Ponad 100-letna tradycja…

wia181014Polska obchodziła 100. rocznicę odzyskania niepodległości, a mali i duzi jej obywatele zapadali/zapadają na ospę, przeciwko której obowiązkowe są szczepienia. Objawili się bowiem współcześni antyszczepionkowy i nawet wnieśli do sejmu obywatelski projekt ustawy o zniesieniu wszelkich obowiązkowych szczepień. Sejm, na szczęście, już go uwalił.

Z tej okazji przypomnieć chcę, że polska tradycja walki z zarazą „szczepniczego zabobonu” ma już ponadwiekową tradycję. Współcześni mają więc na kim się wzorować i skąd czerpać argumenty.

Choćby z „Przyczynek do historii kultury europejskiej” – dzieło z 1904 r. ks. Wincentego Pixa spowiednika Kościoła Najświętszej P. Maryi w Krakowie, mówiące też o niedorzeczności i strasznej szkodliwości szczepienia ospy. Można też sięgnąć do argumentu, że… szczepienie ospy sprzeciwia się Ewangelii Św., bowiem Chrystus tako rzecze: – Nie potrzeba zdrowym lekarza, ale źle się mającym, a i do Leona XII, który stwierdził, iż… ze swej strony osobiście uważam je (szczepienia – dopisek JP.) jako bezbożne targnięcie się na prawa Majestatu Bożego.

Z dzieła księżula dowiadujemy się i tego, że przed ospą, jak dziś przed niechcianą ciążą i chorobami wenerycznymi, ludzi broni… cnota, umiarkowanie, roztropność, hygiena, siła żywotna organizmu, a tak w ogóle to szczepienie ospy często powoduje masturbację, gdyż ta… jadowita materia podrażnia narządy płciowe i przyśpiesza dojrzewanie, a na dodatek można od tego dostać syfa (choroba weneryczna).

Co prawda wcześniejsza technologia uodparniania ludzi na czarną ospę – wariolizacja – powodowała, oprócz zakładanego efektu w postaci przeniesienia wirusa ospy, także rozpowszechnianie innych chorób, w tym wenerycznych. Ale metoda ta już wieki temu została wyeliminowana.

Inne jeszcze argumenty uczonego księżula, które warto podpowiedzieć współczesnym antyszczepionkowcom to: przez wstrzykiwanie jadu ospy… dzieci mniej lub więcej chorują, niektóre przedwcześnie w boleściach umierają lub długie lata w charłactwie mizernieją; Jeżeli tak dalej będzie się szczepić dzieci nasze, to cały dzielny naród germański przesiąknie jadowitą trucizną i skarłowacieje nędznie, bowiem największym problemem jest niewątpliwie… malejący z każdym rokiem wzrost spisowych młodzieńców; ta wstrętna zaraza roznoszona jest także w ramach kolonializmu… między dzikie ludy, które w skutek tego złudnego dobrodziejstwa masami chorują i umierają lub nabywają chorób europejskich nigdy przedtem u siebie nie widzianych, jak weneryzm, zołzy (skrofuły) itd.; no i jeszcze to, że ospa ludzka i krowianka… mają powinowactwo z podobnymi chorobami, jakimi są: gruźlica, szkarlatyna, odra (żarnice), suchoty płuc, cholera i rak, a nawet usychają cycki – w Niemczech żalą się, iż z powodu powtórnego szczepienia dziewcząt powszechna panuje u nich plaga wyschnięcia gruczołów mlecznych, że zostawszy matkami nie mogą dawać piersi swoim dzieciom.

Z powyższego dzieła dowiadujemy się też, że szczepienia są… niczem innem, jak zabobonem lekarskim, a… ludzie zabobonni, jak to wiemy z katechizmu, przypisują zdarzeniu jakiemu lub faktowi takie skutki lub własności, jakich mieć nie może ani w porządku przyrody ani w porządku łaski nadprzyrodzonej, nadnaturalnej. I dalej, że… zwolennik szczepienia trzyma się ślepo starodawnego zabobonu, broni go uporczywie, – zakuł się i zasklepił w swoje ułudy i mrzonki jak ślimak w skorupie i nie chce słyszeć, nie chce czytać i rozważać, do jakich rezultatów doszli przeciwnicy postępowi wznoszący się jak swobodne ptaszki na skrzydłach zapału i myśli. Działania szczepionkowców to… obskurantyzm i tyrania, zawalidroga i tama postępu, oświaty i dobrobytu narodowego. Trzeba tym „tyranom i zawalidrogom” dać stanowczy odpór – zaleca i uzupełnia to zlecenie taką oto radą: Tam, gdzie obowiązuje państwowa ustawa do szczepienia (np. w Niemczech) postarać się o świadectwo lekarskie, że dziecko chorowite i szczepienie odłożyć należy, później to samo powtarzać, przedkładając świadectwo władzy miejscowej. Tam zaś, gdzie ustawa państwowa do szczepienia nie istnieje (…), wystarczy powiedzieć p. szczepnikowi: Nie dam mego dziecka szczepić. I jak widać ta rada jest realizowana przez coraz większa liczbę rodziców (opiekunów prawnych). Trzeba się temu z cała stanowczością, nawet przy wykorzystaniu prawnych sankcji, przeciwstawić. Tak mi dopomóż Panie Boże i Maryjo wieczna dziewico.

