Ktoś powie, że miast protestów lepiej pracować na nowe wybory, które dadzą nowa władzę, która będzie respektować zasady demokracji, cywilizacji i głos wyborców. Nie – zdecydowanie nie, bowiem możemy się nie doczekać, i wiele wskazuje, że tak stać się może. Trzeba więc z wielu, w tym i z tego, powodów już dziś budować ruch obywatelski, który będzie wymuszał praworządne zachowania władzy, tej władzy, która dzisiaj rządzi, a nie oczekiwać jakiejś przyszłej, która nasze obywatelskie wolności przywróci, zapewni nam dobrobyt i szczęście wszelakie, może i wieczne.
Trzeba demonstrować jeszcze częściej i z jeszcze większą siłą. Władza też oczywiście może i też demonstruje, ale wtedy musi się liczyć z naszą kontrdemonstracją wobec tej opresyjnej władzy. Musimy mieć prawo powiedzieć im w oczy, co o nich myślimy. To jest sama istota praw obywatelskich, które są stale deptane. A my pokazujemy, że „bezsilni” potrafią być jednak silni i że na omnipotentnej władzy da się wymusić ustępstwa (vide ustawa antyaborcyjna).
Wcześniej deklarowałem absolutne „nie” dla Majdanu w Warszawie i przedwczesnych wyborów, uważając że to nie jest dobre rozwiązanie. Ale też już wtedy w ówczesnych działaniach KOD widziałem reaktywność i wyłącznie demonstrację oburzenia, a nie próbę realizacji jakiegoś konkretnego celu. Uważałem, że należy wybrać choćby najdrobniejszy cel i spróbować go zrealizować, gdyż w innym wypadku w ludziach będzie narastać frustracja, która doprowadzi do radykalizacji – niemądrej radykalizacji, której zastępczym objawem są choćby dzisiejsze rozgrywki wokół dotychczasowego lidera KOD.
A ja boję się tej niemądrej radykalizacji. Przecież nie liczba i nie siła decyduje o racjach, a i każdy tłum wyzwala emocje, czasem niekontrolowane emocje. A nie mam złudzeń co do tego, jak zachowa się policja i wojsko. Ludzie na ogół myślą, że oni nie dadzą ze sobą zrobić tego, co zrobiono z żołnierzami w stanie wojennym, choć nie sądzę, żeby aż do takich wyborów byli zmuszeni. Policjanci starają się zachowywać przyzwoicie, ale mają swoje sympatie. To widać na marszach narodowców. Duża grupa z nimi sympatyzuje, zawsze tak było. Poza tym oni przysięgają wierność przełożonym i konstytucji. Konstytucja to abstrakcja, ale przełożony to konkretny facet, który może zastosować sankcje. Aparat siłowy zawsze należy do tego, kto nim dysponuje.
Dotychczasowa formuła „demonstracji oburzenia” jest na wyczerpaniu. Ludzie oczekują efektów. Dlatego podpisują deklaracje nieposłuszeństwa obywatelskiego i są gotowi łamać przepisy i ponosić tego konsekwencje. Ostatnio liczba takich osób gwałtownie rośnie – imperatyw moralny jest tu silny, ale znaczenie ma też efekt – my bekniemy, ale oni poniosą tego polityczne koszty, większe koszty.
Czy to coś da? To się okaże. Ale nieposłuszeństwo obywatelskie trzeba rozszerzyć i uniezależnić od bezpośrednich akcji protestacyjnych, które wymuszają na władzy raptem tyle, że prawo do protestu jest szanowane. Do dyspozycji są też inne, poważniejsze inicjatywy, np. referenda obywatelskie, niezależne od władz – wystąpienie z obywatelskim wnioskiem o referendum i zebranie nie 250 tys. wymaganych podpisów, ale miliona. Sejm to oczywiście odrzuci. Ale część samorządów deklaruje, że nie będzie respektować niekonstytucyjnych ustaw, a w oparciu o samorządy da się zrobić okręgowe komisje wyborcze. Oni mają Państwową Komisję Wyborczą, zdemolowali Trybunał Konstytucyjny, ale jest jeszcze Sąd Najwyższy, który mógłby tę rolę przejąć. Nie jestem tak nienormalny, by wierzyć, że to się da zrobić w ciągu najbliższych miesięcy. Ale to jest króliczek, którego ze wszech miar warto gonić – wywierać presję na instytucje, też na sejmową i pozasejmową opozycję.
Dlatego mam szacun dla polityków, którzy zostali w Sejmie, za to, co zrobili. Ich protest łamał prawo, jakby realizując moje postulaty, ale przełamał też sporą niechęć, jaką duża część obywateli miała wobec polityków. Chciałbym, żeby to usłyszeli, żeby usłyszały to instytucje samorządowe, o które zaraz trzeba będzie walczyć. Brakuje bowiem obywatelskiego poczucia sprawstwa i własności instytucji, które nie należą do żadnej partii. I poza wszystkimi bezpośrednimi celami takich referendów obywatelskich. Już sam nacisk na instytucje: partyjne, samorządowe, na sądy, buduje poczucie sprawstwa, które uważam za bezcenne, choćby dlatego, że brak tego poczucia jest jedną z istotniejszych przyczyn dzisiejszego kryzysu i źródłem sukcesu PiSowczyków.