrobić, trzeba ściśle działać z resztą opozycji; …ważne, żeby wreszcie pogonić skutecznie PiS i rozliczyć ich za dwie kadencje psucia państwa.

Druga opcja to oddanie się Polsce 2050, która jest daleka od lewicowości – więcej niż Platforma. Ale jest znacznie bardziej elastyczna – ba, z tej elastyczności i szerokoskrzydłej tożsamości politycznej uczyniła swój walor. Tak więc nie jest to taka zła opcja. Ale koalicja z Polską 2050 winna być budowana w Sejmie, z relatywnie partnerskich pozycji dwóch kół parlamentarnych. To będzie okazja, żeby się sprawdzić, zbudować wzajemne zaufanie i poszanowanie – coś, czego Platforma żadnym „partnerom” nie oferuje. A już na pewno nie takim mikroskopijnym jak 5-osobowe koło parlamentarne.

Mówi się jeszcze o trzeciej możliwości – wg mnie najlepszej. Takiej, że to koło PPS zmajoryzuje, czy przekabaci, Koalicyjny klub Lewicy; że jego parlamentarzyści przestaną bać się swoich dzisiejszych władców; że pomyślą i zakrzyknął, iż „Czarzasty musi odejść”; że może się ockną i zrobią rewolucję, która pozwoli na ponowne połączenie wszystkich sił lewicy w obecnym parlamencie i poza nim, a także samotny start w wyborach lub negocjowanie ewentualnych koalicji z pozycji partnera, a nie petenta. To byłby fajnie – niezła meta na tej niezwykle trudnej drodze.

Czas życzeń

Szukam słów, które nie byłyby niestosowne w czas pandemii i rządów Zjednoczonej Prawicy, w czas tegorocznych życzeń świątecznych i noworocznych.

Spośród wielu, bardzo wielu, którymi zwyczajowo się obdarowujemy, pozostało mi niewiele: normalnych, zdrowych, spokojnych i miłych świąt oraz tańszego nowego roku. Inaczej jeszcze: żeby do Polski wróciła normalność – wolna od zarazy, toksycznej władzy i wzajemnej wrogości. I właśnie tego Wam życzę, wierząc, że jeszcze będzie normalnie.

Tego Wam życzę i życzyć nie przestanę, dopóki informacji, że PiS sczezł nie dostanę.

Własne lokum…

Według najnowszych badań coraz więcej osób w wieku 25-34 lat mieszka z rodzicami – to niemal połowa młodych obywateli w Polsce – nie posiadają współmałżonka i sami nie są rodzicami. Ba! Odsetek zadomowionych nieustannie rośnie – już prawie bijemy rekord Europy. Wyższy od nas odsetek dorosłych mieszkających u rodziców mają jedynie: Portugalia, Grecja, Malta, Bułgaria i Słowacja. A w krajach skandynawskich w ten sposób mieszka najwyżej kilka osób na sto.

Ale uwaga! W Polsce fakt dzielenia lokum z rodzicami wcale nie wynika z lenistwa czy wygody. To dzięki nieudolnym rządom, niby prorodzinnego PiS, jedyną alternatywą dla młodych jest dożywotnia wegetacja na wycieraczce na kredyt, jeśli się taki kredyt w ogóle dostanie.

Przedłużająca się edukacja i długotrwale poszukiwania pierwszej stałej pracy to jeden z częściej wymienianych przez socjologów i demografów powodów dłuższego mieszkania w rodzinnym domu. Jednak nawet ukończenie edukacji i znalezienie stałej pracy wbrew pozorom nie stwarzają warunków do rozpoczęcia samodzielnego życia, bowiem choć osoby te odznaczają się dużą aktywnością ekonomiczną – wg przeprowadzonych w krajach Unii Europejskiej badań dochodów i warunków życia, choć dwóch na trzech z nich w badanym okresie pracowało, najczęściej na podstawie umowy o pracę i w pełnym wymiarze czasu pracy – to mają problemem w ekonomicznym usamodzielnieniu się, gdyż ich dochody są zbyt niskie i zdecydowanej większości z nich nie stać jest na kredyt bądź nie mają odpowiedniego wkładu własnego.

A pracujący na umowę o dzieło czy umowę-zlecenie są dla banku także niewiarygodnymi kredytobiorcami. To samo dotyczy tych co mają umowę o pracę i typowo polską płacę, zaś wynajem mieszkania przy tak niskich dochodach to gwarancja wegetacji. Tak, młodzi Polacy z powodu horrendalnych stawek zarówno wynajmu, jak i zakupu mieszkań nie zakładają rodzin.

Inną jeszcze prawdopodobną przyczyną braku usamodzielnienia się badanych osób jest konieczność zapewnienia opieki rodzicom. Około 1/3 z tych osób mieszka z rodzicem, który jest w wieku poprodukcyjnym, a w przypadku najstarszych roczników jest to aż 60%. Osoby te często nie mają możliwości podzielenia się bieżącą opieką nad rodzicami z rodzeństwem, ponieważ gros z nich – 42%, nie posiada rodzeństwa lub już z nim nie mieszka.

Zaglądam więc z nadzieją do pisowskiego Polskiego Ładu. Niby wychodzi naprzeciw rodzinom – mają dostać nawet setki tysięcy złotych. Jest jednak wiele znaków zapytania i nie wiadomo, ile osób będzie faktycznie uprawnionych do dopłaty.

Według specjalistów szacunki dotyczące kosztów wsparcia obarczone są sporym błędem. Zakładane w programie Zjednoczonej Prawicy koszty są dość optymistyczne. W segmencie „Rodzina i dom w centrum życia” średnie roczne nakłady są na poziomie 3,4 mld zł, a wg ekspertów kwoty te mogą sięgnąć 4,6 mld zł, albo i więcej przy stale tracącym na wartości złotym – inflacja rośnie jak na drożdżach. Wkrótce może się więc okazać, że program ten jest kolejną wydmuszką.

A ze względu na niepewną przyszłość polskiej gospodarki i kolejne idiotyczne pomysły pisowskiej władzy można sądzić, iż problem nie tylko, że nie zostanie rozwiązany, ale będzie narastał. Pomyślcie i o tym przy najbliższych wyborach parlamentarnych i prezydenckich.