Jeszcze o niepodległości… Cd.

wia181014Oczywistym jest, że każde święto jest próbą przywrócenia pamięci przeszłości dla legitymizacji teraźniejszości i wyznaczenia kierunków przyszłości. Odzyskanie niepodległości przestało być jednak pod rządami PiS świętem radości. Wynika to stąd, iż dla elit władzy nie chęć edukacji historycznej jest głównym motorem świętowania, lecz potrzeba historycznego rewanżu – okazją do odwetu.

Dla prawicowych radykałów 1918 r. nie kończył walk o niepodległość. Przekonują, iż „walka o Polskę, o prawa Narodu Polskiego trwa dalej, i w walce tej Naród Polski musi być zwycięzcą”. A dla dzisiejszych samozwańczych dziedziców duchowego spadku niepodległościowego II RP okupacja Polski zakończyła się dopiero w 1989 r., zaś prawdziwą niepodległość przyniósł dopiero rok 2015.

Nacjonaliści lat dwutysięcznych chcą ojczyzny wolnej od lewacko – germańsko – unijno – muzułmańskich naleciałości. Czyli dzisiaj – w niepodległej Polsce, kultura nienawiści ma się równie dobrze jak w niepodległej II RP.

Środowiska definiujące się jako narodowo-katolickie głośno doszukują się źródeł upadku narodu w genderyzmie, homoseksualizmie, kosmopolityzmie, w uległości hardej w przeszłości polskiej duszy, którą III RP niby to oderwała od historii i tradycji.

Forsowany obecnie mit II RP jako kontynuatorki najlepszych tradycji wolnościowych w polskich dziejach ma wspierać politykę historyczną władzy, w której jest miejsce tylko na gloryfikację własnej historii, zawsze lepszej niż inne, i własnego narodu. To jest wyraźne opowiedzenie się za tradycją endecką, która w tamtym czasie niewiele różniła się od niemieckich geopolityków, którzy przygotowali argumenty pod przyszłą ekspansję III Rzeszy, wskazując na potrzebę granic naturalnych i rozszerzania przestrzeni, gdy „rosnący naród potrzebuje nowej ziemi”.

Oficjalny program obchodów 100-lecia niepodległości Polski był budowany pod tę jedną postendecką wizję przeszłości. Dla PiS filarami niepodległości okazują się być wybrani politycy i sympatycy PiS: były minister ON, aktualny jeszcze premier, obaj bliźniacy, Anna Walentynowicz, Jan Olszewski, abp Marek Jędraszewski, przeciwstawieni zaborcom, manipulatorom PRL i ich „naśladowcom spod znaku ciepłej wody w kranie w III RP”. Bo to, jak twierdzą powyższe „filary”, III RP kazała Polakom wybierać „albo niepodległość, albo spokój; albo polskość, albo normalność”. „Pokojowa transformacja” elit III RP wybrzmiewa w ustach polityków PiS jak oskarżenie. Transformacji towarzyszył fatalizm podległości. Wybrani przewodnicy życia niepodległego, którzy „przywrócili Polakom wolę niepodległości”, koncentrują się jednak nie na meritum, lecz na dyskryminowaniu głównie Bronisława Geremka, Jacka Kuronia, Adama Michnika.

Jeden z tych strażników niepodległości – pisowski poeta, proponuje wyeksponowanie i przeciwstawienie polskiej cywilizacji tej europejskiej. Polska bowiem jako „siostra Ukrzyżowanego” ma doprowadzić do zmartwychwstania moralnego Europy, zaś wspomniany arcybiskup stwierdza, że koronnym dowodem na to, iż mieliśmy zawsze wewnętrzną godność, a polskie zmagania o wolność miały sens, jest powrót do żołnierzy wyklętych, bo to oni zachowali się do końca jak ludzie wolni.

Konstytucji RP w art. 30 stwierdza, iż to „przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela”. To człowieczeństwo decyduje o tym, jak zadysponujemy swoją wolnością, zadaniem zaś władz państwowych jest takie nią zarządzanie, aby umożliwiło ono bezpieczeństwo i pokojowe współżycie obywateli. Niestety, pozwoliliśmy sobie narzucić narrację o przeszłości Polski, forsowaną w propagandowym interesie jednej partii, która może mieć fatalny wpływ na sposób, w jaki w przyszłości spożytkujemy naszą wolność i niepodległość.

PiSowskie podejście nie przygotuje nas do wzięcia odpowiedzialności za państwo. Odpowiedzialność za ojczyznę wymaga bowiem nie tylko dumy wyrażonej w kamieniu (100 pomników na 100-lecie), ale i krytycznego oglądu. Aby święto narodowe stało się ważną i użyteczną lekcją historyczną, musi zawierać w sobie lekcję pokory.

To wart jest przemyślenia. I tego oczekuję, do tego zachęcam czytelników tekstów, które zamieszczam na moim blogu.

Jeszcze o niepodległości…

wia181014Po raz pierwszy w wolnej, demokratycznej Polsce rządząca partia polityczna – oczywiście PiS, zadeklarowała, ogłosiła i wprowadziła w życie, przy użyciu wszystkich dostępnych dla państwa środków, „program naprawy i odnowy moralnej” oraz historycznej legitymizacji państwa „narodu polskiego”. Uczyniło to, ale wszystko to oparte na kłamstwie.

Obóz PiS oferuje nam zniekształconą propagandowo wizję ideologicznej ojczyzny. Za tą ociekającą patriotycznym patosem propagandą historyczną krył się od początku wzorowany na PRL schemat, gdzie narzuconym przez PiS głównym kryterium postrzegania niepodległości ma być:

  • kategoria „zdrajcy” i „swojego”;
  • ukazanie „klęski” III RP w sposób, które ma służyć uwypukleniu „zwycięstwa” przywracającej dumę z niepodległości partii władzy i jej wizji „IV RP” czy też „dobrej zmiany”;
  • nadanie nowego sensu pojęciu „niepodległy” – Polska niepodległa to Polska, która: dotrzymywanie umów międzynarodowych, gotowość do kompromisów i dialogu oraz respektowanie praw mniejszości traktuje jako słabość, politykę na kolanach, uległość wobec wroga, a Polak niepodległy to Polak nieuznający wizji historii naszych sąsiadów, jak też zróżnicowanych grup społecznych;
  • skuteczne dzielenie przez PiS i jej ideowych popleczników zaklinanej przy każdej okazji wspólnoty;
  • bezproblemowe łączenie ciągłość dziejów narodu z wycinaniem z niej niewygodnych fragmentów;
  • widzenie po jednej stronie wszystkich nieakceptujących wykładni rządów obecnej władzy – tych, którzy „pozbawiali nas Polski”, zgotowali nam „ubojnię polskości” i etosu niepodległościowego, doprowadzili do kryzysu polonizmu, zakazali patriotyzmu, czyli „lewacka hołota”, „komuniści i złodzieje”, „zdradzieckie mordy”, piewcy pedagogiki wstydu, ci, którzy jak Szwedzi przed wiekami „robią podkop pod Polskę, pod rodzinę”, tęsknią za „ojczyzną dojną”, „kanalie” itp., zaś po drugiej są reprezentanci dumnej, wielkiej ojczyzny, poniewieranej przez wrogów, apostołowie moralności z misją rechrystianizacji Europy, a wróg cementuje tę wspólnotę, bowiem w państwie totalitarnym, stanowi on najlepsze uzasadnienie przemocy, także psychicznej – takie „państwo nie może żyć bez nieprzyjaciół, jeśli ich nie ma, to ich sobie wymyśli, a zakwalifikowani do wrogów nie zasługują na litość, tym bardziej, że bycie wrogiem jest nieuleczalną i dziedziczną ułomnością.

Rozumienie niepodległości różni dzisiaj zasadniczo obozy polityczne i skupione wokół nich środowiska, tak jak różni je definiowanie ojczyzny i narodu. Ta wyobrażoną przez obecne władze ojczyzna – taka jej wizja, to Polska jako pępek świata, wyjątkowy naród, który stworzył wielkie państwo podziemne, „siał strach i spustoszenie”, ratował Żydów i miliony innych ludzi na świecie, zmiażdżył oporem wroga, pierwszy mówił światu o Holokauście, ale nikt nie słuchał, Zachód nas zawiódł, zdradził – „wolny świat odgrodził się od nas żelazną kurtyną”, ale ją zerwaliśmy dzięki polskiemu papieżowi, „nie błagamy o wolność, lecz o nią walczymy”, co można odczytać jako wyzwanie rzucone światu. Tym krzewimy też (niechcący) niechęć do Europy, utrwalamy wizerunek narodu, który najlepiej czuje się w roli ofiary, żądającej od świata zadośćuczynienia za krzywdy, cierpienie i zdradę, też kreujemy Polaków jako naród aniołów, którzy nigdy i nikomu nie wyrządzili krzywdy. Cdn.

Co dalej z lewicą?

wia181014Wpatruję się w szklaną kulę. Chcę zobaczyć przyszłość lewicy, bowiem wynik wyborów samorządowych nie daje jasnych wskazówek. Co prawda SLD – Lewica Razem w liczbach bezwzględnych powtórzyła wynik z poprzednich wyborów samorządowych, ale w wyniku procentowym zanotowała spadek, będący chyba też skutkiem wyższej frekwencji, do czego przyczynił się plebiscytowy charakter tych wyborów. Niemniej Sojusz znalazł się na pudle – potwierdził, że jest trzecią siłą polityczną opozycji i jedyną realnie liczącą się na lewicy.

Przed nami wybory do Europarlamentu i parlamentarne, więc Sojusz musi zdecydować o tym w jakiej konfiguracji będzie brać udział w tych „imprezach”. A czas goni. Możliwości jest kilka – właściwie trzy tylko.

  • Pozostać w niby koalicji SLD-Lewica razem i liczyć na mniej niż palców u jednej ręki euromandatów i być może na kilka mandatów do parlamentu. Ale to nie jest takie pewne. Może okazać się, że dorobek będzie zerowy, a wtedy Sojusz nie ostanie się – przejdzie do historii.
  • Stworzyć wspólny blok lewicowy – od Razem, przez Zielonych, do SLD – Lewica Razem. Jednak skonstruowanie tak podzielonego i pełnego animozji bloku jest robotą skrajnie trudną, wymagającą anielskiej cierpliwości. Gdyby jednak doszło do powstania takiej siły, wyborcy lewicy nie mieliby już prawa mówić o zgubnym dla lewicy rozdrobnieniu skutkującym utratą głosów, czyli że nie warto marnować głosu oddając go na którąś lewicę – każdy głos oddany na lewicę liczyłby się do wspólnej puli, a jakaś premia za zjednoczenie z pewnością by była. Ale to wariant w realizacji bardzo trudny, jeśli nie niemożliwy.
  • Przystąpić do szerokiej koalicji antypisowskiej – de facto dołączyć do dzisiejszej Koalicji Obywatelskiej, do której dołączyłoby też PSL. Wariant ten daje pewność wprowadzenie reprezentacji SLD do Europarlamentu i Sejmu, a nawet do Senatu. Ten preferuję i o nim pisałem w poprzednim wpisie.

Oczywistą oczywistością jest, że każdy z powyższych wariantów ma plusy i minusy, jest mniej lub bardziej możliwy, a może nawet niemożliwy, ale podjąć decyzję nadszedł czas, więc przed SLD czas trudnych przemyśleń. Można też skorzystać z instytucji referendum, o której wspomina statut Sojuszu – tu demokracja wewnętrzna się kłania. Ostateczne decyzje najpóźniej muszą zapaść na przełomie 2018 i 2019 roku. Do dzieła Panie i Panowie!

Gdzie jest lewica?

wia181014Bez ok. dziesięciu procent lewicowych wyborców opozycji będzie bardzo trudno odsunąć PiS od władzy. A jednak „sukces” lewicy w wyborach samorządowych to: klęska, porażka, katastrofa. Czemu i komu go zawdzięcza? – Pytam i odpowiadam. Podziałom, lękowi przed PiS i przesunięciu całego elektoratu na prawo.

Podziałom m.in. zawdzięcza tak nędzny – na poziomie 1-3%, wynik kilku lewicowych kandydatów na prezydenta Warszawy. W wyborach do sejmików też wystąpiło kilka ugrupowań lewicowych, i też poniosły klęskę. Nie lepiej wyszło do wszelkiego stopnia samorządów.

To powoduje w ludziach lewicy rozgoryczenie i rozczarowanie. – „Przecież tak ciężko pracowaliśmy!” Nawet pojawia się narzekanie na wyborców – „przypadkowe społeczeństwo” (wcześniej to prawica tak twierdziła).

A jednak trudno mi sobie wyobrazić demokratyczną Polskę po PiS-ie, bez lewicy. Dobrze jej życzę, więc liczę na poprawę.

Na początek musi uczciwie, bez zaklinania rzeczywistości, wyspecyfikować powody samorządowej porażki. Podpowiem najbardziej oczywiste.

  1. Kara za podział. Ambicje lewicowych przywódców partyjnych są dla szeregowych wyborców zupełnie niezrozumiałe. Jeśli więc liderzy lewicowych ugrupowań (dotyczy to głównie SLD i Razem) chcą by lewica coś znaczyła muszą przekroczyć swoje podziały i urazy, zacząć współpracować.
  2. Taktyka wyborców. Może nie do końca uzasadniony, ale realny strach przed PiS spowodował, że wyborca lewicowy miast oddać głos na jedną z lewicowych partii bez większych szans, wolał zagłosować przeciw PiS – wybrał mniejsze zło.
  3. Strukturalne zmiany w elektoracie. Młodsi wyborcy niechętnie głosują na lewicę, a starsi w zasadzie nie głosują na nią w ogóle – wynika z badań. To należy przemyśleć i uwzględnić przy wyborze strategii i taktyki wyborczej.
  4. Kryzys przywództwa(?). Konieczna jest analiza przywództwa lewicowych ugrupowań – może inni łatwiej się ze sobą dogadają. Ale czy po porażce w wyborach samorządowych lewica na pewno potrzebuje nowej/nowego liderki/lidera nie obciążonej/obciążonego dotychczasowymi porażkami, bez bagażu podziałów i sporów? Nie wiem. To też sprawa do przemyślenia.

Jedno wiem. Wyborców lewicowych jest dziś w Polsce 10, no może 15%. Jeśli zagłosują na jedno ugrupowanie, na zjednoczoną opozycję – powiedzmy Koalicję Konstytucyjną (KK), PiS nie będzie miał szans na samodzielną większość w wyborach parlamentarnych, więc to od nich zależy przyszłość demokracji w Polsce.

A pamiętajmy, że partia rządząca utrzymuje na razie komfortową przewagę nad Koalicją Obywatelską, więc nic nie wskazuje na to, powtórzę, aby mogła samodzielnie odsunąć PiS od władzy. Potrzebuje lewicy!

Jedność jest więc konieczna! Jej oczekuję!

Sekularyzacja po polsku cd.

wia181014Jeden z sondaży pokazuje, że aż 80%. Polaków uważa, że Kościół powinien także finansowo odpowiadać za czyny pedofilskie dokonywane przez duchownych. Takie liczby są dowodem na kopernikański przełom: to Kościół kręci się wokół Polski, a nie Polska wokół Kościoła. Znika lęk. To pozwoliło na powstanie Mapy pedofilii stworzonej przy Fundacji „Nie Lękajcie Się”, na której odnotowano przypadki pedofilii w polskim Kościele. Stronę udostępniającą mapę już pierwszego dnia odwiedziło ponad pół miliona internautów. Tak, dziś wierni-ofiary podważają władzę polskiego Kościoła, Kościoła, z którego spada święty baldachim.

Polacy pielgrzymowali na „Kler”, jakby był lekturą szkolną. Znika gdzieś ten specyficzny lęk przed księżmi i hierarchami – o to co powiedzą, czy nie napiętnują. Nawet tam gdzie wspólnoty parafialne wyznaczają modele dopuszczalnych postaw i zachowań wobec Kościoła.

Ale najważniejszym warunkiem sekularyzacji jest wyzwalanie się instytucji publicznych spod wpływów religii. Tu wskazuję na religię w szkołach, nawet na świadectwie. Jednak religia w szkołach, zamiast przeciwdziałać sekularyzacji, sprzyja jej. Księża i katecheci działają zgodnie z prawem sformułowanym przez ks. Józefa Tischnera: „Jeszcze nie widziałem nikogo, kto stracił wiarę, czytając Marksa, za to widziałem wielu, którzy stracili ją przez kontakt z księżmi”. Na dłuższą metę, z punktu widzenia przyszłości katolicyzmu w Polsce, najważniejsze jest nie to, czy przestrzegamy zewnętrznych oznak wiary, tylko czy faktycznie się z nią identyfikujemy. Szkolne lekcje religii absolutnie temu nie sprzyjają. Są badania, z których wynika, że gdyby o miejscu nauczania religii mieli decydować uczniowie, to zostałaby ona natychmiast wyprowadzona ze szkół – aż 61% uczniów w wieku 15-19 lat jest przeciwko religii w szkołach, zaś 50% rodziców w wieku od 35 do 54 lat pozostawiłoby religię w szkole.

Wg amerykańskiego instytutu badawczego, który przeprowadził światowe badania uczestnictwa w obrzędach wiary, dzieląc społeczeństwo na młodszych (do 40. roku życia) i starszych (po 40. roku życia), Polska pod względem spadku religijności jest światowym liderem! Także inne wyniki pokazują, że rozjazd religijny między starszymi i młodszymi jest u nas największy w całym świecie chrześcijańskim. Wśród starszych 40%. uważa, że religia jest bardzo ważna w ich życiu, ale wśród młodszych już tylko 16%.

Interesujących badań na temat stosunku młodzieży do religii jest znacznie więcej. Okazuje się, że młodzi katolicy o wierze katolickiej nie mają bladego pojęcia. Nie potrafią wypowiedzieć najbardziej podstawowych modlitw. Pytani o liczbę ewangelii, odpowiadają w przedziale od jeden do osiem. Do składu Trójcy włączani są święci: Józef i Piotr oraz Matka Boska, a nawet Jan Paweł II.

Ten analfabetyzm religijny Polaków zaczyna się już od księży, którzy kształceni są beznadziejnie i sami często nie dysponują nawet podstawową wiedzą nie tylko w zakresie religii, ale także nauk humanistycznych, nie mówiąc o psychologii pracy w grupie.

W badaniu seksualności polskiej młodzieży istotnych śladów katolicyzmu już praktycznie nie widać, choć etyka seksualna jest jednym z głównych przekazów Kościoła. Seks przed ślubem za niedopuszczalny uważa tylko 6,7% badanych! Przeciw sztucznej antykoncepcji jest 6% maturzystów. Wspólne mieszkanie przed sakramentem małżeństwa niedopuszczalne jest dla… 3,7%, a 70% ogółu Polaków opowiada się za złagodzeniem ustawy antyaborcyjnej. Tu już Kościół polski stracił całkowicie władzę. To wszystko obrazuje postęp polskiej sekularyzacji.

Tak, można w Kościół polski ładować miliony i miliardy, prezydent z premierem mogą klękać przed biskupami, a młody Polak nawet tego nie obejrzy, a jeśli zdarzy mu się, to będzie mu to doskonale obojętne. Nawet dla osób mocniej przywiązanych do religii, wiara staje się coraz bardziej sprawą osobistą, indywidualną bądź środowiskową, ograniczoną do mniejszych wspólnot. „Wielka Polska katolicka”, przy pozorach triumfu, jest w moralnym i realnym odwrocie. I w to mi graj!

Sekularyzacja po polsku

wia181014Czy i kiedy Polska zacznie się sekularyzować? Liczba Polaków uczestniczących co tydzień w mszach sięga 40%. I choć powoli spada to pełne kościoły i pełne kościołów miasta zdają się gwarantować wieczność polskiemu katolicyzmowi. W takim otoczeniu demokracja liberalna z konstytucyjnie gwarantowanym rozdziałem Kościoła i państwa była i nadal jest fikcją. Nie może też dziwić, że politycy od lewa do prawa ustępowali Kościołowi niemal we wszystkim. Choć nie wiedzieli dokładnie, ile realnie znaczy poparcie Kościoła lub jego brak, ale woleli tego nie sprawdzać.

I tak Polska pozostaje jednym z nielicznych państw w Europie bez: edukacji seksualnej w szkołach, prawa o związkach partnerskich i skrajnie restrykcyjnej ustawie antyaborcyjnej, a sam Kościół funkcjonuje jak państwo w państwie.

Jego finansów państwo nie kontroluje, ale ciągle dotuje i to na wiele sposobów – od uniwersytetów, przez szkolnych katechetów, po subwencje dla katolickich organizacji, na czele z imperium ojca Rydzyka, który w każdej kadencji posiada swoją znaczącą reprezentację parlamentarną i jest de facto niemal oddzielnym koalicjantem partii rządzącej.

A jednak Polska niepostrzeżenie staje się państwem spełniającym właściwie wszystkie opisywane przez socjologów warunki sekularyzacji. Weźmy film „Kler”, który bił rekordy popularności – w skondensowanym sugestywnym filmowym przekazie Polacy zobaczyli polski Kościół nieświęty, w którym nie ma sacrum, nie ma wiary, nie ma doświadczenia religijnego, ani prawa, ani trzeźwości, ani celibatu, ani uczciwości, nawet „ochrony życia”, a księża nie spełniają ani jednego z przykazań wiary.

„Kler” zadziałał tu trochę jak tzw. „taśmy prawdy” taśmy polityków. A przecież wstępem do sekularyzacji wszędzie na świecie była „desakralizacja” Kościoła, przejmowanie przez kler świeckich sposobów życia i funkcjonowania – w Polsce dotyczy to już wszystkich szczebli, co doskonale wychwycił i pokazuje „Kler” – od biskupa po kościółek na głębokiej prowincji, gdzie ksiądz żyje z kochanką i ogólnie nie stroni od przyjemności życia. Obyczajowość księży nie różni się tu niczym od obyczajowości świeckich z tylko jednym, jeszcze bardziej bulwersującym, wyjątkiem: bezlitosnym wykorzystywaniem władzy nad wiernymi. I obowiązującym przez lata nakazem milczenia – „dla dobra Kościoła”.

Zauważmy, że świat przedstawiony w „Klerze” to stałe poruszanie się między dwiema epokami: teraźniejszą i tą z czasów wczesnej młodości grających główne role księży, gdy sami byli wykorzystywani seksualnie – wtedy sankcja Kościoła wystarczała do stłumienia sprzeciwu („Czy wierny zdaje sobie sprawę z tego, że atakuje Kościół chrystusowy?”, pyta ofiarę ksiądz w „Klerze”). Dziś to przestaje działać, czego zresztą najlepiej dowodzą i co wykorzystują nawet sami księża do szantażowania swoich.

Ofiary zaczęły mówić. Hierarchowie zaczęli przepraszać. Sądy zaczęły sądzić, ale już inaczej niż kiedyś, gdy standardy wyznaczał prokurator obwiniający ofiarę za obrzydliwe czyny księdza pedofila. Symboliczne znaczenie ma to, że sąd za bestialskie gwałty na bezbronnej ofierze zasądził milionowe odszkodowanie, które zapłacić ma nie skazany ksiądz, ale jego Kościół, a dokładnie Towarzystwo Chrystusowe. I ten wyrok został właśnie wykonany – pieniądze przekazane. Cdn.

Czy w Polsce zapanuje neofaszyzm?

wia181014Spróbuje na to pytanie odpowiedzieć nieco tylko przerobionymi słowami Madeleine Albright [vide jej rozmowa z Jackiem Żakowskim – POLITYKA nr 46 (3186), 14.11-20.11.2018]

Oto demokratyczne pochodzenie i zgodne z konstytucją uzyskanie władzy nie oznacza i nie gwarantuje, iż jest ona demokratyczna i bezpieczna dla obywateli.

Kiedy ludzie czują się nieszczęśliwi albo zagrożeni, pojawiają się często przywódcy (liderzy), którzy zdobywają władzę, wykorzystując społeczne różnice i podziały albo je stymulując.

Bardzo obawiam się politycznych liderów, którzy sądzą, że są ponad prawem. Bardzo obawiam się liderów, którzy nie mają szacunku dla trójpodziału władz. Gdy prezydent nie respektuje niezależności sądów, zaczynam się bardzo niepokoić. Gdyby używa swojej władzy do walki z wolną prasą, która jest wynalazkiem i kluczowym elementem systemu demokratycznego, też się niepokoję. To wszystko jest wyraźnie widoczne w krajach, które wchodzą na faszystowską ścieżkę. Wtedy zapalają mi się różne ostrzegawcze lampki. Co prawda w Polsce do faszyzmu jeszcze trochę brakuje, ale są już ważni politycy, którzy zamiast pomagać w budowaniu wspólnoty, starają się pogłębiać podziały, by przy ich pomocy rządzić społeczeństwem. A to zmierza do faszyzmu.

A faszyści diagnozują realne problemy, ale ich nie rozwiązują, tylko eksploatują je i eskalują, żeby zdobyć poparcie i władzę.

Klasyczna faszystowska metoda odwołuje się do hipernacjonalizmu, żeby zamknąć swoją grupę za murem wrogości wobec innych, którzy stają się kozłami ofiarnymi niepokojów męczących wielu ludzi.

W faszystowskim wydaniu naprawa demokracji oznacza jej stopniowy demontaż. To zawsze dzieje się w imię „lepszej demokracji”, a w praktyce oznacza więcej władzy dla zdobytej przez faszystów większości kosztem mniejszości, które pokazują palcem jako wrogie.

Brakuje natomiast liderów opozycji umiejących przekonać społeczeństwa, że idą w złym kierunku i że trzeba znaleźć inną drogę. Nasi politycy przeważnie wolą potwierdzać to, co słyszą od wyborców. W ten sposób umacniają złe stereotypy.

To wszystko jest wynikiem tego, że zaniedbano objaśnianie ludziom, jak działa polityka. Jak funkcjonują parlamenty, sądy, wybory, systemy podatkowe, media, relacje międzynarodowe. Wiem, to jest trudne z natury, a bez wybitnych liderów wręcz niemożliwe. Niewielu wyborców rozumie, że niezależne sądy nie są potrzebne sędziom, lecz obywatelom. Bardzo wielu wyborców nie zdaje sobie sprawy, po co im wolność mediów i że wolne media nie są „wrogami narodu”, jak mówią liderzy władzy, lecz obrońcami każdego obywatela przed samowolą niekontrolowanej władzy. Ludzie nie wiedzą, że nie będą mieli wolności ani dobrego życia, jeżeli nie będą politycznie aktywni – interesując się, głosując, kandydując, wspierając polityków, których poglądy podzielają. Zwykli obywatele muszą wrócić do polityki. Trzeba ich do tego przekonać. Wtedy znów może być dobrze.

Przestrzegam przed złudzeniem, że można mieć demokrację bez czynnych obywateli. Faszyzm sobie bez nich radzi – wodzom wystarczą wykonawcy poleceń. A demokracja bez obywateli ginie. Trzeba obywateli obudzić. Pobudka! Larum grają!

Powracam do tematu… Cd.

wia181014Do przemyślenia jest to, że autor „Archipelagu Skarbów” w edukacji seksualnej młodzieży widzi promocję antykoncepcji, aborcji na żądanie i rozwiązłości. Wg niego z młodzieżą o seksie można rozmawiać tylko w kontekście małżeństwa (rozumianego oczywiście, jako związek kobiety z mężczyzną) i rodziny. Rodzice – twierdzi, od szkoły oczekują dokładnie takiego tradycyjnego podejścia, a nie edukacji seksualnej według standardów WHO i właśnie z tego powodu wymyślił swój Program.

Tak zachwalał go biskupom podczas zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski: – Zachęcamy młodych, żeby unikali alkoholu, narkotyków, przemocy, pornografii, czekali z seksem i to najlepiej do ślubu. Wręczył też biskupom, po egzemplarzu „Vademecum skutecznej profilaktyki problemów młodzieży”, opracowane przez Instytut Profilaktyki Zintegrowanej, przez niego założony i kierowany. Vademecum – wydane przez Ośrodek Rozwoju Edukacji w 2015 r. jest swego rodzaju poradnikiem dla samorządowców – został rozesłany do wydziałów edukacji wszystkich samorządów w Polsce.

Warto wiedzieć, że przedmiotowy Instytut współpracuje też z Instytutem na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Założyciel i szef tego pierwszego na konferencji zorganizowanej przez ten drugi, omawiał badania Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej i płynące z nich wnioski. Mówił m.in.: – Rozwiązywaniu problemów rodziny nie sprzyja knebel poprawności politycznej i lewicowe przesądy, których jedną z największych wylęgarni są nauki społeczne, a zwłaszcza radykalny feminizm, idący w kierunku unieważnienia i rozmycia kategorii biologicznych.

A Ordo Iuris opublikowało analizę szefa tego pierwszego Instytutu o tym, dlaczego Polska nie powinna ratyfikować Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Głównie – zdaniem autora, ze względu na zobowiązanie państwa do wykorzenienia tradycji i zwyczajów opartych na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn oraz propozycję promowania w edukacji niestereotypowych ról przypisanych płciom, także i to, że tradycja, zwyczaje i religia nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy.

Po polskich szkołach plącze się też książka: „Zakochanie i co dalej” wydana przez Misjonarzy Krwi Chrystusa, z której można dowiedzieć się, że… orientacja homoseksualna jest wynikiem zaburzenia rozwoju psychoseksualnego i wszystkie opisane w świecie przypadki wskazują na kulturowe pochodzenie tego zjawiska. Do niedawna orientacja homoseksualna figurowała na liście chorób. Skreślona została bez żadnych powodów medycznych, jedynie z przesłanek ideologiczno-propagandowych (…). Nikt rozsądny nie potępia orientacji homoseksualnej. Przeciwnie, rozsądni mówią o możliwości leczenia i zachęcają do jego podjęcia. I jeszcze, że… antykoncepcja jest częstą przyczyną rozpadu małżeństw.

Jak się to wszystko ma do faktu, że edukacja publiczna ma być wolna od wszelkiej indoktrynacji – szkołą świecką, ale i neutralną światopoglądowo?

Oto Ordo Iuris upublicznia czarną listę 25 organizacji prowadzących w szkołach zajęcia z edukacji seksualnej lub dyskryminacji z uwagi na orientację seksualną oraz tych, które w szkole miały warsztaty na inny temat, ale seksem się w swojej działalności zajmują. Czyni to zapewniając, że umieszczenie organizacji na liście nie oznacza wyrażenia zastrzeżeń co do jej działalności. Jednak w praktyce wielu dyrektorów szkół ze współpracy z podmiotami znajdującymi się na tej liście zrezygnowało, nie chcąc mieć problemów, tym bardziej, że ministerka od edukacji, mając w ręku argumenty dostarczone przez Ordo Iuris, wykreśliła z ustawy obowiązek przeprowadzania w szkołach zajęć z problematyki antydyskryminacyjnej.

Na zakończenie dodam, że poprzednicy dzisiejszej ministerki od edukacji nie byli tak dociekliwi jak Ordo Iuris – nie tropie permisywnego modelu edukacji seksualnej oraz ideologii gender, i nie sprawdzali, czy fundacje i instytuty, którym dają rekomendację, nie indoktrynują w duchu katolickim.

W ten oto sposób polskim uczniom pozostaje, razem z „Archipelagiem Skarbów”, czekać z seksem aż do ślubu, a nam przyglądać się jak katoliccy ortodoksi przejmują rząd dusz w publicznym szkolnictwie, a przychodzi im to coraz łatwiej.

Powracam do tematu…

wia181014Nieco go poszerzę, uszczegółowię i przypatrzę się mu w świetle obecnej sytuacji w polskiej oświacie. Ale na początku przypomnę, że dotyczy to szkolnych zajęć dla ośmioklasistów, na których pojawiła się książka: Poradnik uczuciowo-seksualny. Życie na maksa – autorstwa francuskiego księdza.

Wybuch skandal, bowiem Poradnik ten instruuje nastolatkę, że nosząc bluzki z głębokim dekoltem i uchodząc za frywolną, sama jest sobie winna, gdy ją ktoś zaczepi. I że jeśli molestuje ją seksualnie nauczyciel, powinna być miła i dać mu do zrozumienia, że schlebia jej okazywane zainteresowanie, a o pomoc zwrócić się do Najwyższego.

Zapytacie, jakim cudem Poradnik ten przywędrował do polskich szkól? Odpowiadam. Wraz z realizacją w nich Programu „Archipelag Skarbów”. Opracował go „Instytut Profilaktyki Zintegrowanej” w 2006 r. w ramach projektu realizowanego z dotacji Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Program ma rekomendację Centrum Metodycznego Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej i innych państwowych instytucji oraz patronaty Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Edukacji jeszcze z okresu poprzedniego rządu. A od 8 lat jest jednym z 11, do wyboru, polecanych szkołom, które zobowiązane są do prowadzenia zajęć profilaktycznych. Na swej stronie internetowej wspomniany Instytut, w formie mapki upstrzonej setkami niebieskich kropek, chwali się w ilu to już szkołach odbyły się tego typu zajęcia.

Przykłady. Pierwszy. Dwa lata temu w Łodzi Instytut zgarnął większościową pulę funduszy na realizację trzyletniego miejskiego programu: „Profilaktyka ciąż u nastolatek i chorób przenoszonych drogą płciową, w tym HIV”. Drugi. Dyrektorzy żoliborskich szkół na spotkaniu z naczelnikiem wydziału spraw społecznych tej warszawskiej dzielnicy wspólnie zadecydowali, że w roku szkolnym 2018/2019 kupią dla klas ósmych wskazany program. Czyniąc to nie przypuszczali, że po zajęciach w SP nr 92 burmistrz Żoliborza będzie musiał się z tego tłumaczyć przed Rzecznikiem Praw Dziecka, bowiem… w placówkach oświatowych powinno się unikać promowania jakichkolwiek skrajnych postaw„. Rzecznik za szczególnie groźne uznał przerzucanie odpowiedzialności za przemoc na ofiarę – słynne już „sama jesteś sobie winna”. Dodał też, że nie należy dzieci straszyć seksualnością i sprowadzać jej do poziomu królików.

Dyrektorka przedmiotowej szkoły tłumaczy się tym, że przecież program, który ma rekomendacje państwowych agend i Ministerstwa Edukacji, nie może zawierać nieodpowiednich treści. Zresztą – jak się tłumaczy, w opisie Programu, zarówno na stronie poświęconej programom promocji zdrowia psychicznego, profilaktyki zachowań problemowych i uzależnień, jak i w materiałach dostarczonych przez organizatora, które przedstawione zostały wcześniej na spotkaniu z rodzicami w szkole, nikt z wychowawców ani rodziców, nie zauważył niczego niepokojącego.

A przecież zastanawiać powinien już pełny tytuł programu, który ma służyć profilaktyce ryzykownych zachowań młodzieży, używaniu alkoholu, narkotyków, dopalaczy, przemocy: „Archipelag Skarbów – Zostań poszukiwaczem prawdziwej miłości – czekaj z seksem!”. Co prawda ten pełny tytuł pojawia się rzadko i tylko na katolickich portalach zachwalających program i podręcznik „Życie na maksa”. Cdn.